2
23.08.2012, 13:45Lektura na 3 minuty

007: Legends ? wrażenia

Daniel Craig zabawiający gości czytanymi z promptera dowcipami, kelnerzy rozdający dziennikarzom kieliszki szampana i legendarny Aston Martin, którym wjechali na scenę włodarze Activision Blizzard... Czy w takich okolicznościach wypada Papkinowi wątpić w sukces nowego Bonda? 


CD-Action

Pewnie że nie, ale na szczęście podobne cuda nie zaistniały, a gamescomowa prezentacja 007: Legends odbyła się w wyjątkowo skromnych warunkach. W niewielkiej budce Eurocomu, współdzielonej zresztą z producentami The Walking Dead, dwaj przedstawiciele studia pokazali nowe trailery i ograli fragmenty kilku zadań. Wrażenia? Mocno westernowe. Nowy Bond to dobra licencja, zła promocja i brzydka oprawa graficzna. A choć daleki jestem od wysyłania legendy wywiadu na zasiłek, chyba zasługuje ona na odrobinę więcej.

Sam pomysł nie jest wcale głupi. Słynny agent obchodzi w tym roku 50. rocznicę debiutu na srebrnym ekranie, stąd też przypomnienie graczom kilku klasycznych obrazów wydaje się całkiem zasadne. Rękawicę podjęło studio Eurocom, znane głównie z zeszłorocznego GoldenEye (upudrowanej wersji klasyka z Nintendo64). Dotychczas ujawniono, że misje będą bazować na filmach „W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości” i „Moonraker”, a po premierze „Skyfalla” otrzymamy inspirowane nim, darmowe DLC.

Faktyczną prezentację w Kolonii poprzedziło ujawnienie kolejnych zadań, opartych o „Licencję na zabijanie” i „Śmierć nadejdzie jutro”. Przy okazji poinformowano nas, że do obsady, której niekwestionowaną gwiazdą jest Daniel Craig, dołączyli właśnie odtwórcy ról Gustava Gravesa (Toby Stephens) i agentki Pam Bouvier (Carey Lowell). Po odpaleniu dwóch trailerów, które eksponowały chyba wszystkie możliwe mankamenty silnika, prowadzący pokaz uruchomili demo z grywalnym fragmentem.

Wpierw zaprezentowano nam w akcji kilka gadżetów agenta (skanujący otoczenie aparat, długopis strzelający zatrutymi strzałkami i – bodaj jedyny pożyteczny bibelot – zegarek wyświetlający aktualne położenie przeciwników). Przez kilka sekund mignął też ekran, mgliście sugerujący możliwość rozwijania przedmiotów, broni, jak i samego Bonda. Sama rozgrywka sprawiała całkiem niezłe wrażenie. Agent zabijał z ukrycia, a gdy przypadkiem uruchomił alarm – czaił się w cieniu czekając, aż strażnicy staną się mniej czujni. Choć przedstawiciel Eurocomu grał bardzo zachowawczo, to ponoć możliwe jest również swobodniejsze podejście. Tyle tylko, że – wyłączywszy nowe miejscówki – większych różnic pomiędzy Legends a GoldenEye nie udało mi się dopatrzeć.

Niestety zdecydowano się także na kilka niepotrzebnych udziwnień. Pościg za filmowym Gravesem to niezamierzony ukłon w kierunku Mario Kart. Aston Martin unika bomb, pozostawianych przez samochód pułkownika i... strzela w jego kierunku rakietami. Kiepsko wypadł również późniejszy pojedynek na pięści, bo całą dramaturgię filmowego finału zamknięto w drętwej cutscence i głupawym QTE. Na osłodę usłyszeliśmy za to kilka miłych słów o trybie dla wielu graczy (pojawi się co-op, w którym udzielać się będą zarówno znani z ekranu sojusznicy, jak i wrogowie Bonda). Ogółem - rewelacji nie stwierdzono, ale poczekajmy do października. W końcu 007 wychodził już cało z gorszych kłopotów...

---

PS – po pokazie zapytałem o szanse na włączenie do obsady Halle Berry, (występującej przecież w „Śmierć nadejdzie jutro”), Jak się zapewne domyślacie, oscylują ona pomiędzy „no way”, a „mniej niż zero”. 


Redaktor
CD-Action
Wpisów1099

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze