25
31.01.2016, 18:30Lektura na 6 minut

[Weekend z XCOM 2] 8x inwazja

Obcy atakują Ziemię! Wśród tego bardzo, bardzo ogranego schematu zawsze da się znaleźć coś, co wybije się z tłumu. Czy na plus, czy na minus, to już inna sprawa. Oto zatem mój subiektywny wybór inwazji, które zapadły mi w pamięć.


Smuggler

Pierwsza inwazja z kosmosu

Wydana w 1898 książka H.G. Wellsa „Wojna światów” była bodaj pierwszą w historii książką opisującą inwazję obcej cywilizacji na Ziemię. I tym samym od razu ustaliła niemiłosiernie powielany kanon gatunku: Obcy są paskudni (macki!), traktują nas tylko jako źródło pożywienia/bydło rzeźne, dysponują ogromną przewagą technologiczną (pojazdy opancerzone i latające, gazy bojowe, ogromne mechy (!), broń laserowa (!)) i zamierzają zasiedlić Ziemię, gdyż ich ojczysta planeta umiera. I choć powieść była wówczas krytyką angielskiego imperializmu oraz „misji białego człowieka” („jeśli mam nowocześniejszą broń, to mam moralne prawo zniszczyć twoją cywilizację i zrobić z ciebie niewolnika”) to do dziś dobrze się czyta, jako „wiktoriańskie postapo”. Myślę, że to lektura obowiązkowa dla każdego szanującego się fana sf, nawet pomimo lekko archaicznego już języka. Książkę kilka razy przenoszono na ekrany, niestety zawsze „uwspółcześniając” realia, co moim zdaniem na zdrowie adaptacjom nigdy nie wyszło. Ostatnia próba pochodzi z 2005.

?Najdziwaczniejsza inwazja z kosmosu

„Marsjanie atakują” Tima Burtona to chyba najbardziej groteskowa wizja inwazji Obcych na Ziemię w dziejach kinematografii. Tytuł ów będący pastiszem marnych filmów SF z lat 50 oraz jeszcze marniejszych „pulpowych” powieści SF, albo was powali czarnym humorem, albo się od niego odbijecie z grymasem „ale o co tu, @#$%, chodzi?!”. Krótko mówiąc, budzi dość skrajne oceny. Moim zdaniem warto, a jeśli lubisz Tima Burtona, to wręcz trzeba. W razie czego polecam też „Killer Klowns from Outer Space”. Co prawda nie Burtona ale też DZIWNE.

Najbardziej epicka inwazja z kosmosu

Najwspanialsza dla mnie – to oczywiście cykl gier Mass Effect. Cóż może być bardziej epickiego od hord niewpostrzymywalnychm blisko dwukilometrowych Żniwiarzy dokonujących cyklicznie, od milionów lat, skutecznej „eradykacji” wszelkich wysoko rozwiniętych form życia w całej Galaktyce? Odpowiadam – @#$%, nic!!! Trylogia ME to absolutny top moich gierkowych doznań (sorry, Geralt). I choć zakończenie ME3 wielu graczom zupełnie nie przypadło do gustu, to powtórzę to, co napisałem przy okazji jej recenzji – gra nader solidnie kopnęła mnie w emocjonalny odpowiednik jąder. Zabrzmi to masochistycznie, ale marzę o tym, by choć jeszcze raz w życiu taki równie intensywny „uczuć” przy kompie zaliczyć. Jeśli jeszcze nie graliście – zazdroszczę tego, co was dopiero czeka.

Najbardziej podstępna inwazja z kosmosu

Miałeś kiedyś uczucie, że dobrze ci znany człowiek – może nawet ten najbliższy – to już nie ta sama osoba? Że jest jakaś… obca. Inna. Zimna. Odległa. Pewnie tak. Na tym paranoicznym odczuciu bazowała powieść Jacka Finneya „Inwazja porywaczy ciał”, napisana we wczesnych latach 50-tych, którą potem chętnie ekranizowano (najlepsza wersja to moim zdaniem film z 1978, z Donaldem Sutherlandem w roli głównej). Książka powstała w czasie obsesji rozpętanej przez senatora McCarthy’ego, widzącego wszędzie komunistów, ich zwolenników i spiski owych kreatur – i opowiadała o inwazji Obcych, którzy cichcem podmieniali realnie istniejących ludzi na ich nieludzkie klony/kopie.


Redaktor
Smuggler

Byt teoretycznie wirtualny. Fan whisky (acz od lat więcej kupuje, niż konsumuje), maniak kotów, psychofan Mass Effecta, miłośnik dobrego jedzenia, fotograf amator z ambicjami. Lubi stare, klasyczne s.f., nie cierpi ludzkiej głupoty i hipokryzji, uwielbia sarkazm i „suchary”. Fan astronomii, a szczególnie ośmiu gwiazd.

Profil
Wpisów253

Obserwujących52

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze