62
12.08.2012, 11:51Lektura na 5 minut

[Słowo na niedzielę] Ta jedyna, wirtualna

Ostatnio coraz częściej mówi się o przekraczaniu granic w grach. Nowe silniki graficzne zbliżają nas do fotorealizmu, trailer Tomb Raider otworzył jałową dyskusję o pokazaniu gwałtu w grze, Steam przegiął z regulaminem i tak dalej. Z Hutem w CD-Radio mówiliśmy o zagrożeniach Oculus Rift, a poza anteną pomyślałem sobie – a gdyby gracze w wirtualnej rzeczywistości znaleźli swój obiekt westchnień?


Adam „Adzior” Saczko

Na pewno zauważyliście, że spośród wielu odczuć, jakie wzbudzają w nas gry, wyjątkowo wielką rolę odgrywa przywiązanie. Przywiązanie, które przejawia się w bardzo różnych formach i na rozmaite sposoby jest wykorzystywane przez twórców. Nie przyjmujemy do wiadomości, że ulubiona przez nas seria (patrz Half-Life) mogłaby zwyczajnie po cichu się skończyć i nie chcemy żyć z myślą, że ostatnia odsłona może być faktycznie ostatnią. Stąd biorą się wszystkie sequele, prequele i remake’i, zapełniające pustkę w hobby wiernych fanów. Wielu graczy nie toleruje cyfrowej dystrybucji, która wyrywa z ich rąk namacalny, wyczekany i ukochany fizyczny nośnik i umieszcza go w formie danych na serwerze. Oczywiście, chcemy go uruchamiać po wielu latach, by odświeżyć sobie dobre wspomnienia. Wreszcie czujemy się niekomfortowo, gdy fabuła pośle do piachu jedną z postaci, z którą zdążyliśmy się zżyć – zwłaszcza, kiedy scenarzyści udanie ją zaprojektowali.

Wyjątkowo utkwił mi w pamięci tekst z RPS, w którym autor szczegółowo opisał swoje myśli i działania, gdy w Skyrimie zginęła jego towarzyszka Lydia. Nie mógł tego odżałować, urządził jej godny pogrzeb, a o jego specyficznej więzi z fikcyjną postacią wiedziała nawet żona. Kiedy ja grałem w Skyrim, też chodziłem wszędzie z Lydią i faktycznie – przywykłem do niej na tyle, że gdy przez przypadek zostawiłem ją w obozie bandytów po jednej z misji, specjalnie wróciłem, by ją odbić. Z okrzykiem „zostawcię Lidkę sukinsyny!” wyrwać z klinczu przeciwników z pomocą  łuku i strzał, odetchnąć, przywrócić właściwy stan rzeczy. Śmieszne się to wydaje z perspektywy czasu, żałosne nawet na swój sposób, ale właśnie tak gra się naszym przywiązaniem.

Przy tym wszystkim postęp technologiczny pozwala stworzyć postacie, które obok budowania więzi z graczem mogą być – nie bójmy się tego stwierdzenia – atrakcyjne fizycznie. Już Lara Croft uderzała w samcze instynkty graczy, a jej naśladowczynie-modelki poza oczywistymi kwestiami marketingu próbowały przenosić te wyobrażenia na grunt realny. Obecnie twórcy gier są w stanie tak zadziałać programami, by wykreować osobę zwyczajnie podobającą się graczom. Wysoka pozycja numeru 131 CD-Action w plebiscycie na najlepszą okładkę jest tego dowodem, zresztą pamiętam, że i ja zwróciłem na nią dłuższą uwagę tych kilka lat temu – tutaj faktycznie ktoś się postarał. Że nie wspomnę o skądinąd zabawnym liście jednej z czytelniczek, na zabój zakochanej w Tepecu z gry Atlantis II.

Z drugiej strony sporą popularność na świecie, a w szczególności w Japonii zdobyły dating sims uderzające w męskie ego bezpośrednio. Towar pierwszego sortu dla pariasów hikikomori, mogących o przedstawionej w grach sytuacji najwyżej pomarzyć. Gry, w których odchodzi jedna z może i czasem irytujących, ale niewątpliwie najpiękniejszych cech obcowania z płcią przeciwną – niepewność i nieprzewidywalność. Coś nie pójdzie? Nic się nie stało, zacznę od nowa, a długonoga brunetka z akademika wreszcie będzie moja. Cud dla nieśmiałych i zrażonych kontaktem z kobietami. W podobne nuty, choć w innym akordzie, uderzały The Sims, Singles, Larry czy choćby głupie i zapomniane już 7 Sins. Na marginesie - odzew, jaki wywołał tekst dziewiątki kier o homoseksualizmie w grach wskazuje, że wielu graczy faktycznie traktuje gry - w jakimś sensie - intymnie.

Do tego wszystkiego dochodzi clou, czyli Oculus Rift, który to wynalazek traktuję tutaj bardziej symbolicznie. Chodzi mi bardziej o perspektywę, w której faktycznie przenosimy się do rzeczywistości wirtualnej w jej ostatecznej formie. Popularność RPG-ów czy wojennych shooterów wskazuje, że prawie każdy chce poczuć się bohaterem i przejść drogę do chwały, a dzięki VR – w tym wyśnionym, wymarzonym kształcie – to poczucie będzie silne jak nigdy. Wspomniane wcześniej produkcje „damsko-męskie” z kolei pozwalały graczowi stać się amantem bez ostatecznego narażania się na porażkę. Czy wynikiem tego może być sytuacja, w której samotny człowiek wraca do domu, zakłada okulary z ekranem i wita się z nieistniejącą, ukochaną osobą?

Dziś brzmi to jak idiotyzm, ale pamiętajmy, że za X lat dla nowych pokoleń graczy powstaną inne punkty odniesienia, oni sami nie będą podzielać naszych wspomnień, a jednocześnie co innego uznają za absurd. Hut w ostatnim odcinku CD-Radio zwrócił uwagę na bardzo ważną rzecz – jeśli dostaniemy w naszym hipotetycznym Oculus Rift idylliczny świat, w którym wszystko jest ułożone pod nasze oczekiwania i potrzeby, to jaki będzie sens z niego wychodzić? A co, jeśli w tym świecie trafimy na kogoś stworzonego według podobnych zasad, co Miranda Lawson w fabule Mass Effect – by być perfekcyjnym lub perfekcyjną? Osobą uderzająco piękną dzięki możliwościom grafików i animatorów, wiarygodną dzięki umiejętnościom scenarzystów, idealnie nam pasującą dzięki zaprogramowanemu systemowi zmiennych i nowej wersji silnika reagującego na zachowania gracza?

I dalej – skoro wypełnianie sakwy w Diablo III zarąbilionami złota jest w stanie jakoś zastąpić potrzebę posiadania i samorealizacji, to dlaczego wirtualna druga połowa nie miałaby stać się lekiem na samotność? Mieć swoje własne miejsce, gdzie wszystko jest pod kontrolą, gdzie sława gracza buduje mu ego, a w dodatku może… kochać i być kochanym, nigdy nie siedząc samotnie. Wszystkim, którzy parsknęli w tym momencie i zbierają się, by powiedzieć mi, że technologia nie zastąpi drugiej osoby – przypominam, że rozwój komunikacji dał ludziom związki na odległość, mimo że niegdyś związanie się z kimś bez jego fizycznej obecności było nie do pomyślenia. Wirtualna rzeczywistość i stworzone w niej idealne osoby to po prostu pójście o jeden krok dalej.

I mam nadzieję, że nie dożyję momentu, w którym ludzie zaczęliby te kroki podejmować.


Redaktor
Adam „Adzior” Saczko

Od lat gram, piszę, gadam i robię gry. W efekcie gadam o grach popisowo zrobionych. Zagraj w Unavowed.

Profil
Wpisów2882

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze