26
8.11.2014, 10:10Lektura na 5 minut

[Kilka godzin z...] Call of Duty: Advanced Warfare

Jedno trzeba przyznać – koncernowi Activision po raz kolejny udało się rozbudzić zainteresowanie graczy; wywołać wrażenie, że oto szykuje się następna odsłona Call of Duty, którą po prostu trzeba mieć. Czy jednak za machiną reklamową i twarzą Kevina Spacey'a szczerzącą się w reklamach rzeczywiście kryje się gra, której warto poświęcić czas?


CD-Action

Odpowiedź nie jest wcale jednoznaczna. Wszystko zależy od osobistego stosunku do serii Call of Duty. Ci, którzy wiernie kibicowali jej od kilku lat – nawet jeśli ich uczucie osłabło po niezbyt udanym ubiegłorocznym CoD: Ghosts – dostali produkcję, która na nowo rozbudzi ogień namiętności. Ci jednak, który „codzik” zbrzydł już dawno zrazić się mogą jeszcze bardziej – oto bowiem pod kolorową, pełną wybuchów otoczką dostaliśmy to samo show, ten sam spektakl, który znamy już od lat.

Pełnowymiarową – i w pełni wyważoną - recenzję Advanced Warfare znajdziecie w najbliższym numerze CD-Action. Tu kilka pierwszych wrażeń. A nuż pomogą wam w podjęciu decyzji czy dać nowemu CoD-owi szansę? Dla wygody – w punktach:

  • Potęga twarzy – pierwsza rzecz, która rzuca się w oczy po rozpoczęciu gry to nie nowe, futurystyczne zabawki i nie nowy bohater a jakość, z jaką odtworzono tu wygląd i mimiczną pracę ludzkiej twarzy. Czegoś takiego jeszcze dotąd nie było i szczerze mówiąc miałem parę momentów, w których czułem się przez to aż nieswojo (poczytajcie o dolinie niesamowitości). Ta technologia animacji robi jednak niemałe wrażenie i wyraźnie wskazuje, że poszukiwania w tym kierunku na pewno przyniosą efekty – spodziewam się więc, że coraz częściej postacie z konsoli będą zwracały do nas facjaty ekstremalnie realistyczne, prawdziwe
  • America, Fuck Yeah! - Call of Duty to gra, która cieszy niezwykłą popularnością w USA, ponieważ buduje i wspiera amerykańskiego ducha patriotyzmu, na lewo i prawo szafując narodowymi symbolami i „dzielnymi jankeskimi chłopcami niosącymi pokój światu”. Pod tym względem nowy CoD jest naprawdę Advanced – w jednej z pierwszych scen mamy za zadanie oddać honory koledze, poległemu na polu walki, w kolejnej kamera przesuwa się powoli nad dziesiątkami trumien przykrytych flagą z „gwiazdami i pasami”. W Europie może to działać jak płachta na byka – sam nigdy nie miałem z tym elementem CoD-a problemu, ale w Advanced Warfare jest on podkręcony do kwadratu, co trochę przeszkadza.
  • Advanced Warfare – owo „podkręcenie” dotyczy też wojny przedstawionej w grze. Mało tu tradycyjnych karabinów, standardowych granatów, zwyczajnych śmigłowców – wszystko jest „technologically advanced”, działa nieco inaczej, niż w obecnej rzeczywistości, potrafi zaskoczyć. Dzięki temu sceny znane już z gier Call of Duty nabierają nowego wymiaru: a to dlatego, że podczas desantu na pozycje wroga eksplodują wokół nas dziesiątki rakiet, a nie kilkanaście pocisków przeciwlotniczych; a to dlatego, że kolejne fale przeciwników potrafią zaatakować z góry, korzystając z plecaków rakietowych; a to dlatego, że rzucony do pokoju zajętego przez wrogów granat nie wybucha, ale na kilkadziesiąt sekund odkrywa pozycje wszystkich wrogów. Duża część z tych „innowacji” nie wpływa na esencję gry – nie ma większego znaczenia, czy wybucha rakieta czy „flak” tym bardziej, że dzieje się to na cutscenie. Są jednak zabawki, które naprawdę czynią rozgrywkę nieco inną, jak choćby wspomniane już granaty skanujące otoczenie.
  •  

  • Welcome to Holywood – Jedna rzecz w Call of Duty (niestety?) się nie zmieniła. To filmowość rozgrywki (sama w sobie wcale nie taka zła), oraz jej konsekwencje. Jakie? W tej serii gracz nie ma możliwości wyrazić siebie, zrobić czegoś innego, niż przewidzieli dla niego twórcy. Nie chodzi o liniowość lub nieliniowość rozgrywki – chodzi o sposób docierania do kolejnych węzłów opowieści. Fragment poziomu między jednym animowanym przerywnikiem a drugim mogę przejść tylko na jeden sposób, korzystając tylko z broni danych mi do ręki, tylko w z góry określonych momentach wspinając się na ścianę czy wskakując w przepaść. W Advanced Warfare rzuca się to w oczy tym bardziej, że bohater wyposażony jest w tzw. Exo Suit – kombinezon bojowy, który wpływa na jego możliwości, np. zwiększając mobilność. Sęk w tym, że to teoria – bowiem tak naprawdę z mocy tego urządzenia skorzystać można tylko w z góry przewidzianych miejscach. Mamy więc wielką moc – która zgodnie z hasłem reklamowym gry powinna „zmieniać wszystko” - ale jesteśmy ograniczeni w jej używaniu. To zła decyzja, zły kierunek. Prawdziwie next-genowe Call of Duty powinno między scenami mocno oskrytpowanymi oferować sekwencje, w których przebieg rozgrywki możemy zdefiniować sami, mikro-sandboxy, pozwalające pobawić się z przeciwnikiem w kotka i myszkę na własnych zasadach.
  • Co-op -- Taką możliwość daje poniekąd oddzielny tryb co-opowy o nazwie Exo Suit, w którym wraz z trzema kompanami walczymy z kolejnymi falami botów kierowanych przez AI, z każdą kolejną rundą rozwijając możliwości swojej broni i swojego kombinezonu bojowego. Rozgrywce w tym trybie brakuje trochę celu, ale ma jedną zaletę – przeciwnicy zachowują się w nim, jak gracze w sesjach multi, można więc tutaj całkiem nieźle popracować nad własnymi reakcjami w tego typu rywalizacji.
  • Multiplayer? Tu muszę wstrzymać się od głosu. Na pierwszy rzut oka wydaje się całkiem solidny (a plotki o licznych lagach wydają się przesadzone – sam, mimo „radiowego internetu” z jakiego korzystam, nie miałem żadnych problemów tego typu), ale prawdziwą ocenę wystawić mu można po kilkudziesięciu godzinach grania. Dlatego ponownie zapraszam do najbliższego wydania magazynu CD-Action, gdzie ocenę CoD-owi wystawi weteran Krigore.

  • Redaktor
    CD-Action
    Wpisów1101

    Obserwujących0

    Dyskusja

    • Dodaj komentarz
    • Najlepsze
    • Najnowsze
    • Najstarsze