69
9.10.2010, 10:19Lektura na 7 minut

Recenzja cdaction.pl - King´s Bounty: Nowe światy (PC)

King's Bounty: Nowe Światy to dodatek do dodatku do King's Bounty, można więc spytać, czy nie jest to czasem "siódma woda po kisielu". Sprawdzał to dla nas zaskakująco surowy nowy współpracownik Berlin. On ocenia grę, wy oceńcie recenzję - jeśli się wam spodoba, powitamy go w ekipie.


CD-Action

King's Bounty: Nowe Światy
Wersja testowana: PC, j. polski
Wydawca: Cenega
Cena: 49,99 zł / 79,99 zł

Miernotę gry komputerowej można zmierzyć prostym sposobem: im bardziej epicki ma podtytuł, tym mniej ma do zaoferowania. King's Bounty: Nowe Światy do chlubnych wyjątków od tej reguły, niestety, nie należy.

Posługując się żargonem gimnazjalnych podręczników (albo inną magiczną mową), można powiedzieć, że: "Nowe Światy są dodatkiem do krypto-dodatku do oryginalnej wersji gry". W tłumaczeniu na język ludzki znaczy to tyle, że rozszerzają po prostu wydaną w zeszłym roku Wojowniczą Księżniczkę. Ta z kolei, szumnie określana jest jako sequel oryginalnego King's Bounty: Legenda, była w istocie tylko sporych rozmiarów dodatkiem. Jeżeli więc przy okazji Księżniczki producenci zwyczajnie odgrzali kotleta dodając więcej przypraw, o tyle przy okazji Nowych Światów próbują jeszcze raz sprzedać nam chrząstki, które zostawiliśmy na talerzu.§

Pomóż wspomóż dopomóż wyjątku czuły
Podtytuł: "Nowe Światy" sugeruje, że w grze znajdziemy zarówno jakiś świat, jak i coś nowego. Wystarczy jednak spędzić przy niej kilkanaście minut, żeby przekonać się, że ani jednego, ani drugiego nie doświadczymy.  Gdyby podstawić w miejsce nazwy "King's Bounty" np. "The Sims", wydawanie Nowych Światów byłoby usprawiedliwione. Wtedy nazwano by je: "Nie mamy pomysłu na tytuł (Akcesoria)", producentom znowu by się oberwało za wciskanie ludziom ochłapów, a wierny fan serii pobiegłby do sklepu i kupił to, czego zasadniczo kupować nie warto. Tyle, że w przypadku King's Bounty, rozmienianie tej niedawno wskrzeszonej marki na drobne, zwyczajnie jej nie służy.

Najnowszy dodatek do King's Bounty nie wprowadza w grze wielu zmian. Prawdę mówiąc, wprowadza ich tak niewiele, że równie dobrze mógłby działać na zasadach zwyczajnego DLC. W pudełku znajdziemy bowiem tylko dwie nowe "kampanie", edytor map, oraz rozszerzenie do Wojowniczej Księżniczki. Cenega sprzedaje Nowe Światy w Polsce w dwóch wersjach: jako zwyczajną paczkę bonusów za 50 złotych, oraz jako zawierający pełną wersję Wojowniczej Księżniczki pakiet za 80 złotych.

Odeprzeć tłumne armie reguły
Dwie nowe "kampanie" to tak naprawdę tylko scenariusze delikatnie modyfikujące rozgrywkę.  Sprowadzają ją wyłącznie do serii następujących po sobie walk i za pomocą wyjątkowo bzdurnych fabuł prowadzą gracza przez zastępy coraz trudniejszych do pokonania wrogów.

W Mistrzu Areny wcielamy się w kmiotka Arthura, który o sławę, chwałę i własne życie walczy na Arenie Tysiąca Cesarzy. Znaczy to tyle, że w trakcie gry biegamy po malutkich podziemiach, kupujemy jednostki, wstępujemy do różnych gildii i walczymy z bossami na arenie właśnie. Jeżeli stwierdzimy, że jesteśmy jeszcze za słabi na "walki fabularne", możemy podjąć się też dodatkowych questów, które sprowadzają się do "zabij tego i tamtego za tyle i tamtyle". Dostajemy więc po prostu okrojoną z niemal wszystkiego wersję oryginalnej gry z możliwością bezpośredniej walki z potężnymi potworami, które we wcześniejszych odsłonach King's Bounty były nagrodą i wyzwaniem dla wytrwałych. Możemy zmierzyć się więc na przykład z gigantycznym żółwiem, pająkiem i żabą, oraz innymi starymi znajomymi: na przykład, z przerośniętą jaszczurką K'Tahu.

Mistrz Areny jest trudnym scenariuszem. Na pewno nie nadaje się dla niedzielnych graczy, ani dla ludzi, którzy przygodę z King's Bounty dopiero zaczynają. Poziom trudności jest w nim wyśrubowany i przebić się przez coraz to silniejszych bossów jest niemal tak ciężko, jak przez "Nad Niemnem" Orzeszkowej.

Obrońca Korony także przyciąga wielkim tytułem. Czytając o tym, co oferuje spodziewamy się więc rozdmuchanej historii opowiadającej o powrocie Amelii w rodzinne strony, gdzie to czeka ją jedna, ostatnia próba, zanim zostanie zapamiętana na wieki, jako Ta Wspaniała... Nie, nic z tego. Zamiast wielkiej i epickiej historii, dostajemy w łapę postać z armią i smokiem, po czym biegamy po liniowej, ograniczonej z każdej strony mapie, walcząc z coraz to silniejszymi przeciwnikami. Potyczek czeka nas kilka, a całość nosi miano dodatku tylko dlatego, że twórcy wprowadzili na pola walki parę utrudnień.

W jednej z walk czeka nas więc przebijanie się przez magiczne pułapki, które zawracają nas na pola startowe, a w innej walka z przeciwnikami kryjącymi się za barykadą. Do tego też, w czasie bitew trafimy na różnego typu utrudnienia, pokroju wieżyczek atakujących nasze oddziały, gdy tylko się zbliżą, oraz budynku który zwiększa obronę wrogich jednostek i dodaje przeciwnikowi raz na jakiś czas nowych żołnierzy, których znowu musimy ubić.

Obrońca Korony daje nam właśnie tyle. Chciałoby się dodać, że "aż tyle", jednak nie dajmy się zwariować. Podobne elementy były już w serii Heroes of Might and Magic od dawna i aż dziw, że nie znalazły się w podstawowej wersji King's Bounty

Na poziomie samej gry, ostatnią rzeczą, którą oferują Nowe Światy jest rozszerzenie Wojowniczej Księżniczki o nowe przedmioty, jednostki, czary, parę zadań i inne małe atrakcje, które wielkich nakładów pracy nie wymagają. Grafika w grze nie uległa zmianie i po dwóch latach już nie wydaje się być cukierkowa wystarczająco, by za ponadczasową uchodzić. Muzyka, która w rozgrywce nam przecież towarzyszy nieustannie jest monotonna i po jakimś czasie staje się zwyczajnie nudna. Zmieniono więc dokładnie tyle, co - znów przywołam legendę - w kolejnych dodatkach z akcesoriami do The Sims. Czyli: nasze ludziki nadal  będą topić się w basenie, jeżeli zabierzemy im drabinkę, ale przynajmniej będą pływać w strojach z H&Mu.

Ostatnim bonusem, który dostajemy razem z Nowymi Światami jest edytor map, o który fani przez ostatnie dwa lata niemal błagali. Wszystko byłoby w porządku, gdyby razem z nim do gry dochodziły jakieś rzeczywiście wartościowe dodatki, jednak w połączeniu z tym, co otrzymujemy sama możliwość tworzenia własnych map nie wystarcza. Cyniczne pytanie, które powinien sobie zadać każdy, kto za lenistwo programistów zapłaci te 50-80 złotych to: "Dlaczego mam płacić  dodatkowo za przedłużanie życia waszej gry?"

Bo nie sięga za obręb ni miecz twój ni obręcz
Cenega reklamuje tę produkcję bardzo ciekawą formułką, którą pozwolę sobie zacytować. Jest to konieczne, bo niedbałość z jaką oficjalna strona sklepu internetowego wydawcy potraktowała Nowe Światy odpowiada niedbałości, z jaką twórcy podeszli do tej gry. Możemy przeczytać więc, że:  

W kampanii „Marszu orków” zapolujesz na potężnego wroga prowadzącego hordy orków przez ziemie Teany. Następnie wcielisz się w najemnika Arthura, który przybywa do świata Litan by zmierzyć się z bandą straszliwych bossów i zostać „Mistrzem areny”. Wreszcie wróć do Darion, gdzie księżniczka Amelia, stawia czołu wyzwaniu, które przyniesie jej tytuł „Obrońcy korony”.  

Z tej zapowiedzi wynika, że Arthur przybywa do Litan w momencie, kiedy pokonasz potężne hordy orków po to, żebyś mógł wrócić do Darion, żeby zostać obrońcą korony. Że jak, że co, że kiedy, że dlaczego? Nie jest to jednak jedyny przypadek niedbałości otaczającej Nowe Światy. Czytanie przetłumaczonych bez polotu dialogów to droga przez mękę - nie ma w nich ani krztyny życia, ani nawet humoru, który przecież jest jednym z najważniejszych elementów świata King's Bounty.

Kupowanie bonusów, które producenci powinni byli wypuścić za darmo jest pomysłem kiepskim. Dlaczego, pomijając już reklamowe chwalipięctwo, nawet podtytuł tego dodatku sugeruje wspaniałe rozszerzenia rozgrywki? Tego nie wiadomo, jednak gdyby ktoś złośliwy przetłumaczył Crossworlds zwyczajnie jako Krzyżoświaty - nie brzmiałoby to tak dumnie i heroicznie. Przede wszystkim: nikogo nie dałoby się nabrać, że warto za ten dodatek płacić takie pieniądze.

Ocena: 3 na 5

---


Plusy

  • To wciąż jest stare dobre King's Bounty
  • Edytor map
  • Fani docenią te kilka małych zmian i dodatków

  • Minusy

  • ...To wciąż jest tylko King's Bounty
  • Lokalizacja bez polotu
  • Cena (szczególnie jeśli masz już Wojowniczą Księżniczkę)
  • ---

    PS Jak podoba się wam recenzja? Damy - a właściwie: dacie - Berlinowi jeszcze trochę popisać?


    Redaktor
    CD-Action
    Wpisów1101

    Obserwujących0

    Dyskusja

    • Dodaj komentarz
    • Najlepsze
    • Najnowsze
    • Najstarsze