26
25.07.2014, 17:03Lektura na 6 minut

Civilization Beyond Earth - już graliśmy

Podczas pokazu gier powstających pod skrzydłami 2K Games, na którym miałem okazję być, bezsprzecznym hitem, który gromadził największe tłumy przed monitorami było Evolve. Najdłuższe rozmowy pomiędzy fanami toczyły się jednak na temat tytułu, wydawałoby się, niepozornego – kolejnej odsłony Cywilizacji.


Grzegorz „Krigor” Karaś

Czasu na grę było niewiele – oficjalnie ledwie 50 tur, choć niektórym szczęśliwcom udawało się pociągnąć zabawę nieco dłużej. Ograniczeniem były tak naprawdę nie umykające minuty, a dość wczesna jeszcze wersja gry: pełna tymczasowych grafik zastępczych, a także pozbawiona co bardziej zaawansowanych możliwości rozwoju. Właśnie ten ostatni fakt sprawiał, że zabawa czasem kończyła się ekranem pożegnalnym, a niekiedy zwyczajnym zwisem. Ten krótki czas przy komputerze pozwolił jednak zobaczyć, że podbój obcej planety nie będzie łatwy – ale za to może okazać się satysfakcjonujący.

To rozrywka niemal czysto intelektualna. Ogarnięcie interfejsu i klikologii średnio ogarniętemu fanowi serii zajmie jakieś 10 minut. Nawet za bardzo nie trzeba się wczytywać w okienka informacyjne. Nie dane mi było stworzyć podwalin własnej kosmicznej cywilizacji – od razu zostałem rzucony w wir podboju nowego świata – w pełnej wersji jednak będziemy mogli skroić sobie naszych podopiecznych, korzystając tak z wyboru stronnictwa (to przyszłość, nie ma więc znanych nam krajów, a raczej regionalne, wykraczające daleko poza rozmiary krajów, sojusze: brazylijski, słowiański, afrykański i parę innych, w tym nieujawnionych jeszcze – ogółem osiem) i środków, które ekspedycja bierze ze sobą w podróż.

Civilization: Beyond Earth
civilization-beyond-earth-gameplay-e3-2014_4bgd.jpg

Twórcy na każdym kroku podkreślają, że głównym celem jest dostosowanie się do nieznanego – dlatego będziemy mieć dużo większą wolność w kreowaniu kształtu naszej cywilizacji. Największa zmiana, pociągająca za sobą rzecz jasna inne nowinki, to sieć technologiczna. Zaczynamy z centralnego punktu i przechodzimy na kolejne poziomy – od środka tego specyficznego „drzewka” wychodzi parę promieni, gdzie na kolejnych stopniach mamy do wyboru jedną technologię główną i powiązane z nią pochodne, które możemy również opracować. To, gdzie będziemy szli i które gałęzie rozwijali, zależy tylko od nas i koncepcji na grę. Na tyle, na ile mogłem ocenić – im dalej od centrum tym bardziej technologie stają się ze sobą sprzeczne. Jest to związane z trzema doktrynami, jakie można przyjąć podczas zabawy.

Mamy do wyboru: harmonię, supremację oraz czystość. Ta ostatnia przeznaczona jest dla tych, którzy ani myślą się zmieniać i chcą nowy świat uporządkować tak, by jak najbardziej przypominał Ziemię. W grę wchodzą więc z jednej strony klasyczne rozwiązania militarne, z drugiej zaś – nacisk na technologie terraformingu. Nieco inaczej podchodzą do kwestii zasiedlania nowych światów wyznawcy supremacji. Tutaj liczy się przede wszystkim technologia i postęp – nawet kosztem coraz większej symbiozy z maszynami. Podążający tą ścieżką nie widzą nic zdrożnego w różnego rodzaju wszczepach czy nawet wymianie poszczególnych organów na elektroniczne substytuty. Technologia to najlepsze, co się przydarzyło człowiekowi, ma mu służyć i uniezależnić go od środowiska. Ostatnia doktryna, harmonia, to ścieżka dla tych, którzy szanują środowisko i uważają je za bardzo istotną część egzystencji. Żyjący w harmonii z przyrodą starają się dostosować do niej, wykorzystać jej zalety. Nie dziwi zatem modyfikacja własnego genomu, dosłowne stapianie się w jedno z nowym środowiskiem – Ziemię zostawiamy za sobą, więc nie ma co żałować gatunkowych naleciałości ze starego świata.

Ja poszedłem w supremację – to logiczny wybór jak dla mnie. Choć prawdę mówiąc, te 50 rozegranych tur nie pozwoliło docenić tej ścieżki, ot, po prostu rozwijałem to, co było zgodne ze wspomnianą doktryną. A za wiele nie rozwinąłem, bo byłem bardziej zajęty odpieraniem ataków obcych form życia. Odnoszę wrażenie, że początek jest trudniejszy. Przede wszystkim – czerwie przypominające stworzenia z prozy Franka Herberta. Potrafią namieszać, szczególnie w początkowych etapach rozgrywki. Gigantyczne obce formy, które wynurzając się spod ziemi, niszczą ulepszenia na danych heksach. Z początku są praktycznie nie do ubicia – zaatakowany, prowadziłem ostrzał z instalacji obronnych mojego pierwszego miasta przez dobrych dziesięć tur. Nie zrobiło to na obcym większego wrażenia. Podobnie sprawa się miała z bardziej tradycyjnymi drapieżnikami – zachowywały się mniej lub bardziej agresywnie, straciłem ze dwa oddziały żołnierzy, ale dzięki temu mogłem poznać mechanikę stojącą za jednostkami.

Oddziały, walcząc na polu bitwy, awansują. Podobnie jak poprzednio możemy zdecydować się na podbicie statystyk lub na błyskawiczne wyleczenie – to wygląda po staremu. Jeśli szykuje się walka, lepiej zdecydować się uzdrowić żołnierzy, w innym wypadku lepiej się okopać i przeczekać niedyspozycję zdrowotną. Ale oddziały można rozwijać również w inny sposób: awansując wszystkie jednocześnie, w miarę rozwoju technologii. Drzewko upgrade’u początkowo jest jednolite, szybko jednak rozgałęzia się w zależności od przyjętej doktryny i na każdym ze stopni najprawdopodobniej (udało mi się dobrnąć do drugiego) będziemy mieć do wyboru perki, które dają bonusy np. do regeneracji zdrowia czy ataku. Podsumowując: jednostki rozwijają się indywidualnie w oparciu o doświadczenie, dla wszystkich mamy kolejne stopnie technologicznego udoskonalania, a w ich ramach możemy dodatkowo wybierać interesujące nas usprawnienia statystyk. Trochę kombinacji będzie.

Militarny aspekt jest ważny – dzięki niemu bronimy się przed obcymi, ale szybko okaże się, że jednak to nie kosmici są groźni, a nasi pobratymcy z Ziemi, którzy również rozgościli się w obcym świecie. Wojna w wielu wypadkach jest nieuchronna. Twórcy jednak obiecują, że tym razem ma być inaczej. Sam nie miałem jak tego sprawdzić, bo wspomniane 50 tur wystarcza ledwie na nawiązanie jako takich stosunków dyplomatycznych, tym niemniej stojąca za polityką mechanika uległa ponoć zmianie. Każdy, kto pograł nieco dłużej w piątą część Cywilizacji, wie, że niezależnie od zabiegów dyplomatycznych prędzej czy później wszystko kończyło się jedną wielką naparzaniną. Tutaj taki scenariusz będzie jak najbardziej prawdopodobny – ale równie dobrze będziemy mogli rozgrywać kwestie sporów politycznie, korzystając z systemu przysług, który pozwoli z kuluarów napuszczać na siebie inne frakcje. Naciski polityczne mają być jak najbardziej możliwe i mogą nawet prowadzić do zwycięstwa!

Grając w Beyond Earth z jednej strony poczułem się jak w domu – podobny interfejs, te same stonowane postawy przywódców frakcji, którzy spokojnym głosem się przedstawiają, znajome heksy i ekran podglądu surowców. Z drugiej jednak – to gra, która daje poczucie wolności, obiecuje, że można iść w obranym przez siebie kierunku i korygować wcześniejsze założenia, przeskakując na sąsiednie gałęzie technologii. Nie zmieniło się jedno – uczucie relaksu, który odczuwa się gdzieś tam pomiędzy podejmowaniem kolejnych decyzji i generowaniem następnych tur. To będzie Cywilizacja inna niż poprzednie, ale pod wieloma względami ta sama. Widać, że twórcy wiedzą, co robią.


Redaktor
Grzegorz „Krigor” Karaś

Gdyby mnie ktoś zapytał, ile pracuję w CD-Action, to szczerze mówiąc, nie potrafiłbym odpowiedzieć. Zacząłem na początku studiów i... tak już zostało. Teraz prowadzę działy sprzętowe właśnie w CD-Action oraz w PC Formacie. Poza tym dużo gram: w pracy i dla przyjemności – co cały czas na szczęście sprowadza się do tego samego. Głównie strzelam i cisnę w gry akcji – sieciowo i w singlu. Nie pogardzę też bijatyką, szczególnie jeśli w nazwie ma literki MK, a także rolplejem – czy to tradycyjnym, czy takim bardziej nastawionym na akcję.

Profil
Wpisów563

Obserwujących23

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze