8
14.09.2012, 18:04Lektura na 5 minut

Mark of the Ninja ? recenzja cdaction.pl

Jeśli i ty wzdychasz czasem ciężko, ubolewając, że „dziś już nie robi się takich skradanek, jak dawniej”, mam dla ciebie dobrą wiadomość. Mark of the Ninja to powrót do najlepszych wzorców tego gatunku – gra, która naprawdę wynagradza cierpliwość, spostrzegawczość i refleks. 


Hut

Mark of the Ninja 
Dostępne na: X360
Testowano na: X360
Wersja językowa: angielska

Statystyki nie kłamią – tegoroczna akcja Summer of Arcade udała się Microsoftowi przeciętnie, a gry, które do niej trafiły, nie porwały mas. Nie jest to jednak wynik małej popularności Xbox Live, a raczej najlepszego doboru gier. Dlaczego wśród nich nie było Mark of the Ninja  (produkcji wydanej przez Microsoft, bez większych zapowiedzi, trzy tygodnie później)? To jedna z największych zagadek ludzkości...

Mark of the Ninja to nowa produkcja studia Klei Entertainment, twórców m.in. obu części Shanka, przewrotnej, pełnej akcji platformówko-bijatyki, która w komiksowo krwawej oprawie przedstawiała losy zabijaki, jaki z powodzeniem mógłby dołączyć do obsady Expandables. Nowa gra studia odziedziczyła po Shanku rysunkową kreskę (rodem z Cartoon Network z czasów Johnny'ego Bravo), ale na tym podobieństwa właściwie się kończą.

W grze wcielamy się w wojownika ninja, wezwanego na pomoc przez mistrza jednego z klanów, wciąż hołdujących pradawnej tradycji japońskich skrytobójców. "Wciąż", bowiem totradycja z przeszłości - akcja toczy się bowiem w czasach współczesnych, a naszym głównym przeciwnikiem jest ultranowoczesna organizacja, której przedstawiciele mają do naszego mistrza jakieś, początkowo bliżej niezdefiniowane, zastrzeżenia. Wszystko wyjaśnia się w trakcie kampanii, trwającej mniej więcej 4-5 godzin (co jest rozsądnym wynikiem, jak na grę rozprowadzaną cyfrowo) – fabuła to jednak najsłabszy element gry: pełni swoją funkcję, ale jest niezbyt wyszukana, w zasadzie przewidywalna, trudno uznać ją za główny motor napędowy rozgrywki.

Na szczęście jednak rozgrywka radzi sobie i bez niej. Mark of the Ninja  to dwuwymiarowa gra akcji – przemieszczamy się po płaskim świecie 2D, głównie w prawo, jak w starych platformówkach z Mario. W rzeczywistości jednak to staroszkolna skradanka – nasz bohater to ninja, który wszystkie stawiane przed nim zadania może wykonać pozostając cały czas w ukryciu, poza wzrokiem strażników. Wspierają to dwa mechanizmy rozgrywki – gra światłem i dźwiękiem. Ciekawy zabieg graficzny jasno pokazuje, kiedy nasza postać jest na widoku (wtedy świat nabiera barw), a kiedy pozostaje w ukryciu (wtedy widzimy tylko sylwetki bohatera i okolicznych obiektów). Równie klarownie przedstawione są źródła (i promienie) światła czy „stożki widzenia” strażników – dzięki temu można umiejętnie między nimi lawirować, nie dając się złapać. Również i hałasy udało się przedstawić graficznie – każdemu dźwiękowi towarzyszy efekt graficzny, przypominający nieco koła rozchodzące się po wodzie, gdy wrzucimy w nią kamień: w prosty sposób ukazują one siłę dźwięku i jego zasięg. Zdarza się też, że dzięki temu „widzimy” hałasy, zanim jeszcze zobaczymy ich źródło – na ekranie widać bowiem „fale dźwiękowe” kroków strażników, zanim jeszcze wejdą oni w nasze pole widzenia. To wizualnie efektowne, bardzo eleganckie i świetnie wpływające na komfort rozgrywki.

Bohater gry to ninja od N do A – potrafi chować się w cieniu, wdrapywać na pionowe ściany, zwisać z sufitu, a także podrzynać gardła przeciwnikom, do których zakradnie się od tyłu (towarzyszy temu krótka, interaktywna animacja – jeśli dobrze ją wykonamy zabójstwo jest „perfekcyjne”, a więc bezszelestne). Dodatkowo ma na swoim wyposażeniu szereg gadżetów – najpierw bambusowe strzałki (którymi można np. strącać zawieszone na słupach latarnie czy uderzać w świątynne gongi, co odwraca uwagę strażników), później pojawiają się jeszcze bomby dymne, improwizowane miny, itd. To ważne, bowiem z kolejnymi poziomami rośnie poziom trudności czy bardziej precyzyjnie – poziom wyzwania. Strażnicy zyskują nowe możliwości, latarnie zostają schowane za pancernym szkłem, rośnie złożoność laserowych systemów bezpieczeństwa - ale i gracz zyskuje nowe mechanizmy, by się z nimi zmierzyć. Są to nie tylko gadżety, ale i umiejętności – system rozwoju postaci przypomina nieco ostatnie gry z Batmanem (np. najpierw uczymy się zwisać głową w dół, potem możemy do tego dodać opcję wykonania w tej pozycji egzekucji), a pozwala wykupywać nowe umiejętności za specjalne punkty, zdobywane za wykonywanie określonych zadań pobocznych (np. przejście określonej sekwencji bez wzbudzania alarmu) czy ogólną skuteczność w pokonywaniu poziomów. Dzięki temu do samego końca gra się nie nudzi – nowe zagrywki zachęcają do eksperymentów, a nowe wyzwania wymuszają wzbogacanie stosowanych technik ninja. Zawsze w naszym zasięgu znajduje się co najmniej kilka patentów na rozwiązanie stojącego przed bohaterem problemu, warto więc spokojnie przyjrzeć się sytuacji, nieco pokombinować, a następnie spróbować swój plan zrealizować.

Jeśli coś w Mark of the Ninja nie do końca wyszło, to – poza sztampową fabułą – wskazałbym też na kilka detali w sterowaniu. Bohater tak mocno klei się do ścian, że w pewnych ciasnych konfiguracjach korytarzy zdarza mu się przyczepić nie do tej, do której byśmy chcieli. Niefortunnie przypisano również dwie funkcje do przycisku [B]: służy on zarówno do chowania się w prowizorycznych kryjówkach (np. w koszu na śmieci), jak i do podnoszenia ciał powalonych przeciwników – problem pojawia się wtedy, gdy ciało leży tuż przy śmietniku, bo wtedy przesunięcie bohatera o jeden piksel w tę czy we w tą zmienia sposób wykorzystania feralnego przycisku. Na szczęście te problemy nie pojawiają się często, bez kłopotu można nauczyć się z nimi żyć. Pomagają w tym zresztą bardzo sensownie rozstawione punkty kontrolne, umieszczone po każdej skutecznie zaliczonej trudniejszej sekwencji.

Mark of the Ninja to tytuł, który pojawił się bez większych zapowiedzi, trochę znienacka (jak przystało na grę z gatunku skradanek...) i obawiam się, że w związku z tym może przejść bez echa. Byłaby wielka szkoda, bowiem to jedna z ciekawszych produkcji wydanych w ostatnim czasie na Xbox Live. Tego ninję naprawdę warto wyciągnąć z cienia i postawić w świetle reflektorów. Nawet jeśli on sam sie trochę wstydzi...

Ocena: 8.5

Do pobrania: TUTAJ

---

Plusy:

  • elegancko zaprojektowana rozgrywka
  • trzyma poziom wyzwania od początku do końca
  • oprawa graficzna – efektowna graficznie i służąca rozgrywce
  • mimo kreskówkowej grafiki i akcji w 2D to naprawdę skradanka pełną gębą
  •  

    Minusy:

  • przeciętna fabuła
  • drobne, sporadyczne problemy ze sterowaniem
     

  • Redaktor
    Hut
    Wpisów4059

    Obserwujących0

    Dyskusja

    • Dodaj komentarz
    • Najlepsze
    • Najnowsze
    • Najstarsze