38
30.10.2013, 15:00Lektura na 8 minut

[BLOGI] Siedem Grzechów Głównych nowego Hitmana

Nasz bloger Otton uznał, że od premiery Hitman: Rozgrzeszenie minęło już trochę czasu, więc jego tekstu nie należy traktować jako klasycznej recenzji. Raczej jako porównanie piątki do poprzedniczek - i jest to bardzo, bardzo ciekawa i wnikliwa analiza.


Blogi

Jako fan Hitmana, który spędził przy poprzedniczkach ładny kawał czasu badając dość dokładnie część ulubionych etapów, od początku czułem do Absolution jakąś niewytłumaczalną niechęć. Trailery sugerowały bowiem coś strasznego – zmianę charakteru serii. Po ukończeniu ostatniego etapu piątej już części mam wątpliwości: czy Hitman pozostał sobą?

Ślepy los odciągał mnie od półek sklepowych przez całe miesiące i jakoś tak niby chciałem zobaczyć co to tam Square Enix przygotowało, ale jednak jakiś wewnętrzny strach sprawił, że ostatecznie spotkaliśmy się dopiero na wyprzedaży. Już z pudełka biją dwa ostrzeżenia – pierwsze to naturalnie Paweł Małaszyński w roli Hitmana. Drugim zaś jest tekst „Ile istnień zabierzesz, by ocalić jedno?”. Coś tak nie pasuje to do Agenta 47. Ten bowiem nigdy nie zabijał wielu ludzi, a kolejne tytuły najbardziej promowały ciszę. W Absolution na szczęście często jest podobnie. Kontrowersyjny jest drugi fragment, bo jak niby ocalić jedno? Z tym już całkiem powariowali. Hitman przecież nigdy nie był od ocalania innych – dostawał zlecenie, likwidował, ale chronić? Za nic w świecie…

Grzech Pierwszy – Zbyt rozbudowany scenariusz jak na tego typu tytuł
Twórcy doszli do wniosku, że zawsze jakoś tak im scenarzyści przysypiali i kolejne części były tylko mission packami raczej nie połączonymi bardzo sensowną osią fabularną. Dlatego nową odsłonę postanowili rozpocząć z grubej rury - agent otrzymuje zlecenie likwidacji Diany Burnwood. Laików raczej to nie oburzy, ale fani dobrze wiedzą, co to za głos towarzyszył bohaterowi w słuchawce. Diana wystąpiła przeciw agencji, a całość ma związek z dziewczynką imieniem Wiktoria – nosi na szyi tajemnicze urządzenie dodające jej mocy, które zostało ochrzczone przez społeczność mianem pendrive’a. Oczywiście główny bohater staje naprzeciw agencji i decyduje się ochraniać smarkulę przed pedofilami naukowcami, którzy chętnie by ją pokroili. Fabuła jest ogólnie żałosna, a wplecione pomiędzy przerywniki tylko rozśmieszają zabawnymi animacjami bohaterów, które nadawałyby się na kolejną przeróbkę Harlem Szejka.

Nie o to jednak chodzi, niezależnie od jakości historii wprowadzenie bardziej rozbudowanego scenariusza wpłynęło znacząco na charakter rozgrywki. Dawniej Hitman wyglądał tak: dostajemy w każdej misji dość rozbudowany hub, po którym spacerujemy powoli i kombinujemy jak ugryźć zadanie. Zawsze należało rozpocząć od wywołania strzelaniny i szybkiego zorientowania się gdzie co leży, a następnie, mając już w głowie mapę, próbować rozpracować etap. Teraz wszystko to zniknęło. Hitman zamienił się ze skradanki zawierającej elementy gry logicznej w skradankę nowoczesną, tunelową, do której podchodzi się z marszu.

Grzech drugi – Zmiana gatunku, spadek poziomu trudności
Większa część misji w Absolution to mające początek i koniec korytarze, przez które musimy przejść skryci za osłonami. Etapy przypominają bardziej Human Revolution, niż poprzednie części. Będące dotychczas głównym daniem zabójstwa pojawiają się tym razem jako dodatek, uzupełnienie. Tytuł zbudowano z dwudziestu misji podzielonych na pomniejsze podetapy i tylko część z tych podetapów trzyma się jeszcze jakoś starego stylu. Nie każda misja z zabójstw korzysta. Zdarzało się, że dwa etapy pod rząd trzymały się konwencji tunelowej skradanki, potem nagle trzy podetapy po kolei skupiały się na zabójstwach, w każdym mordujemy po trzy cele. Normę jakoś trzeba wyrobić.

Do tego zniknął element rozpracowywania plansz. Zlecenia na zabójstwo przechodzi się praktycznie z marszu, bo wszystko jest ładnie podkreślone dzięki instynktowi. Etapy w nowym stylu również nie zabierają dużo czasu, bo osłony są poustawiane tak, że praktycznie zawsze obok jest kolejna, za którą można przeskoczyć. Przeciwnicy oślepli i jeżeli bohater przeskoczy za sąsiednią osłonę kilka metrów od nich wcale nie staną się podejrzliwi. Zaczną kręcić się nerwowo po planszy dopiero, gdy będziemy przebywać na widoku przez pewien czas. Gdybym kiedyś choć przez sekundę miał wrażenie, że właśnie mignął mi przed oczami najsłynniejszy zabójca świata przynajmniej zajrzałbym do szafy. Wrogowie mają jak dla mnie syndrom opóźnionej reakcji, ale co ja tam wiem.


Redaktor
Blogi
Wpisów30

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze