52
5.12.2011, 19:35Lektura na 4 minuty

[Leniwe poniedziałki] Assassin´s Creed rozmieniony na drobne?

Niedawno, po kilkunastu godzinach spędzonych przy PS3 ukończyłem Assassin’s Creed: Revelations – najnowszą i ostatnią część przygód Ezio Auditore da Firenze. I choć bawiłem się nieźle, zaczynam mieć nieodparte wrażenie, że seria jest rozmieniana przez Ubisoft na drobne.


Piotrek66

Nie zrozumcie mnie źle – śmiganie po dachach Konstantynopola i okolicach w skórze Ezio nadal sprawia mi frajdę (zwłaszcza, że w przeciwieństwie do niektórych, naprawdę lubię tę postać), a fabuła Assassin’s Creed: Revelations jest jedną z najlepszych w całym cyklu. Mimo to gołym okiem widać, że gra wprowadza do serii niewiele zmian, a z nowości, które się pojawiają, tak naprawdę gracz korzysta bardzo rzadko.

Pierwsza część Assassin’s Creeda była produkcją niezwykłą, choć na dłuższą metę powtarzalną. Krokiem milowym była z kolei „dwójka”, która przyniosła do rozgrywki sporo różnorodności. Podobnie było z ubiegłorocznym Brotherhoodem – pomimo obaw fanów i krótkiego czasu produkcji, w nowej odsłonie pojawiło się bardzo wiele „ficzerów” urozmaicających zabawę – poczynając od rozbudowy Rzymu, po rozwój gildii asasynów. W Revelations widać niestety wyraźnie, że programiści z Ubisoftu spoczęli na laurach. Teoretycznie są nowe rzeczy, ale w praktyce rozgrywka – poza innymi celami misji – nie różni się niczym od poprzedniej części.

Przykład? Chociażby ostrze z hakiem. Niby pomaga we wspinaniu się, ale nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że jest to zwykła „zapchajdziura”, której równie dobrze mogłoby nie być.

Podobnie ma się sprawa z bombami, które w Assassin’s Creed: Revelations możemy tworzyć sami. Teoretycznie możliwych kombinacji jest bardzo wiele, okazuje się jednak, że ostatecznie zrobić można 4-5 typów ładunków wybuchowych. Ponadto bardzo rzadko z nich korzystałem – tak naprawdę, jeśli komuś nie zależy na pełnej synchronizacji, to może ich w ogóle nie stosować (poza kilkoma zadaniami pobocznymi, w których są wymagane).

Nietrafionym pomysłem jest też obrona kryjówek asasynów atakowanych przez Templariuszy. W żaden sposób nie pasuje to do gry, a ze względu na ustawienie kamery, ustawianie naszych wojsk i barykad na drodze marszu przeciwnika woła o pomstę do nieba. Inna sprawa, że umiejętny gracz będzie zmuszony tylko raz (podkreślam RAZ) brać udział w tej minigrze. Okazuje się bowiem, że co prawda zdobyte już przez nas siedziby mogą zostać zaatakowane przez wrogów, to uzależnione jest to… od stopnia „wykrywalnościEzia przez Templariuszy. A ten można bardzo łatwo zmniejszyć.

Jaśniejszym punktem są misje poddanych nam asasynów, w których bierzemy osobisty udział, oraz wspomnienia Desmonda. Nie rozumiem jednak, dlaczego odblokowywanie tych drugich uzależniono od liczby zgromadzonych fragmentów danych Animusa. Niby jest to pewnego rodzaju motywacja, ale nie lubię, gdy tak sztucznie ogranicza się gracza.

Reszta rozgrywki to wypisz-wymaluj Brotherhood. Odbudowujemy więc poszczególne budynki użyteczności publicznej, gromadzimy dochody, odkrywamy skarby, zbieramy fragmenty danych Animusa, rozwijamy gildię, itd. Niby wszystko fajnie, bo wykonywanie tych czynności nadal bawi, ale… po pewnym czasie poczułem się znużony. Bo ileż można robić to samo, na przestrzeni zaledwie dwóch lat?!

Sytuacji nie poprawia fakt, że w Assassin’s Creed: Revelations wszystko dostępne jest od razu. Wszystkie zadania poboczne, posterunki Templariuszy i punkty widokowe odblokowałem bodajże w drugiej sekwencji (pozostała mi tylko jedna wieża).  W wyniku tego już w trzecim akcie posiadałem jedną z najlepszych zbroi w całej grze…

Dostępny w Revelations Konstantynopol choć na mapie wydaje się ogromnym miastem, to sprawia wrażenie znacznie mniejszego niż Rzym, czy lokacje z poprzednich części. Ma to związek z tym, że porozsiewane po całej metropolii tunele są otwarte od razu – nie opłaca się więc przemierzać całego Stambułu na piechotę/po dachach, jeśli można skorzystać ze skrótu.

Ubisoft uczynił z Assassin’s Creeda dochodową markę. I to widać – od dwóch lat firma konsekwentnie wydaje kolejne części co roku, tworzy też komiksy i filmy animowane na podstawie serii, a także różnego rodzaju spin-offy (m.in. na iPhone’a, czy Facebooka). Niestety o ile w ubiegłym roku pomimo krótkiego czasu od premiery „dwójkiBrotherhood wprowadził dużo zmian, o tyle tegoroczne Revelations daje do zrozumienia, że cykl powoli zaczyna zjadać swój ogon. Jeśli przyszłoroczna odsłona, która ma być pełnoprawną „trójką”, nie przyniesie ze sobą jakichś poważnych zmian, może być krucho.

Podkreślę jednak jeszcze raz – przy Assassin’s Creed: Revelations wciąż można się dobrze bawić i warto zagrać w tę grę. Powinni zrobić to przede wszystkim fani serii – i nie tyle dla samej rozgrywki, co dla świetnej fabuły, która jest bardzo dobrym zwieńczeniem historii Ezia (a także Altaira) oraz odpowiada na kilka istotnych pytań. 

A co wy myślicie? Czy zmiany, jakie przyniósł ze sobą nowy asasyn są według was wystarczające, czy może macie również wrażenie, że seria zaczyna być "Call of Duty gier TPP"?


Redaktor
Piotrek66
Wpisów17556

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze