12
10.04.2012, 17:00Lektura na 5 minut

Lost Planet 3 ? wrażenia z pokazu

Pokryta śniegiem planeta. Wielki robot stojący na tle lodowej pustyni. W jego kokpicie siedzisz ty graczu. Witaj w Lost Planet 3! 


Hut

Nie będę czarował: kiedy przedstawiciele Capcomu jeszcze przed rozpoczęciem Captivate 2012 oznajmili, że mają wieści tak „wielkie”, że nie mogą powstrzymać się przed ich natychmiastowym ujawnieniem, a potem... pokazali trailer Lost Planet 3, postukałem się w czoło. Lost Planet 3? C'mon, czy ta seria nie poległa wraz z przeciętną i pozbawioną pomysłu „dwójką”? „Wielkie” wieści to nowa część Onimushy, Maximo, a przynajmniej Dino Crisis. A nie Lost Planet 3 - z całym szacunkiem dla „jedynki”, która wielu graczom otworzyła oczy na potęgę konsol „nowej generacji” - za jaką uważaliśmy w 2006 roku Xboksa 360. A jednak pokaz gry przekonał mnie, że to rzeczywiście „wielkie” wieści – Lost Planet 3 zapowiada się bowiem bardzo obiecująco.

Za grę odpowiada studio Spark Unlimited – założone przez część ekipy, która tworzyła najlepsze stare części cyklu Medal of Honor. Co prawda ich późniejsze produkcje nie były porywające (np. Legendary: The Box), ale Lost Planet 3 sprawia wrażenie, jakby studio to wróciło do najwyższej formy – choć do premiery pozostał jeszcze prawie rok (wyznaczono ją na „początek 2013”, na PC, X360 i PS3), pokazany na Captivate fragment już teraz sprawiał bardzo solidne wrażenie i zdawał się nie mieć większych bugów czy niedoróbek.

Lost Planet 3 to podobno gra, która najpełniej spełnia wizję, jaką dla tej serii wymyślił sobie lata temu jej główny projektant Kenji Oguro (obecny na Captivate 2012, współpracujący ze studiem Spark na finalnym dziełem). Zgodnie z nią (i tytułem) seria Lost Planet miała przedstawiać zmagania człowieka z zagrożeniami panującymi w nieprzyjaznym, obcym świecie. Trafiamy więc na E.D.N. III w jego najbardziej dziewiczej postaci – pięćdziesiąt lat przed wydarzeniami z jedynki i na długo przed tym, jak w dwójce planeta ta zamieniła się w (miejscowo) tropikalny raj. Naszym bohaterem jest Jim Peyton, jeden z pierwszych kolonistów na tym globie, który na zlecenie wielkiej korporacji ma go ujarzmić i pomóc w tworzeniu instalacji, które pozwolą pozyskiwać energię termiczną z wnętrza planety.

Całość ma mieć dużo bardziej otwartą strukturę, niż zasadniczo liniowe wcześniejsze części gry. Zabawę rozpoczniemy więc w bazie korporacji, gdzie poza możliwością porozmawiania z kilkoma postaciami (w tym m.in. z Gale'em, mechanikiem dbającym o nasz Utility Rig, wielozadaniowego gigantycznego mecha), będzie też można „pobrać” misje, rozdawane przez komputer zarządzający pracownikami. Nie jest jasne, jak wiele spośród nich będzie misjami pobocznymi (i czy np. będą one częściowo generowane losowo), na pewno jednak w niemal każdym momencie scenariusza (poza finałem), będziemy mieli możliwość samodzielnego określenia, co w danym momencie robimy.

Dodatkowej głębi rozgrywce ma dodać sposób przedstawiania bohatera. To zwykły „najemnik”, który podjął się niebezpiecznej pracy na obcej planecie, szukając środków na wyżywienie rodziny – żony i urodzonego pół roku wcześniej synka. W trakcie gry wielokrotnie odbierzemy wideorozmowy od żony (stosowny monitor pojawił się w prawym dolnym rogu ekranu w trakcie pokazywanej, dość „rutynowej” misji), samego Peytona podejrzymy zaś na ekranach ładowania, które nie będą statyczne, a mają pokazywać krótkie scenki z udziałem bohatera (prezentujące np. jak szuka słów do wiadomości wysyłanej swojemu synkowi). Wszystko to ma sprawić, że zżyjemy się z tym bohaterem, by potem bardziej przejąć się jego perypetiami – a zdaje się, że wpakuje się w trakcie gry w niezła kabałę, bowiem odkryje przypadkiem na powierzchni planety tajemnicze instalacje, jak się zdaje stworzone przez ludzi (mimo, że korporacja twierdzi, że Peyton i inni koloniści są pierwszymi przedstawicielami homo sapiens na E.D.N. III).

Eksplorację E.D.N. III prowadzić będziemy głównie w Utility Rigu – akcja przedstawiona jest wtedy z perspektywy pierwszej osoby, gdzie widzimy kokpit maszyny i to co widać przez jej oszkloną kabinę. W dowolnym momencie będzie można jednak ją opuścić, by np. wejść do jaskini ze zbyt małym wejściem, by zmieścił się w nim robot, albo po to, by odstrzelić lodowe bloki, który unieruchomiły Rig w wyniku jakiejś anomalii pogodowej. Zawsze jednak będzie się to wiązało z ryzykiem, bowiem powierzchnię (i jaskinie) E.D.N. III zamieszkują Akridy – żywe istoty przypominające nieco nasze ziemskie zwierzęta, ale ukazane w nieco zmutowanej formie, zazwyczaj dużo większe. Sekwencje na nogach ukazano z perspektywy trzeciej osoby, spotkania z Akridami – te, które zakończą się walką – będą więc przypominały nieco serię Gears of War. Warto jednak dodać, że nie zawsze trzeba będzie z bestiami walczyć: twórcy obiecują, że na E.D.N. III spróbują odtworzyć sensowny, żyjący ekosystem i Akridy będą się zachowywały zgodnie z jego zasadami, nie atakując bohatera, gdy nie będzie to z ich punktu widzenia konieczne. Trudno jednak będzie powstrzymać się przed inicjowaniem walki, szczególnie, gdy będziemy kierować Rigiem – jedno jego ramię wyposażone jest w „szczypce”, które bez trudu miażdżą przeciwników, drugie zaś w wiertłom, którym można uchwyconego Akrida przewiercić na wylot. Możliwe będą także zagrania jeszcze bardziej wymyślne - np. złapanie bestii ramieniem robota, a potem wyskoczenie z jego kabiny, podejście na nogach pod jego odsłonięte podbrzusze i posłanie w nie serii z karabinu.

Gdyby jednak ktoś spytał mnie (pyta ktoś?) o to, co najbardziej zapamiętałem z pokazu, to odpowiedziałbym, że... krajobrazy. Spoglądając na E.D.N. III z kokpitu Utility Riga rzeczywiście mamy wrażenie eksplorowania obcej, nieznanej planety, pełnej nieodkrytych jeszcze tajemnic. Na takie Lost Planet czekałem!

>>>

Trailer z Captivate - TUTAJ.
 


Redaktor
Hut
Wpisów4059

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze