115
21.10.2014, 18:40Lektura na 3 minuty

[Felieton] Komplementy też trzeba umieć przyjąć

Ze względu na to, że CD-Action jest pisane po polsku, nasze recenzje rzadko są czytane przez twórców gier – do nich docierają oceny i co najwyżej skróty. Jednak z polskimi grami jest już zupełnie inaczej. Twórcy czytają każde słowo z lupą. I komentują na portalach społecznościowych.


Maciej „MQc” Kuc

 

Mamy dobry czas dla polskiej branży. Lada chwila ukaże się wyśmienity Lords of the Fallen, dopiero co pojawiło się bardzo dobre Zaginięcie Ethana Cartera, a wielkimi krokami zbliżają się Wiedźmin 3 i Dying Light. Recenzje tych dwu pierwszych pojawiły się w aktualnym numerze i już pierwszego dnia po trafieniu pisma na rynek na Facebooku odezwali się producenci – Tomek Gop i Adrian Chmielarz. Konta obu nie są zablokowane dla postronnych, dlatego nie ryzykując upubliczniania treści „tylko dla znajomych”, przytoczę krótko, co pisali. 

 

Tomek dał zdjęcie fragmentu magazynu z cytatem („Najładniejsze action RPG w historii gatunku!”) i krótki opis: „Dziękuję Magazyn CD-Action za ocenę 9 dla LotF. Dziękuję Pan Bubr za Art Direction!”. Jak zwykle skromnie, dyskretnie i z klasą. 

 

Adrian również zareagował w typowy dla siebie sposób. Zacytował minusy z metryczki, po czym napisał dwa tysiące znaków o tym, jak to bardzo się z nimi nie zgadza, że nie może poważnie traktować polskiej prasy i że „skoro od naszych gier oczekuje się wysokiej klasy, to nie widzi powodu, abyśmy nie oczekiwali jej od pism, które również nie są za darmo”. Co tak twórcę zabolało? Najbardziej to, że gem napisał, iż gra jest bardzo krótka. – Po pierwsze, HLTB pokazuje średni czas gry jako cztery i pół godziny – dowodzi Adrian. – Od kiedy to jest „bardzo krótko”? Gra kosztuje $19.99, a nie $59.99, i gdyby pomnożyć czas razy trzy, mielibyśmy grę o średnim czasie kampanii trzynaście i pół godziny. Przyzwoicie, prawda? – pyta retorycznie, a każdy profesjonalny dziennikarz, od którego można czegoś wymagać (bo w końcu mu się płaci!), musi tylko przytaknąć i stwierdzić: olaboga, jakiż ja jestem głupi, nie policzyłem! 

 

Nie, drogi Adrianie, to tak nie działa. Recenzja to nie jest poradnik pt. „jak wydać najmniej, bawiąc się jak najdłużej i najmniejszym kosztem”. Recenzja to subiektywne wrażenia autora o grze. Recenzent nie patrzy na cenę, bo gdyby to robił, musiałby zamiast oceny dać równanie matematyczne: „daję 7, gdy gra kosztuje 100 złotych, ale jeśli cena spadnie do 49,99, to podnieście notę o...”. 

 

Cztery godziny na grę to cholernie mało – zwłaszcza taką grę, którą autor się cieszył i z którą chciałby spędzić jak najwięcej czasu. Koniec takiej gry po czterech godzinach boli i zostawia poczucie, że coś jest nie tak. A my właśnie te uczucia oceniamy. 

 

W takich chwilach zaczynam rozumieć problemy anglojęzycznych dziennikarzy i szczerze im współczuję, bo pewnie oni spotykają się z podobnymi sytuacjami często. Ja wiem, że skoro recenzent krytykuje dzieło autora i niejako tym samym mówi, jak powinna wyglądać jego gra, to ów autor ma prawo to samo zrobić z recenzją. Tak długo jednak, gdy w tekście nie ma błędów merytorycznych, chyba lepiej, by autor recenzowanego dzieła na temat bardzo pozytywnego i zakończonego wysoką oceną tekstu po prostu milczał, przyjmując - było nie było - duży komplement(*).

 

(*) Recenzja - pióra gema - znajduje się w numerze, który od dziś jest w sprzedaży. 


Redaktor
Maciej „MQc” Kuc

Z CDA związany jestem od czasów, gdy posiadanie napędu CD dawało +5 do szacunku na podwórku. Do 2016 roku byłem naczelnym, dziś gram i piszę już tylko dla przyjemności.

Wpisów133

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze