14
26.08.2012, 12:47Lektura na 2 minuty

[By the way] Thirty Flights of Loving

Tak, wiem, nikt nie wyda 20 złotych na coś, co trwa 15 minut. Tak, wiem, dodawane do zestawu Gravity Bone można mieć za darmo i tak, wiem, komentarz reżyserski nikogo nie interesuje. Ale, kurde, to jest rzecz niesamowita i jeżeli jakiś wasz kolega cierpi na nadmiar pieniędzy, to koniecznie się do niego wybierzcie i dajcie Thirty Flights of Loving szansę.


Berlin

Przede wszystkim jednak: to nie jest gra. Przynajmniej nie w tradycyjnym rozumieniu tego słowa. Nie ma w niej punktów, nie ma w niej rzeczywistej akcji, nie ma "gameplayu" jako takiego. Całość pokazana jest z perspektywy pierwszej osoby jak w dowolnym FPS-ie, ale stawia jednocześnie barierę pomiędzy "jestem bohaterem", a "to jest bohater, którym kieruję". Thirty Flights of Loving to - najprościej mówiąc - opowiadanie sprzedane trochę jak w filmie, ale przy tym...

...najlepiej, jak tylko się da w grach komputerowych. Popatrzcie na tradycyjne FPS-y, czy po prostu gry FPP i zastanówcie się w jaki sposób poznajemy w nich historię. Mamy albo briefingi przed misją i dialogi w trakcie (chociażby Call of Duty), mamy też niemowę-bohatera, któremu wszystko jest relacjonowane (Portal, Half-Life). W RPG-ach Bethesdy dostajemy questy od rozgadanych wieśniaków, albo czytamy listy/książki.

W Thirty Flights of Loving nie ma niczego w tym stylu. Bohater, owszem, nie mówi, ale nikt inny też się nie odzywa, a jak już to w bełkotliwym dialekcie przypominającym dziecięce gaworzenie. Narracją w tej "grze" są cięcia w montażu: przeskakiwanie z miejsca na miejsce, ciągłe flashbacki budujące postacie, a także wymuszone przez fabułę skojarzenia i domysły. W Thirty Flights of Loving nie ma tradycyjnej rozgrywki - rozgrywką jest poznanie opowiadanej przez tę produkcję historii. Przechodzi się ją błyskawicznie, a każda informacja na temat świata i bohaterów przypomina punkt milowy w rozwoju akcji: checkpoint, piękny headshot, kolejny rozdział - cokolwiek tylko chcecie. To interaktywny film, całkowicie liniowy i odgrywany zawsze tak samo (a przynajmniej prowadzący zawsze do tych samych scen), a przy tym tak dobrze zrealizowany, że chce się obejrzeć go kilka, kilkanaście razy. 

Rozrzucone sceny, trochę jak z Pulp Fiction, połączone z pociętym montażem, który przeskakuje od ważnego momentu do ważnego momentu. Ucieczka samochodem przed policją - cięcie - jazda na motorze z zachodzącym słońcem w tle - cięcie - zbliżająca się ciężarówka - cięcie - zbliżający się samochód...  Wszystko to buduje fabułę Thirty Flights of Loving bezpośrednio w głowie odbiorcy, a nie podaje ją na talerzu, jak w dowolnej innej produkcji. Tutaj wszystkiego trzeba się domyślić, ale wskazówki są tak oczywiste, że żadnego problemu z tym nikt mieć nie powinien.

Nowy standard w opowiadaniu historii w grach FPP? Chciałbym. O jak bardzo bym chciał widzieć tak kreatywne podejście do tematu zamiast klasycznych ścian tekstu, dialogów, briefingów, cut-scenek...


Redaktor
Berlin

Everybody wants to be a Master — everybody wants to show their skill. Everybody wants to get there faster, make their way to the top of the hill. Each time you try you're gonna get just a little bit better. Each day we climb one more step up the ladder. It's a whole new world we live in — it's a whole new way to see. It's a whole new place, with a brand new attitude. But you've still gotta catch 'em all... And be the best that you can be!

Profil
Wpisów1396

Obserwujących9

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze