13
7.05.2012, 17:30Lektura na 3 minuty

[Po mojemu] Trupy z szafy

Przed czterema laty strasznie spodobało mi się technologiczne demo gry, która ostatecznie ukaże się jako The Unfinished Swan. Dobrze się stało, bo pomysł z poznawaniem świata przez paćkanie farbą jest ciekawy. To jednak jeden z nielicznych projektów, który słusznie wyciągnięto z zamrażarki.


Adam „Adzior” Saczko

Kiedy w 2008 roku Ubisoft zapowiedział I Am Alive, można było spodziewać się hitu. Samotny wędrowiec wiedziony przez osobiste rozterki przemierza nieprzyjazny, współczesny świat po katastrofie, gdzie każdy łyk wody smakuje jak wino i decyduje o przetrwaniu. Wydawało się, że koncepcja jest na tyle wdzięczna, by powstał hit i na tyle prosta, że nie można było tego sknocić. Losy produkcji stanęły jednak pod znakiem zapytania, a gdy w końcu wydano ją w nieprzyjemnie okrojonej formie w tym roku, okazało się, że najlepiej o tej grze zapomnieć. Wcześniej fatalnym epilogiem zakończyła się historia Duke Nukem Forever – shootera, o którym przez kilkanaście lat zdążyły powstać legendy. Książę jednak powrócił, lecz był to powrót w fatalnym stylu, a ostateczny kształt rozgrywki sprawił, że nawet ci, którzy planowali kupić tę produkcję w ramach symbolicznego pomnika branży, musieli się pięć razy zastanowić, czy gra jest warta złamanego pensa. A jeszcze wcześniej dużo mówiło się o pierwszym S.T.A.L.K.E.R’ze. Choć odniósł sukces, nie dało się ukryć, że nie spełnia w stu procentach wizji twórców, których ambicje okazały się nie do zrealizowania i część planowanej zawartości w grze się nie pojawiła.

Bo widzicie – świat jest na tyle brutalny, że nawet kiedy marudzimy na pojawiające się co roku odsłony Call of Duty i Assassin’s Creed tak naprawdę nie lubimy zbyt długo czekać na gry. Przyzwyczailiśmy się, że od zapowiedzi do premiery mija najwyżej rok. Właściwie niespotykane są wystąpienia twórców, na których prezentują swoje nowe dzieło i zdradzają datę premiery trzy-cztery lata naprzód. Jak potwierdzają przykłady Ubisoftu i Gearbox – ma to sens. Im dłużej gra pozostaje w produkcji i im bardziej rozstawia się w czasie ujawnianie kolejnych informacji, zaczyna wirować niepotrzebna spirala oczekiwań. Skoro bowiem nad czymś pracuje się tak długo, musi być to przełomowe arcydzieło, bo przecież świetne gry nieraz powstawały krótko. Ale niestety, można srodze się zawieść, bo nie sposób mierzyć się z plotkami o wielomiesięcznym rodowodzie.

Można mówić, że lepiej, że te gry się pojawiają. Raz, że wymaga tego zwykła ludzka konsekwencja i dopinanie działań do końca. Że lepiej, jeśli produkcja wyjdzie, jaka by nie była, bo nic się nikomu złego nie stanie, a komuś może się spodobać. Jest w tym trochę racji, ale co by się nie działo, zawsze takie gry będą oceniane przez pryzmat przedłużających się prac. Nie służy to nikomu – recenzenci po raz kolejny będą pisać „niezłe, ale po takim czasie spodziewaliśmy się czegoś więcej”, gracze powiedzą to samo, a twórcy będą pluć sobie w brodę, że niepotrzebnie puścili w świat coś, co już po drodze sprawiało problemy i było niezbyt obiecujące.

Pomimo typowej dla Blizzarda twórczej arogancji (sami sobie ze wszystkim narzucają tempo i jak na złość nie chcą spaprać żadnego tytułu) nie czekam z niecierpliwością na informację o projekcie Titan. Już dawno przestałem interesować się Agentem od Rockstara, chociaż braci Houser uważam za osoby z punktu widzenia branży nieocenione. I będę tak podchodził do każdej gry, której kształt pozostanie nieznany przez dłużej niż trzy lata. Za bardzo lubię twórców, żeby widzieć, że nie doskakują do poprzeczki tylko przez upływ czasu.


Redaktor
Adam „Adzior” Saczko

Od lat gram, piszę, gadam i robię gry. W efekcie gadam o grach popisowo zrobionych. Zagraj w Unavowed.

Profil
Wpisów2882

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze