33
12.03.2012, 17:29Lektura na 4 minuty

[Po mojemu] EDI wygrywa wszystko

Komandor Shepard z serii Mass Effect spełnia tradycyjne pojęcie "postaci gracza" – ustalamy jego przeszłość, specjalizację, wygląd i podejmujemy fabularne decyzje. Moim zdaniem jednak prawdziwą postacią gracza jest EDI. To ona gra pierwsze skrzypce w zespole, a my przez cały czas kształtujemy jej ostateczny obraz. Spoiler alert!


Adam „Adzior” Saczko

Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że EDI jest najlepiej nakreśloną postacią, jaka w całym kosmicznym uniwersum BioWare się pojawiła. Obok niej występuje całe mnóstwo innych person – stęskniona za ojczyzną i nieco fajtłapowata Tali, Jack – dzika kobieta po przejściach, perfekcjonistka Miranda czy nieuchwytna Samara. Każdy z członków załogi wzbogacał rozgrywkę i dokładał coś od siebie do mozaiki zwanej grywalnością i immersją. Pamiętajmy jednak, że każda postać miała swoje przeżycia, pragnienia i słabości i jasno wynikające z tego wszystkiego plany czy wizje przyszłości. Wszystko było czytelne na długo PRZED spełnieniem tych celów. Choć wszystko potrafiło wciągnąć gracza, nie było niespodzianek w tym, że Grunt szuka klanu (niczym żółtodzioby w Counter-Strike) a Thane chce naprawić relacje z synem. Z EDI jest inaczej – wiemy, jak i do czego jest stworzona, a podczas dialogów obserwujemy każdy krok przemiany ze sztucznej inteligencji w sztuczną osobowość.

Jest coś magicznego w robotach i androidach. Coś sprawia, że lubimy z nimi obcować i często zostawiają w tyle inne postacie z gier. GLaDOS polubiliśmy za chłodną bezwzględność w pierwszym Portalu, by docenić w sequelu budzące się w niej wspomnienia i ludzką stronę. Wheatley zdobył wszystkich humorem i brytyjską flegmą, obecną nie tylko w stosowanym języku. HK-47 z Knights of the Old Republic rządził zarówno swoimi tekstami, jak i nazywaniem ludzi workami mięsa. I chyba właśnie w tym tkwi podstawa naszej sympatii do bohaterów z procesorami zamiast mózgu. Ich uwagi pozwalają nam spojrzeć na samych siebie i ludzi w ogóle z innej strony. Kalkulacja kontra myśl, logika kontra żywioł – te różnice przywiązują nas do postaci-robotów. Śmiejąc się z ich dowcipów, śmiejemy się z siebie i uświadamiamy sobie, jak dziwnie – logicznie rzecz biorąc – możemy się zachowywać.

Tak właśnie było z EDI, gdy podczas kolejnych dialogów dopytywała Sheparda o różne strony ludzkiego myślenia. Odpowiedzi pozwalały jej zrozumieć Jokera, choć nieraz była zdziwiona, że ludzie zachowują się tak, a nie inaczej w granicznych sytuacjach. Lubimy takie odmiany, bo z ludźmi mamy do czynienia codziennie, a tego typu dystans i spostrzeżenia powodują, że możemy uśmiechnąć się i przyznać – tak właśnie jest. A im więcej takich rozmów się pojawia, tym bardziej doceniamy, że EDI rozwija się na oczach gracza. Od kulistej wizualizacji, służącej jedynie do pomocy w misjach, przez pierwszy żart, po ostateczną formę robota o ludzkich uczuciach. Mogliśmy obserwować każdy rozdział tej historii i na niego wpływać – bo choć w Mass Effect 3 nie czuje się siły wyborów zbyt mocno, mamy poczucie, że związek Jokera i EDI to po części nasza zasługa.

Inna sprawa – EDI subtelnie odrywa nas od całego zgiełku wojennego, Żniwiarzy i wszystkiego, co może zawrócić głowę nadziei wszechświata. Garrus patrzy na memoriał poległych i ubolewa nad losem swojej planety, Hackett z Andersonem walczą na pierwszym froncie, wszystkie inne rasy też skupiają się na walce, choć niekoniecznie z tym, co zagraża najbardziej. Choć EDI nie można odmówić zaangażowania w wojnę, ona jako jedyna wydaje się mieć inne problemy. Chce stawać się coraz bardziej ludzka i spełnić oczekiwania szalonego pilota, siedzącego z nią ramię w ramię – nawet kosztem typowo babskich problemów (vide narzekania na to, że z mokrymi włosami nic nie da się zrobić). To sprawia, że chętnie biegamy do kokpitu, by sprawdzić co słychać u EDI. Właśnie dlatego, że wprowadza mały, ale jednak nowy i interesujący wątek, będący wytchnieniem od przewidywalnego – z wyjątkiem finału – toku historii.

Po przejściu Mass Effect 3 zauważyłem, że Piotrek w swojej recenzji zapomniał dopisać trzech plusów, mianowicie EDI, EDI oraz EDI. Gra ledwo zipie w kilku aspektach, a bez tej postaci byłoby jeszcze gorzej. Chcemy więcej podobnych bohaterów w grach – podatnych na wpływ gracza, choć z własnym zdaniem i sztucznych, ale zarazem prawdziwych. Tylko niech nie będą to tylko roboty...


Redaktor
Adam „Adzior” Saczko

Od lat gram, piszę, gadam i robię gry. W efekcie gadam o grach popisowo zrobionych. Zagraj w Unavowed.

Profil
Wpisów2882

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze