20
1.05.2012, 18:26Lektura na 4 minuty

[Po mojemu] Cztery miesiące radości

Regularnie docierają do nas nowe wiadomości o Kickstarterze, BioWare rzekomo ugięło się pod głosem sprzeciwu i robi nowe zakończenie Mass Effect 3, a tymczasem EVE Online przeżywa wstrząs dzięki swojej społeczności. Gracze w tym roku pokazują niebywałą siłę głosu. 


Adam „Adzior” Saczko

Właśnie kończy się okres miesięcznego bana dla Alexandra „The Mittani” Gianturco – gracza EVE Online i członka Rady kontaktującej się z twórcami gry, który podczas fanowskiego konwentu zachęcał do nabijania się z pilota o depresyjnych i samobójczych skłonnościach. Gianturco jest jednocześnie liderem największego w grze sojuszu, który trzęsie wirtualną polityką i ekonomią. Mittani może i banem się przejął, ale nie przeszkodziło mu to przekazywać rozkazów i zorganizować jednej z najbardziej spektakularnych akcji, jakie można było obserwować w grach MMO. I przy okazji zrobić skuteczną reklamę grze i samemu sobie.

Trudno mi odpowiedzieć na pytanie – co wywiera większe wrażenie?  Kolosalna liczba 14 tysięcy graczy atakująca jednocześnie ekonomiczne centrum gry czy też wysiłek organizacyjny, którego trzeba wiele, aby móc taką akcję zaplanować i przeprowadzić?  Nie wspominając już o tym, że twórcy EVE są zachwyceni takim tokiem wydarzeń. Gry MMO to gatunek, który w największym stopniu jest zależny od społeczności, co pokazał jeden z – nie ukrywajmy – mniej medialnych tytułów. Różne formy protestów i innych zrywów graczy zdarzały się już w przeszłości, jednak tu mamy sytuację bez precedensu. Gracze tworzą imponujący kolektyw, ekipa CCP wszystkiemu przyklaskuje, a Mittani może z satysfakcją patrzeć na efekty swojego pomysłu. EVE stało się światem, do którego przeniknęły pewne mechanizmy znane z rzeczywistej polityki. I to nie przy użyciu aktualizacji i eventów, ale dzięki inwencji społeczności.

Zarówno w grach, jak i innych dziedzinach życia co jakiś czas zdarzają się rzeczy wyjątkowe, których zazdrościć mogą ci młodsi, którzy nie mogli być ich świadkami. Przyszli kibice z pewnością będą żałować, że nie przeżyli małyszomanii czy pierwszego awansu Polaków na Euro. Ja zazdroszczę starszym kolegom giełdy na Grzybowskiej i mundialu z 1974. Z kolei ci, którzy kiedyś będą pasjonować się grami, nie zobaczą niezwykłego początku roku 2012. Dawno bowiem nie dostaliśmy w krótkim czasie tak mocnych sygnałów, że głos gracza dalej ma duże znaczenie. Co więcej, dzieje się to w czasach, kiedy twórcy i wydawcy w powszechnym mniemaniu kładą na swoich klientów kapcia.

Popatrzcie chociażby na Kickstartera – platformy, która pokazała, że do znalezienia zdeklarowanych inwestorów wcale nie trzeba wchodzić na giełdę. Wspólny wysiłek graczy postawiono naprzeciw skostniałego modelu studio-wydawca. Projektanci gier słusznie zdali sobie sprawę, że najlepszym wskaźnikiem, czy dany pomysł spodoba się graczom, są oni sami i ich portfele. Można być niechętnym wobec całej idei i twierdzić, że to trend tak samo świeży i ciekawy, jak i kruchy i bez poważnych widoków na przyszłość. Nie da się jednak zaprzeczyć, że Kickstarter wprowadził powiew świeżości do współczesnego pojmowania branży gier i pokazał, iż gracze nie tylko potrafią być aktywni w swojej pasji, ale też warto im zaufać. Co wcześniej zresztą udowodnił Notch, który nie dość, że udowodnił istnienie odbiorców kreatywnych w dobie leniwej konsumpcji, to jeszcze zebrał ich miliony, a kolejne miliony na nich zarobił.  Zobaczymy, czy Gambitious pojedzie tym samym torem, co Kickstarter, czy jeszcze zaskoczy nas czymś zupełnie nowym i niespodziewanym.

Z drugiej strony mamy BioWare, które zaczęło prowadzić dialog ze zbulwersowanymi zakończeniem graczami Mass Effect 3. Nie mnie oceniać, czy to zgrabnie i szczelnie domknięta kampania marketingowa, bo pracownikiem Bio ani specjalistą od reklamy jeszcze nie jestem, ale wydźwięk jest jasny – słuchamy was, reagujemy na wasz sprzeciw.

Wydarzenia minionych miesięcy – a w szczególności akcja w EVE z tego weekendu – nastrajają mnie pozytywnie wobec przyszłości gier w ogóle. Można narzekać na różne złe tendencje, ale jednocześnie coraz bardziej cieszyć, że zbiorowość graczy wciąż jest silna i jeśli materialnie nie jest w stanie decydować o rozwoju gier tak, jak robią to wielkie koncerny, to wciąż jest zdolna do imponujących inicjatyw, a jej zdanie wciąż – jednak! – się liczy. Na początku bieżącego roku widzieliśmy kilka akcentów, które to potwierdzają. Aż jestem ciekaw, co przyniosą kolejne miesiące, bo przecież dopiero mamy maj. 


Redaktor
Adam „Adzior” Saczko

Od lat gram, piszę, gadam i robię gry. W efekcie gadam o grach popisowo zrobionych. Zagraj w Unavowed.

Profil
Wpisów2882

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze