12
23.12.2014, 15:00Lektura na 3 minuty

[Kalendarz adwentowy cdaction.pl] Dzień dwudziesty trzeci

Ja nawet nie wiem, czy to jest gra, więc raczej mnie nie cytujcie. Jedno jest pewne: to jedno z najdziwniejszych doświadczeń 2014 roku. Jeżeli nie spróbujecie – będziecie o nie ubożsi, bo drugiego takiego tytułu po prostu nie ma i (oprócz ewentualnych sequeli) najprawdopodobniej nie będzie.


Dawid „spikain” Bojarski

...no bo rzadko trafia się na grę, w której można zrobić coś takiego:


Tomodachi Life
 to dziwoląg na Nintendo 3DS, w którym bierzemy własne Mii (wirtualny awatar), dodajemy kolejne (znajomych, rodzinę, gwiazdy rocka, prezydenta, kogokolwiek), ustawiamy im wszystkim odpowiednie osobowości (zgodne z prawdą lub wręcz przeciwnie) i obserwujemy ich życie, pośrednio na nie wpływając. Możemy kupować im stroje, wystroje pomieszczeń, akcesoria (zwykłe i absurdalne), podejmować wybory, pomagać im kichnąć, grać z nimi w mini-gry, zdejmować kraba z rękawa...

krab_bzp2e.png

...w zasadzie gdyby tak wymieniać, prawdopodobnie mógłbym tu spędzić resztę roku i nie wspomnieć o wszystkim. Najbardziej zaskakujące jest to, jak trafnie gra potrafi czasem zinterpretować relacje pomiędzy wami i waszymi bliskimi. Na przykład bezbłędnie pokazała, jak wygląda duża część nocy spędzonych z moją lubą:

lozko_bzp2e.png

Choć psychodela i niedorzeczność wylewają się w Tomodachi Life z każdego kąta, najbardziej odjechane są sny. Towarzyszy im najczęściej charakterystyczna, niepokojąca muzyka (ktoś dobrze oddał za pomocą dźwięków uczucia towarzyszące koszmarom), a same sny przybierają formy bezsensownych mini-gier lub pokazów, z których najczęściej trudno cokolwiek zrozumieć. Czasami zdarzy się więc, że wasze Mii śnić będzie o spacerze na molo, podczas którego z wody wynurzy się wielka głowa Elvisa (zakładając, że dodaliście go do gry). Innym razem po przebudzeniu zobaczycie komunikat, że "to nie ma żadnego sensu, ale znalazłeś szpinak".

szpinak_bzp2e.png

Spędziłem przy Tomodachi Life sporo czasu, ale pewien jestem, że nie widziałem wszystkiego. Na przykład ostatnio odpaliłem grę na parę minut i miałem okazję zagrać w "Tomodachi Quest", czyli dość prymitywnego erpega, w którym główne role obsadzono stworzonymi przeze mnie Mii. W ten oto sposób mój syn (na żywo nie istnieje, ale Tomodachi Life postanowiło samoistnie związać mnie z moją kobietą – bez podpowiadania – i po jakimś czasie urodziło się coś podobnego i do mnie, i do niej) przy asyście kilku innych osób przeszedł przez dungeon, na końcu którego czaił się boss – telewizor kineskopowy.

quest_bzp2e.png

Chciałbym tu teraz dodać, że "kupujcie i bawcie się dobrze", ale nie mam zielonego pojęcia, czy poleciłbym Tomodachi Life komukolwiek. Sprawiła mi mnóstwo radości (każda gra, w której mogę ubrać Adziora w strój chomika i karmić go sushi to natychmiastowe GOTY), ale domyślam się, że ludzie nie trawiący humoru rodem z psychiatryka mogą cisnąć konsolą o ścianę. Pozostawię wam więc tylko jedno pytanie, na które sami będziecie musieli sobie odpowiedzieć w głębi ducha:

satanism_bzp2e.png

Redaktor
Dawid „spikain” Bojarski

Redaktor naczelny CD-Action. Zagraj w Unavowed.

Profil
Wpisów3672

Obserwujących37

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze