12
10.04.2011, 10:10Lektura na 7 minut

Anonymous kontra Sony, czyli wojna hakerów z korporacją

Organizacja hakerska Anonymous – jedno z ważniejszych tego typu stowarzyszeń na świecie – tydzień temu opublikowała na swojej stronie odezwę, którą należy uznać za deklarację otwartej wojny. Celem ataku jest japoński koncern Sony, a pretekstem do rozpoczęcia działań wojennych stały się działania firmy wobec hakerów GeHot i Graf_Chokolo. Jaki jest dotychczasowy bilans tej wojny?


Hut

Odezwa na stronie organizacji Anonymous wyglądała groźnie, nawet mimo tego, że nie była pozbawiona sformułowań nieco dziecinnych, typowych dla środowiska hakerskiego:

Gratulacje Sony!

Od tej chwili możecie cieszyć się niepodzielną uwagą Anonymous. Wasze niedawne działania prawne wymierzone w naszych przyjaciół, GeoHot-a i Grafa_Chokolo, nie tylko były dla nas sygnałem alarmowym - uznaliśmy je za rzecz, której nie można wybaczyć.

Nadużyliście swojej władzy, by wpłynąć na system sądowniczy, próbując ocenzurować informacje na temat tego, jak działają wasze produkty. Prześladujecie swoich klientów tylko dlatego, że dzielą się posiadaną przez siebie wiedzą i polujecie na tych, którzy tej wiedzy szukają. Robiąc to, pogwałciliście prywatność tysięcy. Stawką są informacje, które chcieli oni oddać światu za darmo. Te same informacje, które chcecie ukryć, mając na uwadze wyłącznie swoją korporacyjną chciwość i chęć posiadania kompletnej władzy nad użytkownikami.

Teraz doświadczycie gniewu Anonymous. Zobaczyliście gniazdo szerszeni i włożyliście w nie swoje penisy. Musicie zmierzyć się z konsekwencjami waszych uczynków, spotka was kara w stylu Anonymous.

Wiedza jest za darmo.
My jesteśmy Anonymous
My jesteśmy Legionem.
My nie wybaczamy.
My nie zapominamy.

Spodziewajcie się nas.

 

Nawet jeśli brzmi to mało poważnie, członkowie Anonymous udowodnili, że potrafią być niebezpieczni. To właśnie ta organizacja stoi za szeregiem ataków na korporacje, które odcięły się od serwisu WikiLeaks po tym, jak opublikował on tajne dokumenty rządowe USA. Jest tym bardziej groźna, że w rzeczywistości za nazwą tą kryje się szereg subkultur internetowych - przyjmują ją, wedle własnego uznania, wszyscy ci, którzy akurat uważają, że mają do tego prawo i mogą coś w ten sposób osiągnąć. Z projektem Anonymous najmocniej związany jest co prawda m.in. słynny serwis 4chan (zwany czasem w polskim internecie jako "4szambo" ze względu na dużą ilość dostępnej na nim pornografii), tak naprawdę jednak Anonimem może być każdy.

Na konkretne działania nie trzeba było dużo czekać. Dzień po publikacji odezwy zaczęły się problemy z połączeniem z usługą PlayStation Network (umożliwiającą m.in. grę za pośrednictwem internetu z innymi posiadaczami PlayStation 3), a także z serwisami internetowymi Sony - m.in. użytkownicy nie mogli wejść na oficjalną witrynę marki PlayStation.

Firma stwierdziła, że kłopoty z PlayStation Network były wynikiem „czasowych konserwacji”, nie wyjaśniono jednak kwestii związanej ze stronami koncernu. Odpowiedź pojawiła się na na oficjalnym kanale Anonymous w serwisie YouTube  - w postaci filmu (dostępny poniżej). Hakerzy przyznają w nim, że to właśnie oni są odpowiedzialni za problemy z funkcjonowaniem PSN i stron koncernu.

Jednocześnie niejaki randomtask poinformował na kanale IRC oddziału Anonymous odpowiedzialnego za ataki na koncern, że w ramach grupy powstała nowa jednostka – SonyRecon. Jej celem jest specjalizowanie się w atakach typu Dox na indywidualnych pracowników firmy Sony. Polegają one na wyciąganiu prywatnych informacji na ich temat - takich jak stan cywilny, miejsce zamieszkania, numer telefonu, wykształcenie, czy liczba posiadanych dzieci - i publikowaniu ich w sieci. Jedną z pierwszych ofiar takich ataków był Robert S. Wiesenthal, wysoko postawiony przedstawiciel Sony - historia jego rodziny pojawiła się w internecie. 
 
Kolejnego dnia ukrywający się pod pseudonimem Takai przedstawiciel SonyRecon zgłosił się do jednego z redaktorów serwisu PlayStation LifeStyle. Haker wyjaśnił, że dotychczasowe działania były jedynie początkiem. Jak mówi:

Wszystkie nasze dotychczasowe działania, których świadkiem było Sony, to jedynie akcje zaczepne. Prosty gest, aby wiedzieli, że nadchodzimy. Nie popełnijcie błędu - to co widzieliście i uważaliście za frustrujące, było jedynie wstępem, do tego, co nadejdzie. Oczekujcie nas. [...] Czas na piekielną pobudkę.

Ponieważ jednak ataki na poszczególnych pracowników Sony wzbudziły spore kontrowersje, Takai postanowił to skomentować, mówiąc, że "w każdej wojnie najważniejsze jest rozpoznanie przeciwnika". Zaznaczył jednak, że ataki ograniczone zostały tylko do wysoko postawionych osób w Sony, a nie ich podwładnych. Dodał również, że w działaniach Anonymous są jednak pewne granice. Jak mówi:

Jeśli chodzi o to, czy będziemy zagrożeniem dla bezpieczeństwa kogoś [z pracowników Sony] lub jego rodziny, odpowiedź brzmi: nie. Ustaliliśmy w SonyRecon, że wybryki takie, jak groźba zamachu bombowego, czy fałszywy alarm przeciwpożarowy wykraczają poza pewne granice.

Wielu osobom nie spodobał się także atak na PSN, utrudniający zwykłym użytkownikom korzystanie z tej usługi. Choć członkowie Anonymous zazwyczaj starają się, aby ich działania nie zaszkodziły „cywilom”, w tym przypadku nie do końca się to udało. Jak mówi Takai:

To, co spotkało klientów można określić mianem <szkód ubocznych>. Jesteśmy świadomi faktu, że tymi atakami nie robimy sobie przyjaciół wśród przeciętnych konsumentów. To niefortunne. [...] Pojawiło się wiele nienawiści w sieci i na forach, wielu uważa, że jesteśmy lekkomyślni i karzemy konsumentów bardziej niż korporację. Osobom takim powiedziałbym… zanim nas osądzicie, dajcie sobie trochę czasu, by nas zrozumieć. Sony musi wyciągnąć lekcje o życiu. [...] Sony ruszyło do walki z dziećmi wiedząc, że nie będą oni w stanie sami się obronić. My mówimy: <Ci bezbronni nie są sami>. Sony nie może kroczyć przez internet, bez żadnej kontroli, z poczuciem, że mogą wszystko.

Opamiętanie przyszło dopiero dzień później, tuż przed weekendem - na oficjalnej stronie grupy Anonymous pojawiło się oświadczenie, w którym hakerzy ogłosili zmianę taktyki:

"Zrozumieliśmy, że celowanie w PSN to zły pomysł. Dlatego okresowo zawieszamy nasze działania, zanim nie znajdziemy sposobu na uderzenie w Sony, które nie dotknie klientów firmy. Anonymous jest po ich stronie, reprezentuje ich prawa. Ten atak wymierzony jest w Sony, dlatego zrobimy wszystko, by nie wpływać na graczy, gdyż to pozbawiło by nasze działania sensu. Jeśli staliśmy się przyczyną niewygód dla użytkowników - nie to było naszym celem".

To należy odczytywać, jako chwilowe zawieszenie broni, ale nie ma wątpliwości, że w tym tygodniu znów coś się wydarzy. Anonymous przecież nie wybacza... [Z OSTATNIEJ CHWILI: I wydarzyło się]

Na zakończenie warto jeszcze przypomnieć, czym Sony zasłużyło sobie na gniew hakerów. Sprawa, jaką koncern toczy w kalifornijskim sądzie przeciwko GeoHotowi, to w ostatnich miesiącach jeden z głośniejszych tematów w całej branży gier. Chodzi o duże pieniądze i prestiż, które zdaniem przedstawicieli japońskiego koncernu na szwank naraził genialny haker. Stawką jest także o wolność słowa i szacunek dla klienta - na ich obrońcę kreuje sie Geohot. O co w tym wszystkim chodzi?

GeoHot to komputerowy geniusz, który zasłynął złamaniem zabezpieczeń iPhone'a, w tym roku zaś pojawił się na pierwszych stronach wszystkich technologicznych serwisów internetowych, ponieważ skutecznie obszedł blokady konsoli PlayStation 3, dotąd uważanej za całkowicie odporną na piractwo. Udało mu się to już po raz drugi - wcześniej, w pierwszej połowie 2010 roku - złamał zabezpieczenia korzystając z furtki, jaką zostawiło w konsoli samo Sony, umożliwiając instalację na niej systemu operacyjnego innego, niż fabryczny. Kiedy okazało się, że to luka w systemie antypirackim, japoński koncern zablokował taką możliwość (za sprawą łatki, pobieranej automatycznie przez wszystkie konsole podłączone do Internetu), co jednak rozzłościło środowisko hakerskie. Zdaniem przedstawicieli internetowego podziemia Sony złamało tym samym prawo, zmieniając parametry produktu już przez nich zakupionego. Ta złość przerodziła się w konkretne działania – grupa programistów postawiła sobie za punkt honoru złamanie zabezpieczeń konsoli, czego udało się dokonać pod koniec ubiegłego roku.

Pierwszym dowodem na złamanie zabezpieczeń było wystąpienie z 29 grudnia 2010, kiedy to grupa hakerska fail0verflow na kongresie Chaos Communication Congress w Berlinie obnażyła słabość systemu antypirackiego PlayStation 3, udowadniając w przygotowanej przez siebie prezentacji, że nawet bez zmiany systemu operacyjnego można złamać jej zabezpieczenia. Potwierdził to 6 stycznia 2011 sam GeoHot, który na podstawie techniki, jaką posłużyli się hakerzy z fail0verflow, zaprezentował już konkretny sposób na „złamanie” PS3 bez konieczności sprzętowego przerabiania konsoli. Efekty swojej pracy upublicznił, otwierając drzwi do konsoli na oścież.

Na przełomie stycznia i lutego Sony skierowało pozew sądowy przeciwko George’owi Hotzowi, który tym samym stał się "twarzą" całego ruchu hakerskiego. Rozprawa już ruszyła, ale od tygodni prawnicy spierają się raczej o kwestie proceduralne - kalifornijska sędzina ma wątpliwości, czy na pewno może osądzić GeoHota, jego przedstawiciele dowodzą, że jeśli komuś programista zaszkodził, to centrali koncernu, a nie jej amerykańskiej filii, więc powinien być sądzony w Japonii. W międzyczasie Hotz udał się na wakacje do Ameryki Południowej (prawnicy Sony próbowali udowodnić, że uciekł z kraju i tam się ukrywa), a także nagrał rapowy kawałek, w którym wyzywa koncern, twierdząc, że "pojedzie go gorzej, niż Eminem Mariah Carey" (do zobaczenia: TUTAJ).


Redaktor
Hut
Wpisów4059

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze