113
22.06.2013, 15:00Lektura na 3 minuty

[Akcje i reakcje] Spoilery! Czyli - o dziwnej obsesji części graczy.

Bawi mnie obsesja, którą niektórzy maja na punkcie "spoilerowania". Opisz cokolwiek w recenzji gry - i już wrzask, że ktoś spsuł wrzeszczącemu przyjemność gry. Pominę drobnostkę, że trudno napisać cokolwiek konkretnego nie podając przy tym żadnego konkretu (bo ogólniki typu "fabuła jest zaskakująca, zawiera niesamowity zwrot akcji" to żadna informacja przecież, takie coś można napisać w ciemno, nie widząc nawet gry na oczy). 


Smuggler

Rozumiem, że ktoś może mieć pretensje o zdradzenie zaskoczenia, czy głównego "twistu" fabularnego. Owszem, są gry i filmy bazujące na zaskakującym, piorunującym wydarzeniu, których ujawnienie może popsuć oglądającemu/grającemu radość. Zgoda. Zdradzenie kim był Keyser Söze w Podejrzanych, czy zwrotu akcji w pierwszym KotOR, może irrrrytować, jasna sprawa. Z drugiej strony ja lubię czytać kryminały od końca, a informację o tym, że [SPOILER!!! :)] Vader jest ojcem Luke'a [KONIEC SPOILERA] usłyszałem na dobry rok przed tym, jak obejrzałem Imperium kontratakuje(*). Czy mi to zepsuło przyjemność? Ani trochę. Owszem, nie było efektu szoku - "no ale jak to?!" - ale za to przez cały film w napięciu oczekiwałem aż nadejdzie owa słynna scena, czekałem na nią. W efekcie przyjemność z oglądania była, tyle że nieco inna. A w kryminałach lubię - wiedząc kto zabił - śledzić jak autor usiłuje "splątać tropy", żeby zmylić czytelnika. Bez sensu? Dla mnie nie.

A szczególnie rozśmiesza mnie gdy ktoś płacze, że "zaspoilerowano" mu coś, co się dzieje na samym początku. W swoim czasie Allor w recenzji Mass Effecta 2 [SPOILER! :P] zdradził, iż Normandia zostaje zniszczona, a Shepard umiera, przynajmniej w teorii [KONIEC SPOILERA]. I cóż takiego się stało, że opowiedział pierwsze 5 minut gry? Mnie tym zainteresował, bo było oczywiste, że po takim początku to dopiero będzie się działo, no i jak go ze stanu "dead in action" wyciągną. A tu płaczu i zgrzytania zębów było co niemiara.

Poza tym, do diabła, chrzanić zaskoczenia i zakończenia. Reszta się nie liczy? Jeśli siedzę 30-40 godzin przy grze i bawię się świetnie, śledząc fabułę, czy tocząc sensowne dialogi, to nawet średnio udane zwieńczenie (albo udane ale wcześniej zdradzone) nie psuje mi nadmiernie humoru. Bo liczy się całość. (Np. Alan Wake - finał był rozczarowujący wręcz, tak fabularnie jak gameplayowo. Ale "kingowski" klimat większości gry w pełni mi to zrekompensował).

A skoro o Kingu mowa. Przy okazji, polecam cykl "Mroczna Wieża"(**). Byłem przekonany, że zakończenie mnie rozczaruje - bo musiało, po tak epickiej sadze po prostu nie było szansy, żeby autor wymyślił coś, co by to GODNIE zakończyło. Wiedziałem, że będę miał niedosyt. I miałem. I to spory. Co nie zmienia faktu, że tych parę tysięcy (!) stron warto poczytać.

 

(*) Film dotarł na polskie ekrany, jak większość zresztą zachodnich hitów w czasie PRL, z prawie dwuletnim opóźnieniem.
(**) Tym, którzy już sporo książek Kinga poczytali, bo wtedy np. dowiedzą się dalszych losów bohaterów Miasteczka Salem, i nie tylko.


Redaktor
Smuggler

Byt teoretycznie wirtualny. Fan whisky (acz od lat więcej kupuje, niż konsumuje), maniak kotów, psychofan Mass Effecta, miłośnik dobrego jedzenia, fotograf amator z ambicjami. Lubi stare, klasyczne s.f., nie cierpi ludzkiej głupoty i hipokryzji, uwielbia sarkazm i „suchary”. Fan astronomii, a szczególnie ośmiu gwiazd.

Profil
Wpisów250

Obserwujących52

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze