25
5.09.2013, 16:00Lektura na 4 minuty

[BLOGI] Serial Experiments Lain

"Gdybym poprosił o pierwsze skojarzenie do słów: cyberpunk i anime, to z pewnością większość odpowiedziałby chórem: Ghost in the Shell, ale Ghost to zbyt pospolity tytuł dla takiego hipsterskiego slowpoke'a jak ja. Innym anime, które moim zdaniem natychmiast powinno się kojarzyć z cyberpunkiem i jest warte zapamiętania jest Serial Experiments Lain", napisał nasz blogger Abyss. I ma rację.


Blogi

Mamy rok 1998, cud zwany internetem staje się coraz bardziej popularny wśród pospolitego ludu, a Ueda Yasayuki, który jest znany obecnie w niektórych ''zotakizowanych" kręgach głównie dzięki temu, że maczał palce w takich produkcjach jak Hellsing czy Ergo Proxy zostaje producentem anime o tytule: Serial Experiments Lain. SEL ma być tą bardziej ambitną animacją osadzoną w cyberpunkowych klimatach i zgodnie z założeniami tego settingu mającą nawiązywać też do nowoczesnych technologii oraz ich wpływu na ludzkie życie w przyszłości. W tym przypadku chodzi oczywiście o wspomniany Internet, w anime nazwany "Wired". Nie bez powodu SEL jest też wymieniane jako jedno z bardziej skomplikowanych i w skrócie ''mindfuckowych" anime, ale o tym za chwilę...

Tytułową bohaterką jest Lain Iwakura - nieśmiała 14-latka, której zaczynają doskwierać nie tylko typowe problemy okresu dojrzewania, ale również to, że w przeciwieństwie do jej rówieśniczek nie ma ona wielkiego pojęcia o komputerach ani o Wired, w którym wszystkie jej koleżanki grają, umawiają się na spotkania i lajkują swoje fotki z rąsi. Po naszemu - nie ma Facebooka. Pewnego dnia jednak dostaje ona od swojego zafascynowanego Wired ojca swoją pierwszą jednostkę Naavi i błyskawicznie opanowuje wszystkie tajniki ichniego internetu oraz budowy komputerów, w końcu coraz bardziej zagłębia się w otchłań, którą dziś popularnie nazywamy nerdozą, zmienia się. Ostatecznie widz zastanawia się, która Iwakura jest prawdziwa, bo osobowości ma tutaj równie wiele jak komputerowych kabli. W końcu sama Lain dowiaduje się, że nie jest jedyną ''sobą", zaczynają ją śledzić różni ludzie, a na horyzoncie pojawia się spisek związany z tajemniczą grupą zwaną Rycerzami. Okazuje się wręcz, że granica między Wired, a światem rzeczywistym jest zupełnie cieńsza niż się wydaje, do tego z każdym kolejnym odcinkiem zdaje się zanikać.

Mamy więc tutaj typowy cyberpunk. Pełno tu spisków, nowoczesnych technologii, tajnych organizacji ich sprytnie zamaskowanych planów. Nie jest to z pewnością seria w której pierwsze skrzypce gra akcja. Niektórzy określą ją wręcz jako przegadaną i nudną. SEL jest anime utrzymującym przy sobie widza uparcie próbującego dociec o czym chodziło w poszczególnych scenach, czy dialogach. Nie zawsze jest to jednak proste zadanie. No i oczywiście typowo dla japońskich produkcji historia zaczyna się od prostego rozważania o przyszłości internetu, a kończy na definiowaniu duszy, Boga, człowieczeństwa i pytania czym jest życie oraz czy można je zapisać na dyskietce. Standard.

Nieco bardziej psychologicznie do sprawy podchodzi podchodzi Klekotsan, z którym oglądałem serię i konsultowałem niektóre odcinki. W ramach edycji pozwoliłem sobie zacytować część jego komentarza: 


Dla mnie Lain to była przede wszystkim opowieść o samotności. O tym, że w dobie powszechnej komunikacji najbardziej nam brakuje prawdziwych kontaktów z ludźmi, tych bezpośrednich. O tym, że szukając "przyjaciół" po drugiej stronie kabla zaniedbujemy tych prawdziwych. Dlatego właśnie mało się skupiałem na całych teoriach spiskowych czy wątku Wired, a chłonąłem potwornie smutną wibrację płynącą od każdej sceny z Lain. I to właśnie w tym klimacie się zakochałem.


Nie jestem specjalistą jeżeli chodzi o wypowiadanie się o stylu artystycznym i animacji, ale moim zdaniem Serial Experiments Lain jak na rok 1998 wypada całkiem nieźle. Może i postacie wyglądają na totalnie uproszczone (w sumie fani MOE mogą to sobie wynagrodzić tym, że Lain czasem chodzi w słodkiej misiowej piżamce), tak samo zresztą jak tła, ale da się to oglądać bez wydłubania sobie oczu. Wspomniane tła i cienie zresztą w pewnym czasie stają się ciekawą metaforą tego co dzieje się ze światem coraz bardziej dominowanym przez Wired. Ciężko mi też cokolwiek powiedzieć o ścieżce dźwiękowej, bo właściwie jej tutaj nie ma, większość serii jest zdominowana przez rozmowy i muzyka nawet jeśli jest, to niknie gdzieś w tle. Na szczególną uwagę zasługuje zaś opening, po pewnym czasie nawet zaczynamy rozumieć o co w nim chodzi:

SEL to naprawdę dobra propozycja, jeżeli chcecie obejrzeć coś bardziej ambitnego, a Evangelion przytłacza was swoim bezsensownym skomplikowaniem (sorki, musiałem). Raz na jakiś czas można się oderwać od przygłupich festiwali fanserwisu, wszelkich typów dere i moe i obejrzeć serię, która całkiem skutecznie buduje cyberpunkowy klimat i zadaje całkiem celne pytania odnośnie przyszłości. Obejrzyjcie i zapamiętajcie, bo miało miejsce tylko to, co zostało zapamiętane.


Redaktor
Blogi
Wpisów30

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze