15
1.06.2012, 17:43Lektura na 6 minut

DiRT Showdown - recenzja cdaction.pl!

Nasz redakcyjny gem z zaskoczeniem odkrył, że chociaż DiRT Showdown absolutnie nie stanowi przełomu w grach, to naprawdę robi szoł, który warto zobaczyć. Recenzja cdaction.pl!


CD-Action

Dostępne na: PS3, X360, PC
Testowano na: PC
Wersja językowa: angielska

Wśród fanów gier wyścigowych seria DiRT, nieformalny spadkobierca Colinów McRae Rally, uchodzi za profesjonalną celebrytkę, ale nie faktyczną profesjonalistkę. Aż do trójki włącznie dawało się jednak natrafić na resztki tradycji poprzedniczek, co przy braku konkurencji z automatu stawiało ją na pudle także rajdówek. Nowy Showdown zrywa jednak z tą irytującą zarówno hardkorów jak pikników podwójną tożsamością i z premedytacją serwuje widowisko w stylu amerykańskim.

DiRT Showdown to jeżdżący paradoks – jak na pierwszą grę wydaną pod marką Codemasters Racing zdumiewająco dużo czasu spędza próbując przekonać graczy, że wyścigi samochodowe to sport nie tylko ekstremalny, ale także w pełni kontaktowy. Dyscyplin, w których o wynikach decyduje pozycja na mecie jest naprawdę niewiele: wyścig klasyczny, wyścig na ósemce (8 ball) oraz dominator i eliminator, czyli kto ostatni ten najlepszy. Nawet w nich jednak jazda wiąże się z faktyczną walką – zwłaszcza ściganie się torach w pętelki, gdzie co kilkanaście sekund tory jazdy przecinają się prowadząc do spektakularnych karamboli. Większość pozostałych imprez to to jawne destruction derby w najlepszym stylu – na arenach i podestach, w których ważniejsza niż moc silnika jest wytrzymałość karoserii, a punkty przyznawane są za przytarcia, zderzenia, a przede wszystkim eliminacje. Kategorie rozrywek zamykają „tory przeszkód” – gymkhany, hoonigany i rozbijanie bramek – sprowadzające się do prześliźnięcia i przebicia przez przeszkody rozstawione przez zmyślnych konstruktorów. Co najzabawniejsze – przez to, że DiRT Showdown od początku tak otwarcie sugeruje zręcznościową „lekkość”, że nie próbuje być wszystkim dla wszystkich, całość weszła mi znacznie lepiej, niż nieznośnie niezdecydowany DiRT 3.

Mechanizmy rozgrywki
DiRT Showdown w kategoriach gatunkowych to samochodowa zręcznościówka. Zmiana modelu jazdy na „pobłażliwy” nie tylko jest od samego początku widoczna – brak widoku z wnętrza samochodów – ale także wyczuwalna. Autka – w większości przypadków „złomki” zebrane razem by znów mogły się rozpaść – mimo rzekomych różnic w mocy, skrętności i wytrzymałości jeżdżą w zasadzie tak samo łatwo. Codemasters twierdzą przy tym, że to tylko złudzenie, spowodowane nowym modelem symulacji zawieszenia, jednak ogrywający Showdowna enki stwierdził, że nie spotkał się jeszcze z symulacją samochodu, w której steruje się myślami – że wystarczy pomyśleć, a samochód skręca. Przyznać należy jednak, że uproszczenie stylu prowadzenia wyszło grze na dobre – kręcenie „pączków” i ślizganie pod naczepami TIR-ów w końcu stało się faktycznie intuicyjne, i to bez wrażenia, że gra wyręcza gracza. W tej sytuacji nawet niezbyt lubiane przeze mnie „jeżdżenie akrobatyczne”, jak gymkhany, czy jej wyścigowe mutacje – hoonigany (nowy pomysł Kena Blocka, którego na szczęście tym razem prawie w grze nie ma), a nawet dwie odrębne „joyrides”, czyli wielkie przestrzenie dla „autokrobacji”, dadzą się na domyślnym poziomie trudności przejść bez zgrzytania zębami. I to także, co warto podkreślić, przy wykorzystaniu najbardziej tradycyjnego kontrolera PC – klawiatury.

Tryby dla jednego gracza
Kampania singleplayer w Showdown składa się z czterech „sezonów” imprez ekstremalno-kontaktowych zakończonych każdorazowo wielkim przestawieniem finałowym. Nie ma tym razem, jak w DiRT 2 latania po świecie i pomieszkiwania w przyczepie. Nie jest jednak zarazem tak abstrakcyjnie, jak w kompletnie oderwanym od rzeczywistości, gymkhanowo-kenblockowym DiRT 3. Ciąg wyzwań rzeczywiście stanowi ciąg i nie ma w nim luk, które wypełnić mają popremierowe DLC. Po drodze do wielkiego finału pominąć można przy tym jednak tylko jedno wyzwanie, co w najgorszym przypadku zastopować może całą karierę (całe szczęście, że nie ma w ogóle konkursów jeżdżenia poślizgami). Zwycięstwa nagradzane są na powrót pieniędzmi – przy czym sumy to nie jakieś kosmiczne setki tysięcy dolarów – a nie jakimiś abstrakcyjnymi punktami prestiżu. Zebraną kasę wydać można na usprawnienia samochodów – ich moc, skrętność, wytrzymałość – co jednak nie zmienia specjalnie ich uniwersalnego charakteru. Drugim sposobem pozbycia się drobnych jest zakup nowych autek, które w Showdown są jedynie udostępniane do zakupu, ale nie rozdawane. W ten prosty sposób twórcy wyeliminowali bolączkę poprzednich części – bezwartościowych nagród. Warto dodać przy tym, że wzorce malowań są przy tym darmowe i od samego początku jest ich całkiem spory wybór. Jeśli więc odblokujesz i zakupisz w końcu upragniony karawan to od razu możesz go „ubrać” w kostium z niestosownym napisem „rust in peace”, albo zmienić w kryptoreklamę producenta procesorów.

Tryby dla wielu graczy
Ważną częścią Shodowna są wreszcie funkcje społecznościowe. Standardowo już każdy z wyczynów da się uwiecznić i opublikować na YT. W podobnie łatwy sposób „wyzwać” można (nie, nie w ten wulgarny sposób) przyjaciół ze Steama, XBL-a, PSN-a, którzy – jeśli nawet unikną pognębienia osobiście, w czasie gry multiplayer, to nie uciekną przed pohańbieniem, jeśli nie zdołają pobić wyniku rzuconego im w twarz poprzez internet. To asynchroniczne multi przypomina nieco autologa i podobne rozwiązania, i podobnie dobrze się sprawdza – zwłaszcza, że nawet w menu istnieje odrębna kategoria „wyzwań”. Innymi słowy jak zwykle jeśli jest możliwość gry nie tylko przeciw AI – jest lepiej.

Oprawa audio-wideo
Technicznie Showdown to po prostu kolejny DiRT 2. Pozostaje szybki i sprawny (także w trakcie deszczu, śniegu, czy w nocy), niemniej nie ma szansy zachwycić tak, jak zachwycił Ego Engine w 2008 w GRiD-zie. Sporo tras jest przy tym już znanych, czy to z poprzednich DiRT-ów (Colorado, Battersea), czy nawet wspomnianego GRiD-a (Yokohama). Zdumiewający jest też brak widoku z wewnątrz – pozostały tylko dwa zręcznościowe: znad maski i zza samochodu. Ponadto uszkodzenia są wyłącznie kosmetyczne, co jednak z uwagi na zręcznościowy charakter gry ma jakieś uzasadnienie. Dźwięk pozostaje podobnie standardowy – rykom silników i brzękom metalu towarzyszą podkłady mniej lub jeszcze mniej znanych rockowych kapel.

Podsumowanie
Pierwszy DiRT pozostaje najambitniejszy, drugi – najlepiej zrealizowany. Trzeci był nieprzemyślany i niedokończony, czwarty… No właśnie – czwarty nie jest zły, ale na pewno nie stanowi nowej jakości dla serii. Jest całkowicie poprawny, zapewnia nienadzwyczajną może, ale jednak rozrywkę, ale mimo to trudno mi polecić go wszystkim fanom gier wyścigowych jak leci. Zwłaszcza, że wydany został w postaci pełnoprawnego, wysokobudżetowego projektu klasy AAA, a moim zdaniem powinien być rozprowadzany za mniejsze pieniądze w postaci wyłącznie cyfrowej… Zdecydowanie łatwiej byłoby mi ocenić Showdowna wyżej, gdyby kosztował połowę z tych żądanych 170 złotych za wersje konsolowe i 110 za PC.

Ocena: 7,5

Plusy:
- nietrudna, niezobowiązująca rozgrywka
- przyjemny model jazdy
- destruction derby w multi – mniam!
- wyzwania dla „przyjaciół”

Minusy:
- brak wyrazistości i charakteru
- zapożyczenia torów i aren z poprzedniczek
- zdecydowanie za wysoka cena
 


Redaktor
CD-Action
Wpisów1101

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze