25
8.04.2012, 16:40Lektura na 7 minut

[By the way] Dear Esther: Trochę CH3CH2OH w drodze do Damaszku

"Esther" brzmi trochę jak "easter", więc na wielkanoc postanowiłem raz jeszcze zmierzyć się z Dear Esther i tym razem zrozumieć tę historię całkowicie po swojemu. Jeżeli graliście - powiedzcie na co wy wpadliście i gdzie się pomyliłem w interpretacji, jeżeli nie graliście - zagrajcie zanim przeczytacie. 


Berlin

Droga Estero,
Od wielu lat próbuję znaleźć Boga w rzeczywistości wirtualnej, bo nigdy nie udało mi się spotkać go na ulicy. Podobno gdzieś jest, podobno niektórym udało się zamienić z nim kilka słów i w kilka sekund zmienili się nie do poznania. Jak Paweł, który w drodze do Damaszku niemal upadł na ziemię oślepiony blaskiem bóstwa ludzi, których przez tyle lat prześladował. Jak Paweł, który w tym właśnie momencie zrozumiał, że całe jego życie było niczym więcej, jak błędem. Sprawdzam więc, czy jego Bóg nie chowa się gdzieś pomiędzy ciągami zer i jedynek, czy jakikolwiek ślad jego obecności nie uchował się pomiędzy taktami białego szumu nowoczesnej technologii.

Droga Estero,
Jestem w drodze już od wielu dni – próbuję trafić do mojego osobistego Damaszku, ale do tej pory udało mi się zawędrować tylko na północ, dokładnie tam gdzie Ignatius Donnelly próbował na swoich mapach odnaleźć Atlantydę. A raczej odległą mityczną wyspę Thule, czy też krainę wiecznego szczęścia nazywaną przez Greków Hiperboreą. Teraz piszę do ciebie siedząc przy opuszczonej chacie na jednej z wysp Hebryd Zewnętrznych, tego pięknego archipelagu wzdłuż północno-zachodnich wybrzeży Szkocji, która nazywa się Scalpay. Na wschodzie zamyka ją półwysep Eilean Glas, gdzie sypiam owinięty w swetry dawno martwego już pasterza. Skąd mrużąc lekko oczy widzę wybudowaną w osiemnastym wieku, w 1787 roku, czerwono-białą latarnię.

Droga Estero,
Donnelly pisał o świętym człowieku, który przybył na tę wyspę, by znaleźć w końcu prawdziwy spokój. Podobno klify rozstąpiły się przed nim, a pasterze przynosili mu przez wiele lat podarunki przed miejscem, w którym zniknął, ale nigdy go nie widzieli. Podobno umarł po stu szesnastu latach, a jego sława prawdopodobnie rozniosła się po wyspach, bo podobne historie opowiada się nawet w Walii, gdzie w okolicach Bosherston żył Święty Govan. Pustelnik, który przybył tam z Anglii i goniony przez piratów znalazł azyl w klifach, które rozstąpiły się na jego widok.

Droga Estero,
Ta latarnia, prowadząca kiedyś statki bezpiecznie do portów, popada w ruinę, dokładnie tak samo, jak moje zmarznięte i zmęczone ciało. Tablica pamiątkowa zardzewiała i nie da się jej już rozczytać, ale wiem co mogło być na niej napisane. Ludzie ze Scalpay opowiadali mi historie o tym, jak jej właściciele całkiem niedawno wylądowali w więzieniu z wyrokiem dwóch lat za kradzież i fałszywą akcję charytatywną mającą na celu zebranie środków na odbudowę tego, bądź co bądź, zabytku. Wciąż nie jestem w stanie zdecydować, czy powinienem ich rozgrzeszyć, czy raczej potępić – wiem za to, że potępić należy tego, kto postanowił na Eilean Glas wybudować wieżę radiową. Od jej zimnej i ponurej stali odbijają się dźwięki zimnego wiatru gubiącego się nocami w jaskini obok wraku starożytnego, drewnianego statku.

Droga Estero,
W trakcie 18-wiecznych czystek etnicznych, kiedy Anglicy mordowali ludność zamieszkującą północną Szkocję, miejsce wygnanych lub zabitych mieszkańców Hebryd zajęły wielkie hodowle owiec. Jednym z pasterzy, którzy się nimi zajmowali był prawdopodobnie Jakobson. Pochodził ze Skandynawii i miał nadzieję osiedlić się tu na stałe, może nawet wychować swoje dzieci ale nie dał rady – umarł z powodu gorączki, czy też innej choroby, którą mógł złapać od swojej trzody. Całkiem jak pustelnik, o którym w swojej książce pisał Donnelly. 

Droga Estero,
Grotę Fingala na niezamieszkanej wyspie Staffa, części Hebryd Wewnętrznych, odwiedziło wiele wspaniałych umysłów dawno zapomnianych już czasów. Jej siostra bliźniaczka znalazła się też jednak na Eilean Glas. W wersji miniaturowej, zdecydowanie też mniej poruszającej, ale jednak w podobnie melancholijny sposób pięknej. Mendelssohn skomponował uwerturę Hebrydy po wycieczce na Staffę, a Keats, Scott i Wordsworth nie byli w stanie znaleźć w swoich bogatych słownikach słów nadających się do opisania niesamowitej Groty Fingala. Ja z kolei nie jestem w stanie nawet opowiedzieć ci o mojej, o wiele mniej poruszającej, jaskini dla której nie umiem wymyślić nawet odpowiednio chwytliwej nazwy.

Droga Estero,
Nie wiem już kim naprawdę jesteś i nie wiem co łączyło cię z Paulem. Prawdę mówiąc wiem więcej o nim, niż pamiętam o tobie. Kiedy dym z twojego ciała opuścił krematorium, a garstka popiołu, który udało mi się ukraść wypadła mi z rąk na nasz dywan (jak piasek na szkolnej wycieczce w Cromer, o której ci opowiadałem), zacząłem zapominać. Pamiętam już tylko ból i strach, a prawda zaczyna mieszać się z nierzeczywistą mieszanką pragnień, przypuszczeń, faktów i koszmarów. 

Droga Estero,
Wiem już, że Paul nie był pijany. Wracał z konferencji w Exeter i był zmęczony tak bardzo, że przysypiał za kierownicą. Na autostradzie M5 z Bristolu do Exeter, kiedy podjeżdżałaś po mnie do malutkiego hotelu, wasze samochody znalazły się zbyt blisko siebie. Wiem tylko, że dwadzieścia jeden razy pobudzano jego serce, a dwadzieścia jeden minut wcześniej odliczał na swoim zegarku czas, który zajęło dojechanie na miejsce wypadku karetkom. Był w szoku, ja byłem w szoku, razem patrzyliśmy na twoje matowe ciało.

Droga Estero,
Odwiedziłem Paula w Wolverhampton, w bliźniaku na obrzeżach miasta, gdzie podał mi kawę w swoim kubku zdobionym wzorami związków chemicznych. Wyglądał staro, w niczym nie przypominał tego człowieka, którego pamiętam – skulonego obok zniszczonych samochodów z zegarkiem w ręku odmieżającego czas do przyjazdu karatek. Postarzała go odpowiedzialność za twoją śmierć, postarzyła go świadomość i chociaż wiedział, że nie oczekuję przeprosin (w jaki sposób w ogóle mógłby mnie przeprosić?!) uginał się od paniki i paranoi zwyczajnie na mnie patrząc. On nie był pijany, Estero, był tylko zmęczony i nie mogąc znaleźć żadnego kozła ofiarnego... tak jak i ja przekroczył już granice życia. Stał się cieniem przesiąkniętym wyrzutami sumienia i chorobą, opuścił już dawno, dawno temu swoje ludzkie ciało.

Droga Estero,
Powoli zaczynam rozumieć, że nie żyjesz. Że ostatnie wspomnienie po tobie rozniosło się razem z twoimi prochami na wietrze. Zaczynam to rozumieć i pamiętam przez kilka chwil o poranku, kiedy piszę do ciebie listy. Składam je w papierowe łódki bez dna i puszczam na wodę – wiedząc, że nigdy do ciebie nie dotrą nawet nie dopisuję adresu naszego domu, który opustoszał, zmarniał i zmatowiał. Przez te kilka chwil zanim mój umysł przyćmi alkohol, środki przeciwbólowe i diazepam, lek którym próbują wyleczyć mnie z alkoholizmu.

Droga Estero,
Zaczynam rozumieć, że ta wyspa, Eilean Glas, na której spędziłem już tyle lat - niczym pustelnik z książki Donnelly’ego - jest po prostu moją drogą w stronę Damaszku. Jest tym wszystkim, co zostało po tobie, wszystkim co zamierzam spalić z nadejściem zmroku. Jestem na wyspie i wspinam się na szczyt góry, na szczyt wieży radiowej rzucającej ponure czerwone światło w tę chłodną noc, a jednocześnie zaczynam rozumieć, że właśnie odstawiłem na kuchenny stół kubek Paula. Na kuchenny stół w jego mieszkaniu na obrzeżach Wolverhampton.

Droga Estero,
Muszę porzucić ciebie i tę wyspę - wyspę, na której utrzymywałem cię przy życiu. Muszę wyleczyć tę infekcję, która nie pozwalała mi spać po nocach bez alkoholu śpiewającego kołysanki w moich żyłach. Muszę odlecieć, muszę wspiąć się ponad to wszystko i pozwolić odejść wspomnieniom i uczuciom. Muszę przestać malować wzory chemiczne po ścianach jaskiń, przestać racjonalizować to, co jest niereacjonalne - przestać obwiniać to, czego nie można winić i próbować zrozumieć to, co jest nie do zrozumienia. Muszę odbić w drugą stronę złotej spirali, zgiąć ją pod innym kątem i wyrwać się z zacieśniającej się pętli, która z każdym dniem zostawia mi coraz mniej tlenu.

Droga Estero,
Stoję w całkowitych ciemnościach, daleko ponad gwiazdami i wiem, że niedługo odzyskam wzrok. Znalazłem już mój Damaszek. Wychodząc z domu Paula światło oślepiło moje oczy i niemal upadłem na ziemię, jak Święty Piotr wiele lat temu. Paul wiedział, że nie przyszedłem słuchać przeprosin, ale sam nie wiedziałem, że odwiedziłem go tylko po to, żeby przebaczyć. Żeby wyleczyć tę infekcję zżerającą mnie przez tyle lat, żeby opuścić te chłodne wyspy i spalić tę chatę dawno martwego pasterza, zburzyć jaskinie szukającego spokoju i samotności pustelnika. Nie zapomnę cię, Estero, nie zapomnę tej cichej autostrady, na której ostatni raz widziałem twoje blade, kredowe ciało. Nie zapomnę cię teraz, ale odejdę od ciebie i zostawię tutaj twoje prochy. A kiedyś mewy wrócą na wyspę i zbudują gniazda w naszych kościach, będą rodzić młode wewnątrz naszej historii.


Redaktor
Berlin

Everybody wants to be a Master — everybody wants to show their skill. Everybody wants to get there faster, make their way to the top of the hill. Each time you try you're gonna get just a little bit better. Each day we climb one more step up the ladder. It's a whole new world we live in — it's a whole new way to see. It's a whole new place, with a brand new attitude. But you've still gotta catch 'em all... And be the best that you can be!

Profil
Wpisów1396

Obserwujących9

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze