46
13.06.2015, 13:09Lektura na 6 minut

[Papka] Zator w kanale

W nowym CDA oddaliśmy rodzimym juberom cztery strony (które to zresztą najlepiej przeczytać głosem Krystyny Czubówny). Praca nad tekstem zbiegła się akurat z Wielką Internetową Dramą. A skoro emocje już opadły – poświęćmy jej kilka dodatkowych linijek.


Mateusz Witczak

Półżartem uznaliśmy kiedyś z kolegą Berlinem, że aby odnieść sukces na polskim YouTubie, należy zastosować się do jednej z dwóch prostych zasad:

1) mieć piętnaście lat,

2) jeśli nie ma się piętnastu lat, udawać, że ma się piętnaście lat.

Oczywiście to rażące uproszczenie i oczywiście piętnastolatek może zabrać wartościowy głos. Jakkolwiek okrutnie to jednak zabrzmi, sztuki dyskutowania trzeba się nauczyć, a wartościowe stanowisko zazwyczaj da się zabrać, mając duże obycie i spory bagaż doświadczeń. Dramat, o którym wam tutaj opowiem, dostarczy temu stwierdzeniu kilku argumentów. Mimo komediowych akcentów historia ta będzie przykrym świadectwem intelektualnego uwiądu, jaki panuje w rodzimych internetach, a zarazem żywym dowodem na to, że nie powinno się dorastać na oczach setek tysięcy ludzi.

AKT I

Główną rolę w naszej opowieści odgrywa Jutuber A, człek skądinąd doświadczony, o 34-letnim stażu na tym łez padole, legitymujący się wyższym wykształceniem (licencjat z prawa), mający w portfolio współpracę ze sporym pismem branżowym i dużą stacją telewizyjną. Na jutubową scenę wkroczył lata temu i stał się – dzięki mądrze zawieranym sojuszom – graczem sporego kalibru, dziś stoi za nim ponad 160 tys. subskrypcji i 40 milionów wyświetleń. Pierwsza rola, w której zobaczył go wyżej podpisany, była przekomiczna. Oto jego partner sceniczny stwierdził w relacji z Gamescomu, że „jako jedyna ekipa z Polski nie są finansowani przez twórców gier, co oznacza, że nie będą oni (znaczy się twórcy – przyp. red.) w te materiały ingerować”. Słusznie, w końcu CDA i inne media od dawna są w rękach Square, EA, Cenegi i kondominium rosyjsko-niemieckiego pod żydowskim zarządem powierniczym. Komentarz wspomnianego funfla był tym zabawniejszy, że w siedmiominutowym filmie cztery minuty zajmują peany na cześć słuchawek Pewnego Dużego Producenta, w jakich to zresztą pochwałach przoduje wspomniany Jutuber A.

Był to jednak zaledwie przedsmak przed magnum opus, które ów kanałowy Marlon Brando popełnił przed miesiącem. Gdyby wziąć do ręki ołówek i notes, wyszłoby, że jego Wielką Sztukę obejrzało kilkaset tysięcy graczy, sama intryga nie należy przy tym do finezyjnych. W zawiązaniu akcji Jutuber B twierdzi, iż Jutuber A niezbyt elegancko podkręca sobie klikalność kanału, wrzucając w tagi filmów takie sformułowania jak „pośladki”, „biust” i „cycki”, a także nazwy kabaretów, wymowne „sex” i „blow job” oraz – gwałtu, rety! – ksywki kolegów po fachu (niektóre zresztą upstrzone skrzącymi od inteligencji komentarzami w rodzaju „Jutuber B okrada małe dzieci”). Film, na którym Jutuber A tłumaczy się z procederu, ogląda 250 tys. ludzi. Obrona to zresztą licha, bo też bazująca na stwierdzeniu, że ów „miał urodziny i trochę szumiało mu w głowie”.

AKT II

Nadążacie? To dobrze, bo pora na mocny, fabularny twist. Jutuber C nagrywa godzinną połajankę, w której zarzuca Jutuberowi A, że ten – między innymi – tak jakoś od niechcenia podał mu rękę na IEM-ie, a tak w ogóle to go nie poznał, walił na fanpage’u Jutubera C takie byki, że klękajcie narody, a jak zorganizował spotkanie, to były na nim małe zapiekanki i szybko skończyła się cola. Jutuber D dokłada, iż Jutuber A obgaduje Jutubera E, co potwierdza na swoim kanale Jutuber E, mający zresztą kolejny zarzut względem naszego bohatera, bo też ów (ponoć) niesłusznie przypisał sobie zdobycie nagrody na konkurs. Jutuber F ma mu natomiast za złe, że ten nazwał go „małym pedałem”. Cały teatrzyk trwa kilka dni, podczas których Jutuber A traci tyle subskrypcji, że wypada z listy stu najchętniej oglądanych. W tle pojawiają się – oczywiście – także wątki finansowe.

AKT III

(Mówi na stronie): Sam miałem lat naście i to wcale nie tak dawno temu. Myślicie, że sam nie mam na koncie gimnazjalnych dram w stylu „ten mnie obgadał, a ta mi się podoba, ale jej nie powiem, a ten to $#*% jest”? Ano mam. Sęk w tym, że moich popisów nie oglądały setki tysięcy ludzi. Ludzi, którzy tym przedstawieniem żyją i żywo komentują (często wyjątkowo agresywnie). YouTube to świecznik, a jego gwiazdy docierają do znacznie większej liczby ludzi niż – chociażby – CDA. Dopóki wykorzystują swoją popularność do tego, aby się publicznie bawić, cudo, serio, pozostaje mi przyklasnąć. Problem zaczyna się, gdy chcą nam opowiedzieć coś więcej niż historię o tym, jak to w Minecrafcie napadły ich creepery. Do tych, którzy wcielili się w tym tekście w role drugoplanowe, pretensji mieć nie można, choć przykro ogląda się podobnie gówniarskie prztyczki.

Do Jutubera A już owszem.

Ów nie tylko babrze się w kiepskich dramach, ale też omawia na swoim kanale tzw. Poważne Tematy, chociażby legalizację prostytucji. Tłumaczy swoim widzom, na czym polega inflacja i relacjonuje wizytę Obamy w Polsce. Poziom tychże „analiz” jest – moim skromnym zdaniem – płyciutki. Taki komentarz do pierwszej tury wyborów prezydenckich, razi naskórkowym podejściem do tematu i nie wykracza poza poziom wiedzy potocznej, którą studenci politologii obśmialiby na wszystkie strony. Mnóstwo tu komunałów („to pokazuje, jak bardzo trzeba walczyć do końca”), brakuje konkretu („wyciągano niesmaczki, brudy, takie rzeczy”), a znajdzie się i trochę wulgaryzmów („PiS miał przes****”). Panie redaktorze, ja jestem skromny pisarczyk, co to sobie siedzi w grach, ale wydaje mi się, że komentując wynik wyborów wypada, ja wiem, podać ten wynik. Podobnie jest i przy innych okazjach. Ot, ostatnimi czasy Jutuber A zabrał głos w sprawie samorozwiązania parlamentu. No panie redaktorze, co zyska pański widz, kiedy usłyszy banialuki w stylu „mam wrażenie, że ludzie są zmęczeni (…) każdy, kto daje ludziom to, czego chcą, zyskuje”. Uważałbym też z arbitralbnymi stwierdzeniami. Na jakiej podstawie stwierdza, że ludzie tego samorozwiązania chcą? Wypadałoby się na coś powołać.

Ale nie ma się z czego śmiać – ten Głos dociera do setek tysięcy par uszu. I prywatnie jest mi piekielnie przykro, że brzmi on cieniutko.

AKT IV

Cholera jasna – kliknięcie myszy dzieli was od wypowiedzi ekspertów, którzy są w stanie wytłumaczyć prosto rzeczy bardzo zawiłe. Tak jak w CDA nie piszemy o polityce czy ekonomii(*), tak polityk i ekonomista niekoniecznie znają się na grach. Wiem, że ten tekst nie zmieni wiele, ale nie wsłuchujcie się w podobne głosy i nie uczcie się od nich tego, jak dyskutować.

PS: Swoją drogą Jutuber A tego komentarza raczej nie przeczyta, gdyż – jak przyznał – „jest mu trudno (czytać CDA - przyp. red.), bo teksty są nietargetowane do jego poziomu inteligencji”. I na tym jednym polu przyznaję – masz Waść całkowitą rację. I mam nadzieję, że nigdy nie będą.


(*) A moglibyśmy, mamy specjalistów z dyplomami.


Redaktor
Mateusz Witczak

Do lutego 2023 prowadziłem serwis PolskiGamedev.pl i magazyn "PolskiGamedev.pl", wcześniej przez wiele lat kierowałem działem publicystyki w CD-Action. O grach pisałem m.in. w Playu, PC Formacie, Playboksie i Pikselu, a także na łamach WP, Interii i Onetu. Współpracuję z Repliką, Dwutygodnikiem i Gazetą Wyborczą, często można mnie przeczytać na łamach Polityki, gdzie publikuję teksty poświęcone prawom człowieka, mniejszościom i wykluczeniu.

Profil
Wpisów3462

Obserwujących20

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze