58
16.11.2013, 13:20Lektura na 13 minut

[Weekend] Wasze i nasze najgorsze wspomnienia mijającej generacji

Najgorsze w życiu są momenty, kiedy rozrywka irytuje. Na pewno to znacie - opowiedzcie, czym drażniła was mijająca generacja konsol. Nie pozostajemy dłużni i też się wyżywamy.


Adam „Adzior” Saczko

Adzior: Mocno zapadła mi w pamięć debata o grach używanych. W sprawie, którą rozumie się naturalnie (sprzedaję to, co mam w rękach, kiedy chcę) razem z obrotem dużymi pieniędzmi pojawiły się głosy sprzeciwu. Do tego dezorientacja w stylu przemianowania klientów na subskrybentów na Steamie, powszechny flame war pełen niepotrzebnych określeń, a w centrum gracze. Ci, którzy w chaosie nie wiedzieli już, czy są łowcami okazji, czy złodziejami. Smutne i - niestety - ciągle żywe, bo na odchodzącej generacji temat się nie zamknie.

Piotrek66: Mnie jednak w pamięci utkwiła ubiegłoroczna “afera” z zakończeniem Mass Effecta 3. Większość domagała się od BioWare’u zmiany ostatnich scen gry. Choć z perspektywy czasu poniekąd rozumiem ich argumentację, nadal się z nimi nie zgadzam - nie można wymagać od developerów zmiany swojej wizji. Z drugiej strony - tamta sytuacja pokazała, że gracze potrafią zebrać się w “kupie” i nie są tylko biernymi odbiorcami.

Cross: Dla mnie największym problemem tej generacji – co wpisuje się też w te wspomniane powyżej – był brak zrozumienia ludzi „u góry” dla zwykłych graczy. Jestem świeżo po lekturze wywiadu z czołowym projektantem Diablo III: Reapers of Souls, który spytany „dlaczego nadal nie dacie nam trybu offline, skoro daliście go konsolowcom” odpowiedział, że „nie taką grę zrobili”, zasugerował, że ludzie byli „wściekli na podział między trybem offline i online w Diablo II”, i zakończył wywiad stwierdzeniem, że jeśli ktoś „nie ma dostępu do internetu, Diablo III nie jest grą dla niego”. Hitman, Tomb Raider czy Sim City skonały w oczach wielu przez zmiany, które gusta starych fanów poświęcały na rzecz prób trafienia do szerszego grona odbiorców.

Tony Hawk, Guitar Hero, Rock Band i inne „rokroczne” marki szybko zużywały się przez przesycenie rynku. Japończycy zagubili się z nowymi częściami Ninja Gaiden, Silent Hill, Ace Combat czy Front Mission – ich najpopularniejsze serie traciły pazur przez celowanie w abstrakcyjne "zachodnie gusta"… Lista ofiar, jakie pochłonęła ta generacja potrafi przyprawić kogoś pamiętającego czasy PS1/PS2 o depresję. A to panowie od wykresów przecenili popyt, a to jakimś twórcom wymarzył się nowy CoD (przy czym zupełnie zignorowali, że ich fani nie są tymi samymi ludźmi co fani Call of Duty, którzy z kolei grają głównie… w Call of Duty). Mało kto w tej branży potrafi słuchać, co fani mają do powiedzenia i wyciągać z tego konkretne wnioski. Rozmiar rynku używek ma swoje przyczyny, tak, jak i narzekanie na fabułę Mass Effecta 3.

Pita:  Poza przytakiwaniem Crossowi - bólem dla mnie jest wciąż patchowanie gier na PlayStation 3. Czasami mija 30 minut zanim pogram. PSN nie działa poprawnie, jest upierdliwy, ma tysiące wad, ale patche przed grami potrafią doprowadzić do przedwczesnej starości.

Nawiązując już do firm o których wyżej było mało  - kondycja Square-Enix. Firma miała wciąż złotych projektantów (Matsuno!), a nie potrafiła ich wykorzystać i pogrzebała częściowo potencjał Final Fantasy, Dragon Questa czy Tactics Ogre na własne życzenie. I gwałt na Parasite Eve…

W efekcie szybko doszło do stygmatyzacji japońskich gier i obrzydliwie uogólniono, że nie ma stamtąd już dobrych tytułów (co bawi przy ogromnym celebrowaniu gier From Software). Zresztą podobnie wypadł Capcom, SEGA, czy Konami - z jednej strony wciąż miały ciekawe gry, z drugiej nie potrafiły albo słuchać fanów, albo sprzedawać tych tytułów, które się udały.

Spikain: Co do japońskich firm - z mijającej generacji najgorzej wspominam stosunek Nintendo do Polski. Zmarnowane zostało kilka okazji wejścia z hukiem na nasz rynek. Nie wykorzystano charyzmy polskiego przedstawicielstwa, z którym nieliczni fani Nintendo w kraju wiązali wielkie nadzieje. Zamiast tego związano mu ręce, kompletnie o Polsce zapominając. Nie wykorzystano nostalgii potencjalnych klientów do marek takich jak Game Boy czy nawet Pegasus. Moment wydawał się idealny - ludzie, którzy wychowali się na tych urządzeniach, zaczęli przecież zarabiać pieniądze i czuć sentyment. W efekcie, podczas gdy cały świat zagrywa się na konsolach Nintendo, w Polsce synonimem sterowania ruchowego są Move i Kinect, a od Wii i DS-a większą popularnością cieszy się 32-bitowy sprzęt firmy Manta. A początek kolejnej generacji nie zapowiada wielkich zmian - od prawie roku Nintendo Polska nie istnieje nawet umownie, premiery Wii U w naszym kraju nie było, a 3DS-a kupują głównie ludzie, którzy zachwycili się DS-em.


Redaktor
Adam „Adzior” Saczko

Od lat gram, piszę, gadam i robię gry. W efekcie gadam o grach popisowo zrobionych. Zagraj w Unavowed.

Profil
Wpisów2882

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze