9
26.09.2014, 21:12Lektura na 4 minuty

Mugen Souls Z ? recenzja cdaction.pl

Jak wiadomo, najgorsze są nie te obiektywnie złe gry, które odrzucić jesteśmy w stanie już po pierwszych minutach, ale te, które stwarzają pozory i zawodzą. Gry takie jak Mugen Souls Z. Recenzja cdaction.pl!


Dawid „spikain” Bojarski

Mugen Souls Z

Dostępne na: PS3
Grałem na: PS3
Wersja językowa: angielska i japońska

Następnym razem, gdy ktoś powie mi, że recenzowanie gier to czysta przyjemność, posadzę go na kilkanaście godzin przed telewizorem i każę grać w Mugen Souls Z. To hiperjapońskie RPG, które kusi sensownie rozwiązanymi systemami i mechanikami, by następnie kazać wam śledzić nieciekawe losy postaci, z którymi nigdy nie chcielibyście mieć do czynienia.

Sequel Mugen Souls z 2012 roku nie różni się w najważniejszych kwestiach od swojego poprzednika. Walki odbywają się w taktycznym systemie turowym, w którym nie jesteśmy ograniczeni gridem czy heksami. Zamiast tego podczas naszej kolejki płynnie biegać możemy od przeciwnika do przeciwnika w ramach określonego okręgiem zasięgu. Opcje podczas bitwy nie odbiegają znacząco od standardowego jRPG – to w gruncie rzeczy dość typowa gra turowa, a możliwość swobodnego poruszania się po arenie walki traktować należy raczej w ramach ciekawostki. Jeżeli tak jak ja należycie do zatwardziałych konserwatystów, którzy najchętniej każdego współczesnego erpega obróciliby w turówkę – sam system prawdopodobnie przypadnie wam do gustu.

Niestety gorzej jest już z opartymi o niego walkami, które szybko okazują się być bardzo nierówne. Przez pierwszą godzinę gry zdążycie zorientować się, że większość przeciwników pokonać można bez szczególnego udziału procesów myślowych, po czym nagle mini-boss rozłoży was na łopatki. Taki zachwiany poziom trudności wywołuje tylko niepotrzebną frustrację. A wystarczyłoby trochę utrudnić zwyczajne walki i podnieść nagrodę za wygraną.

Oprócz zwykłych przeciwników czasami przyjdzie nam zmierzyć się z czymś znacznie większym – głównie w przestrzeni kosmicznej. Poświęcono temu specjalny, osobny system – wybieramy w nim komendy dla G-Castle, statku, który zmienia się w gigantycznego robota. Starcia te są trochę zbyt uproszczone i stanowią niezbyt wyrafinowaną wariację na temat klasycznych, turowych walk w joterpegach.

Na plus zaliczyć trzeba szeroki wachlarz personalizacji i apgrejdów oraz crafting. Możemy tworzyć i ulepszać uzbrojenie, a także za ciężko zarobione pieniądze kupować przeróżne stroje dla naszych słitaśnych1 postaci. Skoro o nich mowa – jak zapewne zdążyliście się zorientować po grafice na górze, bohaterowie Mugen Souls Z przedstawieni są w wersji Super-Deformed, przez co każdy wygląda tu jak przedszkolak. Nawet jeśli niektóre z tych przedszkolaków mają ogromne biusty, regularnie zwracające na siebie uwagę spontanicznymi podskokami. Wszystko to oczywiście w duchu japońskiego kultu loli.


Jeżeli jednak ktokolwiek z was podatny jest na tego typu wdzięki, muszę go zasmucić. Twórcom udało się stworzyć grę, w której nie ma ani jednej interesującej postaci (a jest ich mnóstwo). Przerażająca większość z nich, z główną bohaterką na czele, to kliszowe wydmuszki z kiepskiego anime skierowanego do dziesięcioletnich dziewczynek. Dialogi, jakie toczą się pomiędzy bohaterami to obraza dla umysłu. Nie przypominam sobie, żebym wśród tych niekończących się, bezpłciowych rozmów przeczytał2 choć jedną wartościową kwestię.

Zważywszy na to, że z taką ilością dialogów Mugen Souls Z miejscami wchodzi na terytorium visual novel, po kilku godzinach z grą poczucie winy przy przewijaniu rozmów znika całkowicie. Gdyby kiedyś opracowano sztukę teatralną na podstawie japońskiej reklamy lodów o smaku pizzy, byłaby zapewne równie porywająca. Musicie wybaczyć mi więc, że nie poruszę kwestii fabuły – wspomnę tylko, że w Mugen Souls Z wcielamy się w boginię pragnącą przejąć całkowitą kontrolę nad światem. Uwierzcie mi na słowo, że na tym atrakcyjność wątku fabularnego się kończy, a jeśli kiedykolwiek miał on jakiś potencjał, to twórcy prawdopodobnie nawet nie pomyśleli, żeby go wykorzystać.

Mugen Souls Z łączy ze sobą elementy całkiem dobre i skrajnie złe, choć niejeden Japończyk zapewne ma na ten temat całkiem odmienne zdanie. Zastanawia mnie tylko, dla kogo wydano tę grę w Europie. Od wielu lat czytam mangi, zdarza mi się obejrzeć jakieś dobre anime i uwielbiam całe mnóstwo japońskich gier. Produkcji Compile Heart natomiast strawić nie mogę, głównie przez niemożliwe do zniesienia postacie i warstwę fabularną. Szkoda, bo w tej beczcie dziegciu da się miejscami wyczuć trochę miodu.

1Normalnie nie użyłbym tego słowa, ale w tym przypadku jest ono jak najbardziej uzasadnione.
2Uciekając przed kiepskim amerykańskim dubbingiem trafiłem na japoński, który za sprawą cukierkowej piskliwości głównej bohaterki przynajmniej pasował do całej reszty.

 

Ocena: 2/6

+ Znośna walka
- Nieznośne prawie wszystko inne
- Tragiczne postacie
- Zapomniano o fabule


Redaktor
Dawid „spikain” Bojarski

Redaktor naczelny CD-Action. Zagraj w Unavowed.

Profil
Wpisów3671

Obserwujących37

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze