Medal of Honor: Militarny doradca Call of Duty broni konkurenta. Słowami: ?Talibowie to małe, twarde gnojki?.
Po wystąpieniu angielskiego sekretarza obrony, w którym krytykował on grę Medal of Honor za to, że w jej trybach sieciowych można grać Talibami, rozpętała się prawdziwa burza. Rząd brytyjski zdystansował się od jego słów, mówiąc, że to „prywatna opinia”, EA wskazało, że w grze nie ma Brytyjczyków, a doradca Call of Duty...
Hank Keirsey, weteran amerykańskich sił zbrojnych, który doradzał m.in. Infinity Ward przy pracach nad Call of Duty 4, a teraz podpowiada studiu Treyarch robiącemu Call of Duty: Black Ops, powiedział serwisowi Eurogamer, że „Talibowie to małe, twarde gnojki”.
W ustach żołnierza to jednak komplement:
„Patrząc na nich z punktu widzenia żołnierza, podziwiam pewne cechy tych ludzi. Oni nie walczą dla Al-Kaidy, a przynajmniej nie wszyscy dla niej walczą. Walczą, bo walczyli od wieków. Jeśli dowiedzą się, że w ich mieście jest jakiś obcy, zejdą z gór ze swoimi małymi Kałachami, zbiorą się w grupę i zrobią wszystko, by wykurzyć intruza. […] Tymczasem media przedstawiają ich, jako ludzi, którzy w nocy odcinają głowy kobietom i dzieciom, a potem wsiadają do samolotu i wlatują w budynki. To niekoniecznie prawda. To robi Al-Kaida, a choć Talibowie ich wspierają, to robią to dlatego, że potrzebują militarnego i finansowego wsparcia. Trzeba to zrozumieć”.
Ten sposób myślenia warto zdaniem Kierseya przełożyć na grę:
„Medal of Honor podchodzi do tematu odważnie, ale to daje szanse, że młodzi ludzie będą mieli większy szacunek dla żołnierzy. Weźmy na przykład operację Anakonda, tę na której bazuje ta gra. Brałem w niej udział. […] Ta operacja jest już [jednak] skończona, tak jak II wojna światowa. A wiele można się z niej nauczyć, wielu rzeczy na temat ludzkiej odwagi i pomyłek. Jeśli będziemy w stanie odtworzyć to w grze, nie mam z tym problemu”.