18
23.02.2014, 13:00Lektura na 7 minut

[Weekend] Wojny konsol

Jest zażarta i bezlitosna. Trawi miliony stron tekstu w przeróżnych zakamarkach internetu. Wywołuje białą gorączkę wśród graczy i producentów gier. Niejednokrotnie, nawet jeśli mimowolnie, bywamy jej częścią. Mowa o wojnie konsol - zjawisku, które wcale nie rozpoczęło się podczas minionej generacji.


Dawid „spikain” Bojarski

Kiedy na anglojęzycznej Wikipedii wpiszemy "console wars", przekieruje nas do wpisu "historia gier wideo", bez odnośnika do konkretnego miejsca w artykule. To dość wymowne. Walki fanów konsol zaczęły się bowiem prawdopodobnie w momencie pojawienia się różnych wariantów maszynek wyświetlających Ponga. Z oczywistych przyczyn nie zostało to udokumentowane, ale wtedy nie było tego warte. "Wojna konsol" ograniczała się wówczas do podbitego oka w kłótni o to, kto ma ładniejsze pokrętełka i nie mogła się równać z prawdziwym wojennym piekłem, jakie rozpętało się, kiedy do walki stanęły Nintendo i Sega.

Service Games

Sukces wydanego w 1983 roku Famicoma (oraz dwa lata później jego zachodniego wariantu Nintendo Entertainment System) został zauważony przez Segę - japoński koncern, którego początki sięgały lat 40. Sega od zawsze zajmowała się grami, początkowo nazywała się zresztą Service Games, skąd wziął się skrót. Firma najpierw produkowała urządzenia w pełni analogowe (na przykład "jednoręki bandyta"), a od końca lat 70. - automaty arcade. Postanowiono więc przenieść wieloletnie doświadczenie branżowe pod stojące w domach telewizory.

Odpowiedzią na Nintendo Entertainment System było wydane w 1986 roku Sega Master System - nieco lepsza sprzętowo od konkurenta konsola, która przez późniejszy start i gorsze wsparcie third-party skazana była na porażkę. Nie całkowitą, rzecz jasna, inaczej nie byłoby mowy o wojnie - wojownicy Segi zgodnie stawiali opór miłośnikom Nintendo, wykazując, że niebieski jeż musi być lepszy od czerwonego hydraulika, skoro jest szybszy. Ostatecznie Mario (przy wsparciu Linka i Samus, ale też chociażby Mega Mana) wygrał. Nie zniechęciło to oczywiście Segi, wręcz przeciwnie - wtedy właśnie wytoczono ciężkie działa.

Genesis does what Nintendon't

Sega cały czas zdawała sobie sprawę, że choć sytuacja nie jest beznadziejna, do wyrównanej walki - a tym bardziej do zwycięstwa - jeszcze daleko. Dlatego na długo przed końcem życia Master Systemu zaczęła opracowywać jego następcę - Segę Mega Drive, znanego w Stanach jako Sega Genesis. Mega Drive był 16-bitowy, NES i SMS tylko 8-bitowy. Szesnaście to dwa razy więcej niż osiem, moc nowego czarnego pudełka miała być więc jego główną kartą przetargową w walce o serca graczy.

Konsola zadebiutowała już w 1988 roku, co sprawiło, że przez pewien czas koegzystowała z tańszym i słabszym Master Systemem. Sega postanowiła zainwestować w agresywną i ofensywną kampanię reklamową. Z gazet mogliśmy dowiedzieć się nie tylko tego, że "the more you play with it, the harder it gets" (gra słów: "im dłużej w to grasz, tym trudniejsze się staje", ale też "im dłużej się nim bawisz, tym twardszy się staje"), że żeby wysikać SEGA na śniegu potrzeba dużo czasu ("AGES") albo siedmiu piw. Oprócz mnóstwa reklam ukazujących roznegliżowane kobiety i mniej lub bardziej subtelne podteksty, pojawiła się ta jedna, która uderzyła bezpośrednio w przeciwnika: "Genesis does what Nintendon't", czyli w wolnym i dość pokracznym tłumaczeniu "Genesis robi to, czego Nie-tendo".

wojna-konsol-genesis_1766n.jpg


The other guys just don't stack up

Mega Drive radził sobie na rynku całkiem dobrze. Zbyt dobrze, żeby Nintendo zlekceważyło poczynania Segi. Dlatego już dwa lata później ukazał się Super Famicom/Super Nintendo Entertainment System. Już, albo dopiero - tyle czasu wystarczyło bowiem Mega Drive'owi na uzbieranie w swojej bibliotece ponad 150 tytułów, co Sega z dumą ogłaszała w kolejnej reklamie wycelowanej prosto w nos Nintendo:

wojna-konsol-stack-up_1766n.jpg

Po raz kolejny mamy do czynienia z grą słów: "ci drudzy po prostu nie mają z nami szans", ale "stack up" oznacza również "ustawiać stos rzeczy". Mniejszy tekst powyżej informował nas zaś, że:


Nawet nie ma co porównywać. Masywna biblioteka Segi Genesis to szalony line-up składający się z ponad 150 tytułów. W porównaniu do... cóż, sami to widzicie.


I tym razem rzeczywiście było dość blisko - SNES sprzedał niecałe 50 milionów egzemplarzy, Mega Drive zaś 40. Należy jednak pamiętać, że dwie omówione generacje konsol były dość płynne, a NES (60 milionów) leżał na półkach obok SNES-a, podobnie jak SMS (15 milionów) obok SMD. Walka stawała się wyrównana, ale Nintendo nadal biegło na czele stawki.


Redaktor
Dawid „spikain” Bojarski

Redaktor naczelny CD-Action. Zagraj w Unavowed.

Profil
Wpisów3672

Obserwujących37

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze