9
23.12.2020, 16:07Lektura na 6 minut

Creative Outlier Air Sports – wrażenia z ponad sześciu miesięcy użytkowania

Od słuchawek dousznych oczekuję tak naprawdę dwóch rzeczy: by przyzwoicie grały i nie nastręczały problemów z codzienną obsługą. Po ładnych paru miesiącach użytkowania mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że Creative Outlier Air Sports sprawdziły się pod wymienionymi względami bardzo dobrze.


Grzegorz „Krigor” Karaś

To świetnie wyglądający sprzęt. Plastikowy korpus każdej słuchawki opatrzono logo producenta oraz delikatnie świecącym paskiem biegnącym dookoła przycisku. Słuchawki są lekkie, a dodatkowo cechują się szczelnością klasy IPX5. Kształt jest optymalny: pchełki łatwo ułożyć w uchu (ruchem „korkociągu”, co z początku jest trochę dziwne, ale szybko przywyka się – do ułożenia słuchawek w uchu wrócę jednak jeszcze później) i nie wypadają nawet podczas biegania. To dobry sprzęt dla aktywnych – co do tego nie mam wątpliwości.

Byłoby idealnie, gdyby nie trochę zbyt twardo pracujące przyciski: by zrobić z nich użytek, trzeba całość mocno docisnąć, co nie zawsze jest wygodne i przyjemne – koniec końców jednak przyzwyczaiłem się do tego, a i w sumie wspomniane „pstryczki” nie są używane zbyt często. Po skończonej pracy po prostu odkładałem je do etui, które nie jest krzykliwe, a co najważniejsze – pozwala wygodnie podładować słuchawki i przechowywać je, gdy nie są używane (wyłączają się wówczas same). W praktyce więc wspomnianych przycisków używamy jedynie do parowania i włączania sprzętu – resztę można zrobić z poziomu telefonu, co zresztą praktykowałem najczęściej.

Jakość dźwięku
To w sumie zaskoczenie: grają naprawdę przyzwoicie. Outlier Air Sports zapewniają dźwięk, który jest zrównoważony. Wcześniej używałem typowo gamingowej konkurencji z mocno podkreślonymi dołami, przesiadka na sprzęt Creative’a z początku była więc dziwna, szybko jednak doceniłem to, czego brakowało mi poprzednio: bardziej wyrazistej góry, która jednak nie narzuca się syczeniem ani nie brzmi nienaturalnie. Zresztą do dołów tak naprawdę też nie można się przyczepić: bas jest ciepły i czuć go tam, gdzie trzeba – nie dominuje pasma nawet w utworach z wyraźną stopą. Jest tylko jedno ale: dobór gumek.

Nie do końca wiem, z czego to wynika, być może z moich uwarunkowań fizycznych, ale Outlier Sports Air są bardzo czułe na prawidłowy dobór wielkości wkładek. Ostatnio taką sytuację miałem parę lat temu ze sportowymi Jabrami, które przy wszelakiej aktywności bez wcześniejszego przygotowania zestawu traciły na brzmieniu – tutaj jest podobnie. Zbyt małe lub duże gumki sprawiają, że słuchawki grają o wiele gorzej, niż mogłyby w optymalnych warunkach. Dźwięk staje się wytłumiony, basy w zasadzie giną, a góra robi się niewyraźna. By było w porządku, trzeba metodą prób i błędów najpierw dobrać odpowiedni rozmiar, a potem odpowiednio ulokować sprzęt w uszach, wkręcając je na właściwą pozycję. Tak naprawdę wystarczyły mi dwa, trzy dni, by nauczyć się ich używać, potem już nie sprawiały żadnych kłopotów. Również dlatego, że dobrze leżą w uszach i są lekkie. Drobnym minusem jest taka sobie izolacja od dźwięków otoczenia. W warunkach miejskich jednak i tak dobrze jest słyszeć np. nadjeżdżający samochód, koniec końców więc mnie to nie przeszkadzało – ale innym może, wyjściem w tym przypadku jest zakup pianek Comply.

Słuchawki na co dzień
Jeśli chodzi o codzienne użytkowanie, to problemów nie było – no, przynajmniej z drugą parą słuchawek. Uczciwie muszę zaznaczyć, że testowałem dwie pary. Pierwsza, dostarczona jeszcze przed premierą sprzętu, była nader kapryśna i miała tendencję do gubienia sygnału w bardziej „zaśmieconych” elektromagnetycznym szumem rejonach miasta. Słuchawki po prostu cyklicznie przerywały, gdy np. zbliżałem się do punktu dostępowego miejskiej sieci Wi-Fi na przystanku, z którego odjeżdżałem do domu. Kłopoty pojawiały się również w losowych miejscach, gdzie – jak podejrzewam – aktywność radiowa była wysoka.

Powiadomiony o problemie producent wymienił słuchawki na model sklepowy i wtedy problemy się skończyły. Od tamtego czasu słuchawki pewnie trzymały połączenie, nie odmawiając posłuszeństwa niezależnie od okoliczności – trudno jest mi zatem zaliczyć wadę modelu przedsprzedażowego na poczet tego, co ostatecznie trafiło do sklepów. Dmuchając jednak na zimne – gdyby mimo wszystko coś było nie tak, po zakupie w firmowym sklepie Creative’a sprzęt można oddać w ciągu 30 dni bez podania przyczyny. Super sprawa, bo każdy może sobie po prostu sprawdzić i jak coś będzie nie tak, pieniędzy nie straci.
Wbudowane akumulatorki są przyzwoite. Producent deklaruje 10 godzin grania bez przerwy, a z futerałem i doładowywaniem „muszelek” w międzyczasie – do 30 godzin. W praktyce jest trochę mniej – ale niewiele, jeden dzień słuchania z przerwami poza domem wytrzymują spokojnie. Siłą rzeczy czas pracy zależy od głośności i deklarowane 10 godzin jest możliwe do osiągnięcia, jeśli tylko podchodzimy do muzyki zdroworozsądkowo i oszczędzamy uszy. Gdybym miał powiedzieć, jak u mnie wyglądała kwestia ładowania, to etui (z gniazdem USB-C – kolejna zaleta!) lądowało przy ładowarce bardziej z przyzwyczajenia niż konieczności raz na dwa-trzy dni, a słuchawki zabierałem ze sobą, wychodząc z domu, i używałem ich niemal cały czas. Na palcach jednej ręki mógłbym policzyć sytuacje, w których przez ponad pół roku rozładowały mi się gdzieś „po drodze”. Ogółem jestem zadowolony.

hero-outlier-air_c0zd3.jpg

Jeśli chodzi o trwałość, to większych zastrzeżeń nie mam. Wspomniane  „puzderko” zniosło próbę czasu nieźle, pojawiło się na nim parę rys, a zapewne wskutek zabrudzeń rozsuwanie go stało się nieco trudniejsze – różnego rodzaju paprochy zresztą lubią się gromadzić za krawędzią szufladki i trzeba je regularnie przedmuchiwać. Widać, że niewielki prześwit w etui przepuszcza zabrudzenia. Korpusy samych słuchawek sprawdziły się nawet lepiej: wyglądają w zasadzie identycznie, nie licząc delikatnych różnic w tonacji kolorystycznej obudowy przy uszach – siłą rzeczy parę miesięcy kontaktu ze spoconą niekiedy skórą robi swoje. Jest to jednak ledwie zauważalne i trzeba się wykazać naprawdę złą wolą, by wytykać tego rodzaju wady. Zniszczyły mi się za to gumki z kompletu – jedna po prostu się rozpadła. Bez kłopotu zastąpiłem je jednak innymi. Pozytywem jest za to fakt, że przyciski, na które wcześniej narzekałem, zaczęły z biegiem czasu pracować nieco lżej.

Pod względem stosunku ceny do jakości to wyjątkowo udany zestaw. Dobrze gra, nie słychać gamingowego podbicia dołów, od którego z biegiem lat coraz wyraźniej odwykam, na co dzień pracuje pewnie i nie zawodzi. Nie są to słuchawki audiofilskie – miałem w uszach coś, co lepiej gra, równocześnie jednak, by usłyszeć rzeczoną różnicę, trzeba dołożyć już naprawdę sporo. To po prostu bardzo dobrze wyceniony sprzęt codziennego użytku, który nie zawodzi podczas włóczenia się po mieście – a to chyba najważniejsze. Bez dwóch zdań będę używał dalej.

Ocena: 8+

Plusy: lekkie i wygodne • dobry czas pracy na akumulatorach • bardzo dobra jakość dźwięku • etui ładujące • świetny wygląd

Minusy: nieprawidłowy rozmiar gumek znacznie wpływa na jakość dźwięku • twardo pracujące przyciski • tak sobie tłumią dźwięki otoczenia

Cena: 260 zł | Dostarczył: Creative

ParametryRodzaj: douszne • Przetworniki: grafenowe, 5,6 mm, 20 – 20 000 Hz • Mikrofon: 100 – 10 000 Hz, -42 dB • Łączność: Bluetooth 5.0, AAC, SBC, ładowanie etui USB-C • Akumulator: litowo-polimerowy 60 mAh (słuchawki), litowo-polimerowy 380 mAh (etui) • Inne: wodoszczelność IPX5, zasięg 10 m, czas działania – do 10 godzin (słuchawki), do 30 godzin (etui), ładowanie do 2 godzin, sterowanie przyciskami w korpusach słuchawek • Waga: 10 g (słuchawki), 54 g (futerał)

Słuchawki są w sprzedaży np. w sklepach Creative’a i Komputronika.


Czytaj dalej

Redaktor
Grzegorz „Krigor” Karaś

Gdyby mnie ktoś zapytał, ile pracuję w CD-Action, to szczerze mówiąc, nie potrafiłbym odpowiedzieć. Zacząłem na początku studiów i... tak już zostało. Teraz prowadzę działy sprzętowe właśnie w CD-Action oraz w PC Formacie. Poza tym dużo gram: w pracy i dla przyjemności – co cały czas na szczęście sprowadza się do tego samego. Głównie strzelam i cisnę w gry akcji – sieciowo i w singlu. Nie pogardzę też bijatyką, szczególnie jeśli w nazwie ma literki MK, a także rolplejem – czy to tradycyjnym, czy takim bardziej nastawionym na akcję.

Profil
Wpisów584

Obserwujących23

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze