9
18.05.2012, 19:00Lektura na 4 minuty

[By the way] Datura

Przeszedłem Daturę już trzy razy i wciąż nie mogę odpowiedzieć sobie na pytanie, czy ta gra w ogóle mi się podoba. Przede wszystkim: nie jestem nawet w stanie zdecydować, czy to w ogóle jeszcze jest gra, czy może zupełnie coś innego. Na razie chyba najłatwiej myśli mi się o tej produkcji jako o “interaktywnym doświadczeniu”, chociaż wiem, że to określenie jest płynne, niekonkretne i zupełnie nic nie znaczy. 


Berlin

Paradoksalnie jednak pasuje do Datury bardzo, bo nie jest ona ani grą, ani filmem. Jest czymś pomiędzy i konsekwentnie stara się trzymać tego środka. Na każdy moment przypominający grę przypada moment przypominający film – jedyne, co je ze sobą łączy, to nieprzerwana interaktywność rozgrywki... a raczej: doświadczenia, bo rozgrywki jako takiej w tej produkcji nie ma. Chociaż, niestety, z tym doświadczaniem też jest krucho.

Za pierwszym razem, przez niecałe dwie godziny, obserwowałem wirtualny las oczami bezimiennego, zupełnie obcego mi bohatera. Nie wiedziałem dlaczego obudził się w karetce, dlaczego miałem zdjąć z niego elektrody od EKG i dlaczego po strzale z adrenaliny prosto w serce musiałem iść przed siebie po pięknym, jesiennym lesie. I jeżeli teraz mam już jakieś swoje teorie na ten temat, to wciąż nie mogę powiedzieć, że w jakikolwiek sposób Daturę przeżyłem: ani na chwilę nie udało mi się utożsamić z prowadzonym przeze mnie bohaterem i przejąć jego historią.

Siedziałem przed telewizorem z PlayStation Move, potem z padem i zamiast zastanawiać się: “Co ja tu robię”, zastanawiałem się: “Po co ja to robię”. Nie nawiązaliśmy żadnej więzi – nie byłem cierpiącym na jakiejś schizofrenicznie wymarzonej wyspie rozbitkiem z Dear Esther. Byłem siedzącym na kanapie człowiekiem, który stara się wkręcić w to, co widzi na ekranie, ale nie może.

Teoretycznie "zabawa" opiera się w tej produkcji na zagadkach, jak w klasycznej przygodówce z widokiem FPP. Problem w tym, że jest ich niewiele, a i określanie ich "zagadkami" jest opinią trochę na wyrost. Przede wszystkim chodzi o to, żeby iść do przodu i odblokowywać kolejne zadania z check-listy, nie zatrzymywać się na długo, iść ciągle przed siebie ścieżką, która prowadzi ostatecznie do dosyć niezłej puenty. Nie ma w tym rozgrywki, bo chodzenie rozgrywką nie jest - strzelanie do kaczek też ciężko nazwać elementami FPS-a, ale chyba najbliżej im do tradycyjnego rozumienia idei "gry", z jakim w Daturze można mieć do czynienia.

Ta produkcja ma jednak jedną poważną wadę: jest niedopracowana technicznie. O ile jej wizja fabularna ma sens, potencjał i potrafi zainteresować, to niestety wszystkie jej dobre punkty zostają przyćmione przez problemy z kontrolerami, czy sam sposób prowadzenia ‘rozgrywki’. Bohater chodzi zbyt wolno, rozglądanie się jest zbyt toporne, niektóre interakcje są zbyt nieintuicyjnie opisane, żeby wyszły za pierwszym razem... i tak dalej, i tym podobne.

To wszystko wpływa na odbiór Datury i w przypadku tak krótkiej produkcji po prostu zabija całą przyjemność z niej płynącą. Kiedy narastające napięcie nie zostaje rozwiązane wewnątrz gry, czy filmu, ale ucieka z powodu użerania się z kontrolerem, wtedy wiadomo, że coś po prostu nie wyszło. Możecie pamiętać fragment z Modern Warfare, kiedy trzeba wjechać samochodem do luku bagażowego startującego samolotu – jeżeli nie wyjdzie wam to za pierwszym razem, za drugim nie będziecie już czuli tych samych emocji. Będziecie czuli co najwyżej irytację i znużenie.

W Daturze ciężko jest jednak o emocjonującą scenę, bo każda z nich rozbija się o jakiś techniczny problem. Piękny las z dywanem liści, niesamowicie baśniowy i tajemniczy klimat przestaje cieszyć, kiedy poruszanie się po nim jest katorgą. Mający zaskoczyć gracza fragment pod koniec (lustro mam na myśli, jeżeli już graliście) potrafi zepsuć cały zbudowany poprzednimi kilkunastoma minutami klimat jeżeli nie siedzi się przed telewizorem tak, jak się powinno – z Movem i innymi bajerami.

Dlatego przeszedłem Daturę już trzy razy i prawdopodobnie przejdę czwarty. Próbuję zobaczyć koniec ani razu nie przystając, ani razu nie walcząc z kontrolerem: chcę wreszcie doświadczyć, a nie tylko zobaczyć. Może wtedy uda mi się zrozumieć coś więcej, może wtedy będę mógł z czystym sumieniem polecić komuś tę produkcję – może wtedy, kiedy nic nie wybije mnie z rytmu, będę w stanie poskładać elementy fabularnej układanki w spójną całość i przeżyję coś więcej, niż po prostu kolejne dwie godziny życia przed telewizorem.


Redaktor
Berlin

Everybody wants to be a Master — everybody wants to show their skill. Everybody wants to get there faster, make their way to the top of the hill. Each time you try you're gonna get just a little bit better. Each day we climb one more step up the ladder. It's a whole new world we live in — it's a whole new way to see. It's a whole new place, with a brand new attitude. But you've still gotta catch 'em all... And be the best that you can be!

Profil
Wpisów1396

Obserwujących9

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze