63
5.03.2012, 13:00Lektura na 5 minut

[Po mojemu] Zwiastuny na Sybir!

Ludzie lubią zwiastuny, co dowodzą liczne zachwyty nad trailerami publikowanymi w czasie największych imprez branżowych. Bardzo słusznie, że są one potem nagradzane na dorocznej gali VGA. Ale! Jeśli twórcy mają pokazywać nam takie materiały, jak premierowy zwiastun Mass Effect 3, to chyba już lepiej, żeby trailerów nie było w ogóle.


Adam „Adzior” Saczko

Przywołam tutaj przykład trzech ogrywanych przeze mnie ostatnio gier, po których hype już zdążył ostygnąć, ale są to produkcje stosunkowo świeże. Skyrim, Assassin's Creed: Revelations i Kingdoms of Amalur: Reckoning – jest wiele różnic pomiędzy nimi, ale w moim wypadku miały pewną cechę wspólną. Otóż starałem się omijać możliwie całą marketingową otoczkę, z jaką mamy do czynienia przed premierą każdej większej gry. Kiedy tylko miałem możliwość, wyrzucałem z ekranu wiadomości, które wykraczały jakkolwiek ponad moje obowiązki i konieczność jako takiej orientacji w tym, co dzieje się na rynku. Bethesda publikowała z grubsza podobne fragmenty gameplayu, co bardzo mnie cieszyło, gdyż wiedziałem, że wiele pozostaje przede mną do odkrycia. A im mniej wiem o tak ogromnej grze, tym większe tempo biegu na przystanek, tym szybszy sprint do kasy i tym mocniej wściubione ślepia w czarne pudełko. W przypadku Reckoning materiałów było mniej, to i mniejsza szansa, bym nadział się na coś, czego nie chciałbym widzieć. Przypomniały mi się stare czasy – wiem o grze minimum potrzebne do życia i funkcjonowania w pracy, idę w miłym towarzystwie do centrum handlowego i kupuję coś, co dopiero będę poznawał. Notabene – wciąż poznaję i budzi to we mnie całą gamę odczuć od furii do ekstazy, ale tym kiedy indziej się podzielę. "Asasyn" z kolei nieco mniej mnie rozochocił, bo zewsząd dobiegały krytyczne głosy, ale przynajmniej Ubisoft był na tyle pokorny, że pokazywał tylko te fragmenty, które mnie nie bawiły ani trochę. Przy okazji trailery wszystkich powyższych produkcji, nastawione raczej na estetykę, niż pokazanie rozgrywki, nie dość że świetnie wyglądały, to jeszcze utrzymywały w pewnej niewiedzy.

Nawet nie wiecie, jak ten stan mi się podobał.

Ale, jak to mówią, suma szczęścia i nieszczęścia równa się zero. Tak samo, jak Arkham City jest moim zdaniem wzorem gry akcji, który zasługuje na wystawienie w Sevres, podobnie premierowy trailer Mass Effect 3 stanowi przykład zwiastuna zasługującego na emisję. Razem z dwutlenkiem węgla do atmosfery, po uprzednim spaleniu nośnika w węglowym piecu. Wiecie, szczególnie sobie cenię serie, które mogłem obserwować od początku. Nie zawsze mam czas na ogrywanie klasyków (choć nadrabiam) więc z częścią zawsze będę na bakier – albo byłem za młody, albo za biedny, albo po prostu mój dziecięcy umysł nie ogarniał zasad rozgrywki, powodów jest szebrenaście. Mass Effect, jaki by nie był, jest więc szczególną pozycją na mojej liście i na powierzchni moich mózgowych zwojów. To jednocześnie jedna z najmocniejszych obecnie marek w katalogu EA, nie dziwię się więc, że jest silnie promowana. Jednak słowa "Shepard? Nie ma pojęcia, na co się porywa", które przed trzema laty mogliśmy usłyszeć nawet w lodówce, były miłym kompromisem. Gra cały czas o sobie przypominała, a jednocześnie nikt nie ryzykował, że wraz z nowymi materiałami promocyjnymi gracze zobaczą coś, co im się nie spodoba.

Nie wiem, co gorsze – czy moje niezamierzone wbicie się na spoiler w jednym z komentarzy na naszej stronie, czy odkrycie tak wielu kart w premierowym zwiastunie Mass Effect 3. Tak, doskonale wiem, że będziemy oglądać ostateczną bitwę ze Żniwiarzami - na nic innego się nie zanosiło. Zdaję sobie też sprawę, iż pojawią się motywy damsko-męskie, bo to przecież BioWare, a poza tym import save'ów nie służy tylko do przeniesienia umiejętności postaci. Ale czy to dostateczny powód, żeby w jednej klatce zwiastunu pokazywać flotę Sojuszu lecącą na wrogie maszyny, a wcześniej Sheparda z czarnowłosą kobietą podczas pieszczot? Po to gram, by budować sobie pewne wyobrażenia (i nie obchodzi mnie, jak niezręcznie to brzmi w wypadku wspomnianych cielesnych igraszek) i konfrontować je z tym, co twórcy przygotowali dla mnie pod sam koniec. Jasne, trailer "dwójki" też grzeszył w podobny sposób – zawierał zarówno fragmenty z ostatniej misji, jak i bliskie spotkania ósmego stopnia z Mirandą. Ale…

Raz – kwestia "umarłeś, powstałeś, zbierz ludzi, zaskarb sobie ich lojalność i leć przez Omega 4 tam, skąd nikt nie wrócił" pojawia się praktycznie na początku gry. Sekwencje z końcówki, które widzimy w premierowym zwiastunie Mass Effect 2, nie są aż tak proste w wymowie. Widać po prostu lokacje i niektóre cut-scenki, których nie umiejscowimy sobie w historii, jeśli nie przeszliśmy gry. Solą w oku jest Miranda – wiadomo, że kobieta genetycznie podrasowana, by być perfekcyjną, to idealna kandydatka na ukochaną głównego bohatera, więc fragment sceny miłosnej rozwiewa resztkę tajemnicy. To wszystko nie tłumaczy jednak, dlaczego zabieg powielono. Do "dwójki" łatwiej nabrać mi dystansu, bo po jej pięciokrotnym przejściu wiem, że gra zawiera więcej ciekawych scen, niż znane ze zwiastuna. Trailer Mass Effect 3 podobnego komfortu nie daje, bo dopiero za tydzień produkcja pojawi się w moim napędzie, ale tak jednoznaczny przekaz (podbudowany też tymi trailerami, które z różnych powodów musiałem obejrzeć) wywołuje we mnie lekki niepokój, że najbardziej widowiskowe i charakterystyczne momenty już widziałem. I moje nastawienie nie ma szans się zmienić przed obejrzeniem napisów końcowych.

Dlatego też chciałbym przenieść się do równoległego wszechświata – nie na zawsze, na miesiąc choćby – w którym nie ma zwiastunów w ogóle. Wtedy byłbym pewny, że podobny zawód mnie nie spotka. Szkoda, że tak samo daleka, choć paradoksalnie dużo prostsza, jest wizja branży, w której "trailery" rymują się do "spoilery" jedynie w sferze języka i wymowy.


Redaktor
Adam „Adzior” Saczko

Od lat gram, piszę, gadam i robię gry. W efekcie gadam o grach popisowo zrobionych. Zagraj w Unavowed.

Profil
Wpisów2882

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze