Darmowy AVG i handel prywatnością
Jest takie stare powiedzenie o braku darmowych obiadów i nieco nowsze, o tym, że w przypadku „darmowych” usług to ich użytkownicy (a konkretnie – dane, nawyki czy prywatność) są towarem, którym się handluje, na przykład z reklamodawcami. Nie wszystkie firmy wprost się do tego przyznają, ale grono uczciwych właśnie powiększyło się o producenta popularnego antywirusa AVG.
Na wypadek, gdyby ktoś miał jeszcze wątpliwości, w nowej polityce prywatności AVG wprost napisano, że firma będzie zbierała i sprzedawała informacje o użytkownikach swoich aplikacji. Przy czym – jako że są one oferowane za darmo – nie widzi w tym postępowaniu niczego dziwnego.
No dobrze, ale czym grozi korzystanie z AVG? Firma będzie zbierała identyfikator reklamowy przypisanego do konkretnego urządzenia, historię przeglądarki oraz wyszukiwarki, informacje o sposobie łączenia się z internetem, a także o zainstalowanych aplikacjach oraz kiedy i jak są używane. Oczywiście według firmy niemożliwe ma być przy tym dokładne zidentyfikowanie konkretnego użytkownika, czyli przypisanie tych wszystkich danych do konkretnej osoby (ale do urządzenia – jak najbardziej, w końcu do tego służy identyfikator reklamowy).
I jeszcze jedno. Nowa, uaktualniona wersja polityki prywatności AVG będzie obowiązywała od 15 października, jest więc jeszcze czas na to, by przesiąść się na innego antywirusa. Wcześniej dokładnie czytając politykę prywatności...