78
25.10.2013, 20:00Lektura na 3 minuty

[Weekend] Jak się piraciło starocie?

Skoro już  mówimy w tym tygodniu o piratach - opowiem wam jak się piraciło gry we wczesnych latach 80-tych, gdy polscy gracze "pykali" na ZX Spectrum 48K czy Atari 800 XL. Ba, posiadacze C-64, szczególnie ze stacją dysków, uważali się za arystokrację i patrzyli z góry na "spektrumniarzy" i atarowców, którzy rewanżowali się im określeniem "złommodory".


Smuggler

Zatem od początku. Jeśli mieszkałeś w miarę dużym mieście, szedłeś sobie na giełdę komputerową, zwykle w niedzielę. Jeśli nie mieszkałeś, to jechałeś do takiego miasta, co czasem zajmowało z godzinę-dwie czasu, a uwzględniwszy że jeździło się PKP/PKS zajmowało to  jeszcze więcej,  bo trzeba było dopasować się do rozkładu jazdy. Kupowałeś bilet, stojąc wcześniej z  2-3 kwadranse w długiej kolejce, po czym szedłeś do "swojego" pirata - w dobrym tonie było kupować zawsze u tego samego gościa.

Po jakimś czasie witaliście się po imieniu, gadaliście o nowych gierkach, dostawałeś zniżki dla stałego klienta itd.. Wybieraliście grę, facet uruchamiał tzw. kopier, czyli program kopiujący. Na Spectrumie nazywał się Copy-Copy. Problem polegał na tym, że gry zwykle zajmowały całą (bardzo przecież niedużą - 48 czy 64 KILObajty) pamięć, a kopier też przecież potrzebował trochę miejsca.

Zatem wyglądało to tak (z punktu widzenia pirata): wgrywamy kopier z kasety. Wyjmujemy kasetę. Znajdujemy kasetę z grą, przewijamy ją (wedle licznika) do miejsca, gdzie gra się znajduje - na kasecie C-60 zwykle mieściło się 10 gier na Spectruma, po 5 na każdej stronie. Odpalamy kasetę i wgrywamy część gry. Część, bo całość się nie mieściła, bo kopier zajmował trochę pamięci. Wyjmujemy kasetę. Bierzemy kasetę od klienta. Zgrywamy kawałek, który nie wszedł. Wyjmujemy kasetę klienta. Wkładamy kasetę z grą. Dogrywamy resztę. Wyjmujemy kasetę. Wkładamy kasetę klienta. Dogrywamy resztę.

Gotowe! Tadam!...

Po ok. 10-15 minutach gra była już skopiowana. Pracochłonne i męczące. A co powiedzieć o posiadaczach Atari, gdzie gra wgrywała się nie 5 minut, a 20? W czasie czterogodzinnej giełdy mogli więc skopiować góra 10-12 gier. Jak sobie z tym poradzono? Zaczęto używać popularnych w latach 80-tych "bumboksów" czyli dwukieszeniowych magnetofonów. Wystarczyło tylko włożyć swoją kasetę z grą, do drugiej kieszeni kasetę klienta i włączyć tryb "szybkiego kopiowania" (czyli z ok 2-3x większą prędkością niż standardowe przewijanie podczas odtwarzania).

Gra kopiowała się w góra 2 minuty (albo w powiedzmy 5-8 dla posiadaczy Atari)! I nie trzeba było nic mieszać, wachlować się kasetami itd. Taki magnetofon kupowało się w peweksie (czyli w sklepie, gdzie mieszkaniec PRL mógł kupić zachodnie towary, o ile posiadał zachodnią walutę, rzecz jasna) za 70-150 dolarów. A pamiętając, że pensje w PRL to było zwykle 10-30$ miesięcznie, to nie był to mały wydatek... Ale że bardzo szybko się zwracał, bo potrafił (skromnie licząc) potroić zyski pirata, to na typowej giełdzie w latach 80-tych XX wieku widziałeś więcej bumboksów niż na głównej ulicy Bronksu w „gorączce sobotniej nocy”.

 

...To, co tutaj napisałem,  zainspirowało mnie do stworzenia z 6x dłuższego tekstu, poświęconego giełdzie komputerowej (i jej bywalcom) w czasach PRL. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to ujrzycie go w kolejnym CDA.  [Smuggler]


Redaktor
Smuggler

Byt teoretycznie wirtualny. Fan whisky (acz od lat więcej kupuje, niż konsumuje), maniak kotów, psychofan Mass Effecta, miłośnik dobrego jedzenia, fotograf amator z ambicjami. Lubi stare, klasyczne s.f., nie cierpi ludzkiej głupoty i hipokryzji, uwielbia sarkazm i „suchary”. Fan astronomii, a szczególnie ośmiu gwiazd.

Profil
Wpisów250

Obserwujących52

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze