75
26.08.2010, 13:42Lektura na 6 minut

Recenzja cdaction.pl - Worms: Reloaded (PC)

Robale powracają, tak jak StarCraft - ze starymi pomysłami na rozgrywkę, ale nową oprawą graficzną, rozbudowanym zestawem opcji konfiguracyjnych i oraz - wsparciem (choć ekstremalnie skromnym) dla Facebooka. Czy więc Reloaded jest równie dobre, jak Wings of Liberty?


Hut

Worms: Reloaded
wersja testowana: PC, j. angielski
Wydawca: Steam
oficjalna cena: 14,99 euro (ok. 60 złotych)

Każdy grafoman, wart swojego mniemania o literackich umiejętnościach, marzy o tekstach, w których może rozwinąć w pełni skrzydła "talentu". Niestety przy Worms: Reloaded się nie wyżyję, bo to gra w sumie prosta, jak przysłowiowa konstrukcja cepa.

Reloaded to oficjalnie PC-towa wersja konsolowego Worms 2: Armageddon, ale tak naprawdę to po prostu kolejny remake klasycznych Robali, do którego dodano wiele z pomysłów, jakie w serii pojawiły się od czasu premiery pierwszej jej części. Od tamtej pory minęło już 15 lat, cykl doczekał się co najmniej trzynastu różnych premierowych odsłon, było więc z czego czerpać. Szkoda jednak, że w Reloaded nie zauważyłem niczego, co byłoby autentycznie nowe i specyficzne tylko i wyłącznie dla tej odsłony (o tym, że coś nowego jednak jest, przekonuje trailer poniżej - ale tak naprawdę tylko pokazuje, że są to drobiazgi).§



Stare, dobre Robale

Podstawowe zasady rozgrywki są takie, jakie były. Na generowanych losowo mapach - znów płaskich, Reloaded powraca bowiem do 2D - kierujemy oddziałem Robali w czymś, co można by nazwać strategią turową. Każda z owych tur trwa sześćdziesiąt sekund (standardowo, można to, jak i niemal wszystko w grze, zmodyfikować), w tym czasie wormsiak może przejść kawałek planszy (jeśli potrzeba, wskakując na jakąś wyższą platformę) i wypalić w przeciwnika (członka innego oddziału dżdżownic) z jednej z kilkudziesięciu dostępnych broni.

Istota rozgrywki to właściwie tych broni wykorzystanie: cały arsenał charakteryzuje się tym, że każdą z jego części składowych obsługuje się nieco inaczej. Niektóre należy zostawić przy przeciwniku, a potem uciekać gdzie popadnie; innymi strzela się po prostu z bliska; część strzela pociskami, których trajektorię zmienia siła i kierunek wiatru, są też takie - dla fanów serii kultowe - które w ogóle rządzą się swoimi prawami, jak na przykład obecne i tu eksplodujące owce. Rzezi robali towarzyszą komentarze wygłaszane przez Wormsy - z założenia dowcipne, czerpiące wypowiedzi z kilkudziesięciu różnych "banków" z samplami. Jest też jeden, polski, niestety mało porywający.

Trybów ci u nas dostatek

Rozgrywkę toczyć można co najmniej na kilka różnych sposobów - zarówno w pojedynkę, jak i w większej grupie, jak również z innymi graczami w sieci. Multiplayer (online albo w trybie hot seat) to właściwie tylko proste pojedynki, więc nie za bardzo jest o czym pisać: ot wybierasz rodzaj meczu, ustalasz parametry i ścierasz się z wrogimi robalami. Więcej atrakcji serwuje tryb dla jednego gracza. Tu, poza pojedynczym, również bogato konfigurowalnym meczem (można np. grać według zasad znanych z Worms: Forts, dostępny jest edytor poziomów, itd.), można pobawić się w Kampanię, oraz dodatkowe tryby Warzone i Bodycount.



Kampania to zestaw 35 misji, z których część polega na walce ze sterowanymi przez AI robalami, ale są też i takie, które np. biorą z Worms: Open Warfare z PSP/DS-a tryb Race, w którym chodzi o to, by szybciej dotrzeć do mety. Albo też wymagają rozwiązania jakiejś wormsowej łamigłówki, np. jak wysadzić się tak, by trafić robalem we wskazany punkt. Wiele radości, ale raczej nie dla weteranów serii - ci połowę kampanii przejdą w godzinę. Z myślą o nich przygotowano więc tryb Warzone, kolekcję 30 pojedynków (z AI), zaprojektowanych tak, by przetestować umiejętności gracza do cna. Tu nie ma właściwie miejsca na pomyłkę, bo plansze wymyślone są tak, byś zawsze miał "pod górkę" (czasem dosłownie - np. gdy umieszcza twój oddział w niecce o stromych ścianach i dnem tak cienkim, że jedna rakieta robi dziurę prowadzącą wprost do znajdującej się pod spodem wody, dla robali zabójczej), a AI absolutnie nie zamierza cię oszczędzać.

Bodycount to dobry oddech po tych zmaganiach - ciekawy tryb, w którym jednym robalem walczymy z kolejnymi falami respawnujących się, coraz silniejszych przeciwników. Ten (jak i inne tryby) ma swoje tabele rankingowe, które pozwalają porównać swoje umiejętności z innymi.


Święty Granat Ręczny

Te wszystkie opcje, ustawienia, możliwości odwracają jednak tylko uwagę od tego, że poza grafiką (w HD Wormsy wyglądają naprawdę rozkosznie), Reloaded nie oferuje wiele tym, którzy mają już jakąś dwuwymiarową wersję Wormsów. Ok, znów można się dżdżownicami pobawić, tym razem w towarzystwie innych dźwięków i na innych planszach, ale to naprawdę już było. Wracając do porównania ze wstępu - Wings of Liberty naprawdę odświeżyło mechanizmy rozgrywki ze StarCrafta, Reloaded to tylko powtórka z rozgrywki, koniec kropka.

Oczywiście to trochę nieuczciwe porównanie, bo złożoność zasad StarCrafta po wielokroć przewyższa "Wciśnij [Spację] by ustawić siłę strzału" w Wormsach, ale o różnicy między studiami Blizzard i Team17 niech świadczy to, że ci drudzy nawet z tym prostym zadaniem poradzili sobie co najwyżej średnio.

O co chodzi? O sztuczną inteligencję - największą, być może nawet jedyną wartą wzmianki, ale bardzo poważną wadę Worms: Reloaded. W grze, która mocno stawia na tryb dla jednego gracza powinna być ona dopracowana do ostatniego algorytmu, tymczasem tak bałaganiarskiego AI nie widziałem dawno. Większość aktywności wykonuje przeciętnie/znośnie, ale np. wybieranie celu ataku szwankuje na całej linii. Komputerowe Robale potrafią zlekceważyć bliskiego śmierci wrogiego Wormsa stojącego tuż obok (wystarczyłby prosty strzał z shotguna) by turlać się na drugi koniec planszy (niekoniecznie z powodzeniem), by zaatakować innego, który co prawda nie był jeszcze aktywny w tej kolejce (to zdaje się główne kryterium wyboru), ale i tak wiele by nie zrobił, bo jest w jakimś dołku, z którego trudno wyjść, na dodatek po "nawisem" skalnym, który mocno ogranicza pole jego strzału. Z drugiej strony, gdy przychodzi do rzucania granatami, komputer po prostu oszukuje. O ile bazooką potrafi strzelić sobie pod nogi, tak granatami (szerzej - rzucanymi ładunkami wybuchowymi) posługuje się z szatańską precyzją, doskonale obliczając, jak odbiją się one od ścian planszy, by po kilku takich rykoszetach bezbłędnie wylądować na głowie przeciwnika. I to niezależnie od poziomu trudności.

Ten bug sprawia, że zabawa pojedynkę jest mocno frustrująca i - zresztą tak, jak to było od zawsze - Robale sprawdzają się wyłącznie w multi (i to szczerze mówiąc bardziej przy jednym komputerze, niż w sieci). Nie wątpię, że to rzecz, którą można łatwo poprawić łatką, być może pojawi się ona już w polskiej wersji gry (niestety jeszcze nie możemy ujawnić, kto będzie ten tytuł u nas wydawał, ale niemal na 99% ukaże się w naszych sklepach, w pudełku). Na razie jednak - ocena nie może być wyższa - a i ta jest uzasadniona tylko wtedy, jeśli zamierzasz grać z innymi.


Ocena: 3,5 na 5

---

Plusy:

  • grafika
  • bogate opcje konfiguracyjne
  • Robale na PC znów w 2D!
  • Minusy:

  • nieprawdopodobnie nierówne AI

  • Redaktor
    Hut
    Wpisów4059

    Obserwujących0

    Dyskusja

    • Dodaj komentarz
    • Najlepsze
    • Najnowsze
    • Najstarsze