30
10.12.2013, 08:15Lektura na 6 minut

Gran Turismo 6 - recenzja cdaction.pl!

Fanem serii Gran Turismo jestem byle jakim – choć miałem wszystkie części tej samochodówki, a sam gatunek ubóstwiam (na tyle, że onegdaj moją ulubioną produkcją była Enthusia... Kto pamięta?), tak naprawdę w świat GT wszedłem na dobre dopiero trzy lata temu. Na najnowszą odsłonę gry studia Polyphony Digital czekałem już jednak jak na Gwiazdkę. Stara mądrość graczy mówi jednak, by nigdy za bardzo się nie nakręcać, bo zwykle czeka nas rozczarowanie. Jak było tym razem? Recenzja cdaction.pl!


Hut

Gran Turismo 6
Dostępne na: PS3
Wersja językowa: polska

Jednego Gran Turismo 6 odmówić nie można – model jazdy jest w tym skurczybyku niemal doskonały. Bardzo dobrze było już w „piątce” (szczególnie po łatce aktualizującej grę do wersji 2.0), ale „szóstka” idzie o krok dalej. Główna zmiana pomaga na dofizycznieniu zawieszenia, a co za tym idzie – dociążeniu i urealnieniu wszystkich pojazdów. Dzięki temu plastyczność ruchu samochodów w GT6 nie ma sobie równych w żadnej innej konsolowej grze z tej generacji – mam nawet wrażenie, że pod tym względem nowemu GT ustępuje nawet next-genowa już przecież Forza 5.

Szczególnie – wiem, to perwersja – spodobało mi się to, jak w nowej grze odwzorowane jest „prowadzenie się” wolnych aut, tych z PP poniżej 400. Bardzo lubię jeździć swoim prywatnym samochodem w realu (który jednakowoż do ścigaczy nie należy), a teraz dzięki Gran Turismo 6 mogę przeżywać podobne emocje (dość statyczne w swoim charakterze....) kiedy tylko zechcę, nawet w środku nocy.

Inna sprawa, że mogę też poczuć adrenalinę towarzyszącą prowadzeniu prawdziwych asfaltowych potworów – i tu znów GT6 trafia w mój gust, bo zazwyczaj w ścigałkach lubię wózki mocne, nadsterowne, które zakręty pokonują na pograniczu driftu lub driftem. Dzięki świetnie odwzorowanej pracy zawieszenia i trakcji uślizgi są w GT6 bajeczne – z jednej strony realistyczne, z drugiej jednak growe, łatwo wyczuwalne i (przy odrobinie wprawy) w pełni kontrolowalne. W tym roku samochodówki wyjątkowo mnie rozpieściły, bo zarówno GT6 jaki i NfS: Rivals mają modele jazdy bardzo bliskie moim preferencjom.

Autumn Ring – po raz enty
Podekscytowany modelem jazdy – dreszcze przeszły mi przez łydki już podczas pierwszego, samouczkowego przejazdu Renault Clio – zastanawiałem się, czy ekipa Polyphony Digital pójdzie za ciosem i jeszcze bardziej „uczłowieczy” główne tryby rozgrywki. W „piątce” bowiem po raz pierwszy były one pomyślane „dla ludzi”, przystępne także dla rozwalonego na sofie konsolowca, nie tylko dla lubiących perfekcję i grindowanie Japończyków. Pierwszy wyścig kariery zdawał się to zwiastować – umieszczono go na torze High Speed Ring, który za sprawą długich prostych i łagodnych łuków sprawiał wrażenie doskonałego wprowadzenia w świat wyścigów motorowych. Pomyślałem wtedy – jeśli dalsza część trybu kampanii jest równie świetnie rozplanowana czeka mnie uczta na najwyższym poziomie. Niestety mój entuzjazm szybko zgasł, kiedy okazało się, że główny singlowy tryb w GT6 to jednak krok wstecz – i to wielki.

W „piątce” kampania cieszyła zróżnicowanymi wyścigami (idąc po kolei trudno było w niej trafić na dwa podobne do siebie wyścigi jeden po drugim), a także tzw. Special Events, imprezami motorowymi, często całkiem zwariowanymi, które dawały chwilę oddechu od zwyczajowo mozolnego postępu w głównym trybie. Tutaj takiego urozmaicenia właściwie nie ma, a jeśli jest – Goodwood Festival of Speed – to bazuje na czasówkach lub absurdalnych, niezgodnych z duchem serii i źle zbalansowanych zabawach typu rozjedź x pachołków w określonym czasie.

Sama kampania jest zaś przenudna (składają się na nią podobne wyścigi, jeżdżone w podobnych autach na tych samych torach, na początku zresztą tych, które fani serii znają jeszcze z czasów pierwszego PlayStation). Najgorsze zaś jest to, że postępy w niej są blokowane przez konieczność zaliczania co jakiś czas testów „na prawo jazdy” (krótkich wyzwań uczących np. jak wchodzić w zakręty itd.). To ostatnie rozwiązanie było dla serii charakterystyczne przez wiele odsłon, w piątce zaś (dzięki bogu!) z niego zrezygnowano – teraz zaś powróciło, co boli przede wszystkim dlatego, że przejechanie jednego testu zajmuje ledwie 20-30 sekund, ale wczytanie go... nawet półtorej minuty. O japońskim podejściu do menu już nawet nie mówię – po przejechanym wyścigu, nawet jeśli go wygramy, pierwsza podświetlona opcja to „Retry”, a by wybrać „Exit” musimy ruszyć gałką pięć razy w lewo; kiedy wybieramy wyścig, ale nie mamy samochodu, który się do niego kwalifikuje, nie możemy bezpośrednio przejść do ekranu sklepu – trzeba się cofnąć kilka menusów wstecz, a potem samodzielnie wyszukać niezbędne auto.

Dużo aut, dużo asfaltu
Oczywiście można sobie poradzić i bez kampanii, sęk jednak w tym, że trzeba to zrobić ręcznie – samodzielnie wybierając trasę (jest ich mnóstwo, wśród nowych wyróżnia się przede wszystkim pustynny Willow Springs), klasę pojazdów, czy formę rywalizacji. Cieszy rozbudowany tryb online, szczególnie dlatego, że można tutaj ustawić parametry w singlu właściwie niedostępne lub rzadkie – np. fizyczne, mechaniczne zniszczenia czy możliwość startowania na linii startu, a nie „z jazdy”, jak w większości wyścigów trybu single.

Problem w tym, że jako zepsuty przez amerykańskich developerów konsolowiec chciałbym, aby gra sama podsuwała mi kilka propozycji kolejnych aktywności – w nosie mam samodzielne grzebanie się w nieintuicyjnych menusach, by znaleźć to, czego szukam. Wiem jednak, że są gusta i guściki... A propos nich dodam jeszcze, że ci, którym nie podobała się oprawa dźwiękowa wcześniejszych GT i teraz będą kręcić nosem (fakt, że nie wszystkie silniki brzmią tu cała mocą swoich koni mechanicznych a zderzające się auta wydają odgłos zbliżony bardziej do trzaśnięcia drzwiami lodówki); podobnie będziemy z tymi, którym nigdy nie przypadła do gustu „duchowa” sztuczne inteligencja konsolowych kierowców (teraz wyraźnie lepsza, ale to wciąż nie poziom GRID-a 2). Cóż, seria Gran Turismo zawsze była dla koneserów...

…i właśnie w tym sęk. Liczyłem, że „szóstka” okaże się kolejnym krokiem w kierunku wyznaczonym przez GT5 – a więc krokiem w większą otwartość i przyjazność wobec graczy. Niestety mimo wyraźnie lepszego (perfekcyjnego!) modelu jazdy cała reszta to powrót do hermetycznego, niekoniecznie przystępnego dla amatorów stylu, z jakiego seria przez lata słynęła. Może do odsłony na PS4 uda się znaleźć jakiegoś producenta z Ameryki lub Europy, który podpowie Japończykom z Polyphony Digital kilka patentów na to, jak odpowiednio opakować fantastyczną esencję ich gry, by wreszcie pokazała ona cały swój potencjał. Gran Turismo naprawdę na to zasługuje.

 

Ocena: 4+/6

Plusy:
• fantastyczny model jazdy
• największa liczba torów spośród wszystkich samochodówek
• w temacie pojazdów – też lider
• ależ to jest piękne

Minusy:
• oparta na grindzie kampania
• japoński desgin, japońskie menu, japoński brak sympatii dla wygodnickiego gracza
• model jazdy rządzi, ale mam lekkie wątpliwości co do realizmu zachowania się aut na śniegu
 


Redaktor
Hut
Wpisów4059

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze