4
28.02.2016, 14:10Lektura na 6 minut

[WEEKEND Z SUPERHOTEM] Polskie, dobre, niezależne

SUPER... HOT... SUPER... HOT... SUPER... HOT...  ... ale to niejedyny wart uwagi indyk, jaki sprezentowały nam w tym roku rodzime sklepy mięsne.


Mateusz Witczak

SUPERHOT
Kadził nie będę. To gra jednego patentu.
Złorzeczył też nie. To świetny patent!

Nasza kickstarterowa duma i chwała zebrała 250 tysi właśnie dzięki niemu. To shooter, w którym czas się wlecze. No, przynajmniej do momentu, w którym zdecydujemy się na ruch, wówczas akcja przyspiesza do poziomu, jaki opisuje newtonowska fizyka. Takie rozwiązanie pozwala na niespotykaną kontrolę pola walki – spokojne lawirowanie wokół świszczących kul i dokładne rozplanowanie kolejnych celów.

A, jest też możność przecięcia kataną nadlatującego pocisku, co jest wdechowe.

Kampania (dość krótka, fakt, acz uzupełniona o sporo wyzwań) uderza w te same tony, co Pony Island, niedawny pieszczoch krytyków, których „kupił” obalaniem czwartej ściany. I tu gracz staje się „więźniem” programu, pchającego go ku kolejnym poziomom. Skrypt bywa opresyjny, podobnie zresztą jak dobiegające uszu „SUPER… HOT”, jakie towarzyszy nam przy powtórce każdej akcji (te chce się oglądać, bo sekwencja, z jaką mocowaliśmy się przez kilka minut, przyspiesza do czasu rzeczywistego).

Na późniejszym etapie tytuł nabiera posmaku gry logicznej. Zeskakując naprzeciw trójce wrogów musisz dokładnie rozplanować, w jakiej kolejności się z nimi uporasz, ocenić, która z czerwonych zbitek wielokątów szykuje się do strzału, z jakiego miejsca nastąpi atak i jaki element otoczenia można wykorzystać, by najefektywniej wytrącić oprawcy broń z ręki.

Pomysł rodaków już chwycił, o czym zresztą niedawno pisaliśmy.

 

Layers of Fear
Bloober zaczął ładnie, bo próbą oderwania Chopina od etykiet wody ognistej (Music Master Chopin). Później krakusi podbili piłeczkę logicznymi A-Menem, poprawili częścią drugą i…

… i ścięli. Basement Crawl przez długi czas dzierżył tytuł „najgorzej ocenianego tytułu na PS4”. A choć reputację studia starał się ratować Brawl, którego posiadacze BC otrzymali za darmo, potrzebowano nowego otwarcia.

 

 

Po roszadach personalnych sklecono horror krzyczący: „hej, jestem podróbką P.T. Kojimy”. I – żebyśmy mieli jasność – nie jest to zarzut.

Layers of Fear nie sili się na kreatywność w temacie opowiadania historii. To kolejny, niespieszny walker, który – wzorem Gone Home’a/Everybody’s Gone to the Rapture/Kholata/The Stanley Parable – chce nam się przedstawić przez poupychane wszędzie karteluszki. Ale trzyma też w zanadrzu, jeden, konstytuujący swe istnienie zamysł.

Gra, podobnie jak P.T. właśnie, potrafi zagrać ciągle zmieniającym się otoczeniem. Gdy odwrócimy głowę – przestrzeń, jaką widzieliśmy przed momentem, może być czymś diametralnie różnym. Ciągle zmieniający się układ pomieszczeń i ich elementów (szczególną uwagę poświęcono obrazom, główny bohater to wszak malarz) rzeczywiście dezorientuje.


Solstice
Skądinąd Wam znane MoaCube (bo przecież ograliście Cinders z CDA 04/2014, prawda?) długo kazało nam czekać na kolejną ze swych powieści wizualnych. Ale czekać było warto.

Podczas poetyckiego wprowadzenia poznajemy doktora Galena, jednego z tych uroczych żartownisiów, z jakimi babcie chciałyby wyswatać swe wnuczki. Wraz z karawaną zmierzającą do skrytego w śniegach miasta, lekarz odnajduje nieprzytomną Yani, która po krótkiej rekonwalescencji wyrasta na drugą z grywanych postaci.

Solstice to kryminał, w ramach którego sukcesywnie zrywamy maski z mieszkańców idyllicznej osady. Ozdobą są tu nie tylko ładne grafiki, ale – przede wszystkim – barwne, złożone postaci i błyskotliwe dialogi. Przygoda jest w sporym stopniu nieliniowa, a jeśli myszka omsknie się nam przy którejś decyzji, to nic nie stoi na przeszkodzie, by –jak w Life is Strange – nieco sobie akcję przewinąć.

Dla tych, którym czerwieniły się policzki podczas licealnych czytanek „Moralności Pani Dulskiej” i dla tych, którzy lubują się w burzeniu obyczajowego tabu (nic Wam nie zdradzę, nicponie, ale podpowiem, że w podobne tony uderza często Jane Jensen) – lektura obowiązkowa.

***

Na kolejnej stronie przeczytacie o niezależnych produkcjach rodem znad Wisły, które jeszcze na stołach nie wylądowały.


Redaktor
Mateusz Witczak

Do lutego 2023 prowadziłem serwis PolskiGamedev.pl i magazyn "PolskiGamedev.pl", wcześniej przez wiele lat kierowałem działem publicystyki w CD-Action. O grach pisałem m.in. w Playu, PC Formacie, Playboksie i Pikselu, a także na łamach WP, Interii i Onetu. Współpracuję z Repliką, Dwutygodnikiem i Gazetą Wyborczą, często można mnie przeczytać na łamach Polityki, gdzie publikuję teksty poświęcone prawom człowieka, mniejszościom i wykluczeniu.

Profil
Wpisów3462

Obserwujących20

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze