2
30.11.2020, 18:30Lektura na 5 minut

[Sprawdzam] Są we mnie dwa wilki

Jeden chce grać w Soulsy, drugi w match-3 na komórce. 


Iza „9kier” Pogiernicka

 


Dark Souls III

PC, PS4, XBO | From Software | akcja • eksploracja • dark fantasy

Odpaliłam Dark Souls III ku uciesze widzów i choć nie obyło się bez licznych upomnień – niektórzy ludzie po prostu nie potrafią czy nie chcą powstrzymać się przed tzw. backseat gamingiem, czyli mówieniem komuś, co robić i jak grać – ogólnie swoje doświadczenie z początkiem oceniam raczej pozytywnie. Na pierwszą prawdziwą przygodę z Soulsami wybrałam klasę uważaną ponoć za najłatwiejszą (maga) i oczywiście już na pierwszym bossie (Iudex Gundyr) umierałam w trzy sekundy, dopóki nie odkryłam, że zamiast biegać warto się niemal nieustannie turlać. Później poszło już z górki, ale na początku jako że na co dzień na padzie gram tylko w gry 2D, zdarzało mi się, przyznaję, niechcący rzucić czar lub podejść do przeciwnika i wypić estusa. Po jednej sesji z Dark Souls III czuję się znacznie bardziej komfortowo – weszłam do pierwszej prawdziwej lokacji, spalił mnie smok (był to mój dziesiąty zgon) i na razie podziękowałam From Software, ale nie wykluczam, że jeszcze do „trójki” wrócę. Ani konwencja, ani tło fabularne, ani narracja do mnie nie przemawiają – na przykład kompletnie wyłączam się w czasie dialogów, bo po prostu mnie nudzą, i muszę je odpalać ponownie, żeby nie ominąć jakiejś ważnej informacji – lecz jest w tej mechanice coś takiego, co mnie pociąga. I nie tylko dlatego, że gra mną pomiata oraz że przeprosiłam się z tarczą, której zwykle nigdzie nie używam. Lubię dysproporcję rozmiaru między postacią gracza a oponentem i kiedy zobaczyłam, jak Yhorm Gigant podnosi się w pierwszej cutscence… ach! Pewnie nigdy do niego nie dotrę, ale kto wie.

 


Oh…Sir!! The Insult Simulator

PC, PS4, XBO, NS, And, iOS | Vile Monarch| logiczna • pojedynki na wyzwiska • multiplayer

Rozegrałam w Oh…Sir!! – swoją drogą, mnie też drażni ten brak spacji po wielokropku, ale nie będę się kłócić z oficjalnym tytułem gry – dopiero dwa czy trzy krótkie werbalne pojedynki i na pierwszy rzut oka wydaje się świetną produkcją imprezową. To starcia gentlemenów (jest też gentlewoman), w których gracze łączą poszczególne kawałki zdań w długie wyzwiska, a ich przedstawiciele wykrzykują je w iście brytyjskim stylu, popijając wiązanki herbatą. Część fraz jest wspólna, inne dobiera się z osobistej puli. Każda postać ma słaby punkt – jak strach przed śmiercią czy bycie nie na bieżąco ze współczesnością – dzięki czemu można dowalić jej wyżej punktowanym wyzwiskiem, mówiąc że niedługo kopnie w kalendarz albo nie potrafi korzystać ze smartfona. Obelgi są absurdalne, od „twój kraj nie jest nawet częścią Europy” (za co zresztą zdobyliśmy osiągnięcie na XBO!) po „twoja mama nigdy nie wyszła z okresu dojrzewania”, a kombinacji jest mnóstwo. Nie wyobrażam sobie grać w to zbyt długo, ale kiedy czekam na zagotowanie wody na herbatę, nie mam nic przeciwko. Swoją drogą, w chwili pisania tego tekstu gra jest przeceniona na Steamie do 2 zł z hakiem… z siedmiu.

 


Frozen Free Fall

And, iOS | Jam City, Inc. | logiczna • free-to-play • mnóstwo zawartości

Moja relacja z Frozen Free Fall – grą typu „połącz trzy” w konwencji „Krainy lodu” – jest burzliwa i wieloletnia. Czasami gram w nią na telefonie codziennie przez kilka tygodni, czasami rzucam ją w kąt na rok. Obserwuję tylko zmiany – coraz więcej zawartości, której nie byłabym w stanie wyczerpać, grając rzadziej niż kilka godzin dziennie. Specjalne wydarzenia (w tym takie, które nie wymagają żyć), zachęty do przechodzenia poziomów fabularnych, dekorowanie własnego miasteczka, kolekcjonowanie różnych rodzajów walut… W głowie mi się od tego kręci. Są też inne zmiany, np. konieczność stworzenia osobnego konta, bo niedługo sejwy nie będą już przechowywane w chmurze Google Play. Kilka lat temu na pewien czas wkręciłam nawet we Frozen Free Fall enkiego i trochę się ścigaliśmy – teraz robimy to samo w Monster Train. FFF jest bardzo ładnie i czytelnie animowane, poziomy są naprawdę zróżnicowane (czasówki, rozpalanie ognisk, zbieranie kwiatów, liści czy miodu, niszczenie lodu, bombek, zbieranie figurek… mogłabym tak wymieniać naprawdę długo) i jest ich mnóstwo, da się też bez problemu grać bez mikropłatności. Proszę bardzo, oto moje „guilty pleasure” – polecam wszystkim casualom, bo gram ostatnio znowu, mimo że nawet nie lubię „Krainy lodu”. PS: Uprzedzając pytanie o wersję konsolową (Frozen Free Fall: Snowball Fight): nie miałam z nią styczności, ale zwiastun sugeruje, że to nie to samo.

 

„Sprawdzam” to cykliczny segment, w którym co poniedziałek przyglądam się trzem ogrywanym akurat produkcjom – głównie niezależnym, ale nie tylko. Jeżeli ci się podoba, zachęcam do rzucenia okiem na POPRZEDNIE ODCINKI

Jeśli masz ochotę razem ze mną poznawać nowe tytuły, zapraszam na MÓJ KANAŁ NA TWITCHU (od wtorku do czwartku od ok. 13, w piątki od ok. 20, a w soboty od ok. 16). Do zobaczenia!


Redaktor
Iza „9kier” Pogiernicka

Streamuję w przyjemnej atmosferze gry, których nie znasz. Zajrzyj: www.twitch.tv/9kier ;)

Profil
Wpisów383

Obserwujących27

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze