40
17.11.2013, 11:00Lektura na 17 minut

10 gier tej generacji, które mogłeś przegapić

Nie każda gra ma średnią wyższą niż 90% na metacritic.com, nie każda ma reklamy przy wejściu do Empiku, nie każda cieszy się wielką liczbą fanów. Ale oczywiście nie znaczy to, że nie jest warta uwagi, prawda? Czas na krótkie zestawienie tytułów z tej generacji, o których powinno było usłyszeć więcej graczy.


Cross

Uwaga: nie jest to lista „dziesięciu najczęściej przegapianych gier generacji”, która stopniuje je w jakikolwiek sposób. Wszystkie pozycje są ułożone alfabetycznie (niektóre zawierają zresztą po dwie gry). Samego ich doboru też nie można uznać za kompletny – są częścią znacznie większej listy, z której wybrano dziesięć pozycji (więcej by mnie zabiło, zarywałbym noce i funkcjonowałbym na napojach energetycznych). Jeśli uważacie, że coś pasuje na poniższą listę – śmiało przedstawcie swój wybór w komentarzach i uzasadnijcie go odpowiednio.

Zaczynamy.

 

Alpha Protocol (PC, PS3, X360) - 2010

Alpha Protocol to koktajl złożony z najgorszej i najlepszej gry na świecie. Warto jednak choć raz przeboleć niestrawne fragmenty, by  zobaczyć, jak ambitni potrafią być ludzie z Obsidian.

Prawda, lwia część zabawy w Alpha Protocol to walki, a te są w najlepszym razie funkcjonalne. Inwestycja punktów umiejętności w niektóre drzewka owocuje starciami równie przyjemnymi, co precyzyjne wbijanie sobie gwoździ w kolano (bystry gracz od razu zainwestuje w stealth i pistolety – tak upraszczają rozgrywkę, że nie wierzę, że przetestował je ktokolwiek rozsądny). Zarówno skradanie się, jak i strzelaniny są godne mocno budżetowej produkcji i nie zdziwi mnie, jeśli odrzucą purystów.

Wielka szkoda, bo Obsidian udowodniło tu, że mają zadatki na zostanie królami erpegów – choć z „game” mają często kłopoty, to „roleplaying” robią pierwszorzędnie. „Na poziomie Mass Effecta?” – spyta ktoś. Ha, Mass Effect chowa się i płacze w kącie, to jest poziom następcy Deus Exa. W Alpha Protocol gramy jako Michael Thorton, świeżo upieczony tajny agent rządu USA, który wpadł w sam środek sieci spisków i wojen przestępczych/rządowych/politycznych organizacji z całego świata. Ot, mieszanka przygód trzech „J.B.” - Jamesa Bonda, Jasona Bourne’a i Jacka Bauera  - ale taka, która dla każdego wygląda inaczej. Zupełnie inaczej.

Od czego zależeć mogą twoje losy? Od posiadanego ekwipunku, od kolejności zrobionych misji, od ilości zebranych dossier dotyczących każdej z napotkanych postaci, od współczynników głównego bohatera, od tego, kogo zabiłeś (a możesz zabić prawie każdego), od relacji z każdą frakcją, od metod, jakich używasz w czasie walk… Ilość znaczących rozwidleń w fabule i możliwych zakończeń wciąż powala. Po tym, jak skończyłem kampanię jako szlachetny kobieciarz, postanowiłem powtórzyć ją jako psychopata – i widząc ścieżkę trupów, jaką po sobie zostawiłem, poczułem nienawiść do własnego awatara w grze.

Bo ja lubiłem te trupy, jasny gwint! Scenarzyści Alpha Protocol stworzyli niesamowicie barwną galerię postaci, i to przez nie wszystkie wybory potrafią być tak pasjonujące. Wiecznie uśmiechnięty psychopata Steven Heck, nastoletnia niemowa i zabójczyni Sis, zupełnie pozbawiony gustu rosyjski mafiozo Konstantin Brayko, drapieżna eks-agentka Stasi „SIE" – szkoda, że Sega nie zdecydowała się na produkcję sequela i już więcej ich nie zobaczymy.

 

Binary Domain (PC, PS3, X360) - 2012

Możliwe, że choć pewnie nie zwróciłeś na nie szczególnej uwagi, widziałeś Binary Domain na półce hipermarketu. Kosztowało pewnie góra pięćdziesiąt złotych parę miesięcy po premierze, może nawet rozbawiło cię okładką wyjętą żywcem z późnych lat dziewięćdziesiątych.

I ta okładka powinna była uświadomić ci, na jak cudowną grę patrzysz. To czyste lata dziewięćdziesiąte wypalone na płycie – estetyka godna dobrego, futurystycznego anime sprzed dwóch dekad, pchające do walki elektroniczne brzmienia w głośnikach, uroczy maczyzm podany bez cienia ironii, cudownie przaśny voice acting i – co najważniejsze - armia robotów czekająca na rozstrzelanie.

Słowa nie oddadzą w pełni tego, jak ślicznie wrogie maszyny rozlatują się tutaj na kawałki. Zwłaszcza, że gra promuje niszczenie ich rozważnie – po odstrzeleniu odpowiedniej ilości pancerza na każdej części możemy oderwać ją od przeciwnika, przez co jego sztuczna inteligencja będzie zmuszona zmienić strategię. Robot pozbawiony nóg zacznie do nas pełzać, pozbawiony ręki trzymającej broń zacznie nieporadnie wkładać ją w drugą dłoń, a pozbawiony głowy zacznie strzelać w swoich kamratów, przez co odwróci od nas uwagę całego oddziału. A że typów przeciwników jest tu dostatek, podobnie jak ciekawych bossów – walki nigdy nie nudzą.

Bawi też sympatyczna fabuła o międzynarodowym oddziale, który zbadać ma, czy w Japonii wbrew międzynarodowym konwencjom zaczęto produkować roboty wyglądające i zachowujące się jak ludzie. Poważna, gdy trzeba, ale jednocześnie pełna humoru – jest w niej serce. Każdy z członków drużyny ma dobrze zarysowaną osobowość, a od tego, jakie nawiążemy z każdym z nich relacje przy użyciu prostego systemu dialogów i rozkazów, zależało będzie zakończenie.

Spójrzcie zresztą na ten trailer – aż chce mi się przejść grę po raz kolejny.


Redaktor
Cross
Wpisów2216

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze