3
21.10.2018, 17:25Lektura na 3 minuty

Uniwersum Metro 2035: „Czerwony wariant” – recenzja książki

Katastrofę udało się przetrwać nie tylko w Moskwie. Również w innych miastach, gdzie pod ziemią splatały się w sieci tunele metra, ocaleni stłoczyli się, próbując dożyć kolejnego dnia. Nie inaczej było w Kijowie. Tyle tylko, że tam czerwona linia metra została odcięta od pozostałych.


Grzegorz „Krigor” Karaś

Nikt nie wie, co się stało. Po prostu wszystkie przejścia zostały zasypane. Wszędzie tam, gdzie wybudowane później linie niebieska i zielona krzyżowały się z najdłuższą i zarazem najstarszą czerwoną, stropy łączników zostały wysadzone, tunele zapadły się pod ciężarem setek ton ziemi, a przejść prowadzących do góry nijak nie dawało się otworzyć. Czerwona linia metra istniała – ale od atomowej nawałnicy nikt się tam nie dostał i nikt nie widział jej mieszkańców.


Tło...
Dla mieszkańców pozostałych dwóch linii czerwona – podobnie zresztą jak i walające się wszędzie egzemplarze botanicznego atlasu pt. „Flora”, z których ktoś skrzętnie wyrwał jedną, za każdym razem tę samą stronę – jest ucieczką. Legendą lub zagadką, która pozwalała zająć myśli i nie zwariować w zamknięciu. I jest to bardzo sugestywnie nakreślone. Siergiej Niedorub napisał powieść, która dobrze pokazuje, jak to jest być tam, na dole. Czytając, przez długi czas nie domyślałem się, w którą stronę pójdzie fabuła – równocześnie jednak łapałem się na tym, że nie tyle zastanawiam się nad osią fabularną, co raczej... wczytuję się w tło. W te z pozoru mniej znaczące akapity, które w przypadku nudnych lektur szkolnych człowiek zwyczajnie przeskakiwał, omijając tym samym opisy i nic niewnoszące do całości mielizny. Tu jest inaczej.

Poświęcając sporo miejsca na takie, wydawałoby się, mniej istotne szczegóły podkijowskiego świata, autor „Czerwonego wariantu” pokazuje, że można stworzyć z nich świetną obudowę dla głównej historii. To trochę jak w teatrze, gdy pod koniec dobrej sztuki okazuje się, że każdy pokazany na scenie rekwizyt ma swoje zastosowanie i coś znaczy. Tu jest podobnie: na ostatnich stronach książki oczywiste staje się, że te drobne szczegóły wprowadzane przy okazji, jako elementy naturalne dla świata zielonej i niebieskiej linii, są w jakiś sposób istotne, a całość tworzy spójny przekaz. Dodatkowo – co jest równie ważną zaletą powieści – elementy te składają się na osobliwą z punktu widzenia mieszkańca powierzchni mieszankę. Czytelnik bardzo sugestywnie doświadcza obcości świata, kontrastu, jaki buduje się, gdy uzmysławiamy sobie choćby, jak bardzo środowisko, w którym żyją ludzie, zmienia ich sposób postrzegania rzeczywistości. Najlepszym przykładem jest to, jak w świadomości mieszkańców tuneli pod Kijowem zakorzeniła się sprawa wspomnianego atlasu z brakującą stroną. Szczegół niewarty dla współczesnego człowieka wzmianki urósł dla uwięzionych pod ziemią kijowian do rangi legendy, zagadki, niemalże mapy prowadzącej do skarbu.


...i historia
Główny wątek to solidna historia, którą widziałbym jako podstawę dla gry RPG w świecie postapo albo przynajmniej jako jedną z jej najważniejszych linii fabularnych. Przeżywszy taką przygodę np. w Falloucie 2, pokiwałbym głową z uznaniem i wspominałbym ją lepiej niż np. fabułę „czwórki”. To losy trójki bohaterów, w tym Jona, nauczyciela z jednej z kijowskich stacji metra, których losy splotły się z losami grupy stalkerów, historią sprzed katastrofy i osobliwym wydarzeniem na powierzchni. Nie ma tu oczywiście sensu przybliżać szczegółów – wystarczy, byście wiedzieli, że książka ma budowę klamrową i w satysfakcjonujący sposób zamyka wątki otwierane na przeszło trzystu stronach powieści.

Zdarzają się niestety słabsze fragmenty. Bywa, że autor, opisując wygląd zburzonego atomem świata i jego nowej przyrody, ucieka w utarte w popkulturze schematy, które rażą powierzchownością. Widać, że szuka kuszących, prostych analogii. Te rzeczywiście są przystępne, ale zubożają książkę. W ostatecznym rozrachunku nie psuje to jednak wizerunku „Czerwonego wariantu” jako dobrej lektury. Fani Uniwersum Metro będą szczególnie zadowoleni, ale powieść powinna sprawić przyjemność wszystkim, których pociąga postapo.

PS: Przed rozpoczęciem lektury nie zerkajcie przypadkiem na ostatnie strony książki, bo w przypadku „Czerwonego wariantu” szczególnie łatwo popsuć sobie w ten sposób frajdę, wdeptując w spoiler.


Czytaj dalej

Redaktor
Grzegorz „Krigor” Karaś

Gdyby mnie ktoś zapytał, ile pracuję w CD-Action, to szczerze mówiąc, nie potrafiłbym odpowiedzieć. Zacząłem na początku studiów i... tak już zostało. Teraz prowadzę działy sprzętowe właśnie w CD-Action oraz w PC Formacie. Poza tym dużo gram: w pracy i dla przyjemności – co cały czas na szczęście sprowadza się do tego samego. Głównie strzelam i cisnę w gry akcji – sieciowo i w singlu. Nie pogardzę też bijatyką, szczególnie jeśli w nazwie ma literki MK, a także rolplejem – czy to tradycyjnym, czy takim bardziej nastawionym na akcję.

Profil
Wpisów578

Obserwujących23

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze