25
27.12.2011, 09:00Lektura na 6 minut

Z Ghostem przez galaktykę ? cz. 2

Jakie są dalsze losy Jedi Consulara? Gdzie się uda? Jakie przygody przeżyje? Kogo spotka? Co nowego odkryje i co zdobędzie? Czyli dalsze losy Ghosta i jego zabawy ze Star Wars: The Old Republic.


Tomasz „Ghost” Matusik

UWAGA! Poniższy tekst zawiera spoilery. Co prawda postaram się nie zdradzić za dużo, ale zawsze coś tam się jednak z fabuły wyda. Specjalnie zaznaczam fragment gdzie jest duże nagromadzenie spoilerów odnośnie fabuły.

Po opuszczeniu Tythona znalazłem się na pokładzie jednego ze statków floty republikańskiej. Tu otworzyły się przede mną nowe możliwości rozwoju postaci. Mniej ważne, ale przydatne okazało się nauczenie dwóch umiejętności związanych ze zbieractwem i jednej z wyrabianiem przedmiotów. Fajny okazał się slicing, gdzie w czasie łażenia po mapach, znajdowałem sporo różnego typu skrzyneczek i sejfów, w których gotówka tylko czekała na to, żebym ją zabrał. Oprócz tego wybrałem archeologię, która pozwala mi odnajdować kryształy i stare artefakty, a kryształy z kolei przydają mi się w umiejętności Artifice, która służy przerabianiu ich na przydatne modyfikacje do broni i opancerzenia.

Ponieważ na dłuższą metę te umiejętności są nudnawe, przyda nam się do nich nasz kompan. Otóż gdy jesteśmy w jakimś spokojnym miejscu, możemy wysłać go na misję związaną, z którąś z tych umiejętności. Zabiera to trochę kasy i kompan na pewien czas nas opuszcza, ale jak wraca to zwykle przynosi jakąś zdobycz, a do tego zwiększa nasz poziom danej umiejętności. Wygodne.

Przy okazji odkryłem kolejną fajną funkcję naszego towarzysza. Łażąc po planszy zbieramy różne przedmioty, które wypadają z pokonanych wrogów. Ponieważ nasz bagaż nie jest z gumy, potrafi się dosyć szybko zapełnić. Trochę mi szkoda było to wszystko co zebrałem wywalić, a wracać przez taki kawał mapy, żeby znaleźć jakiegoś kupca, któremu bym to sprzedał, też mi się nie chciało. I tu przydatny okazał się mały pstryczek-elektryczek w menu kompana. Po jego kliknięciu Qyzen Fess zabierał z mojego bagażu śmieciowe przedmioty (z nazwami w szarym kolorze), znikał na minutkę, a gdy wracał, ja miałem luźniejszy bagaż, a dodatkowo kilka kredytów więcej na koncie.

Ale o ile to była ta mniej ciekawa opcja postaci, we flocie otworzyła się przede mną kolejna ważna droga rozwoju. I ta znowu wprawiła mnie w nie lada zagwozdkę. Otóż, dostałem możliwość wyboru specjalizacji postaci. Do wyboru dostałem możliwość rozwoju mojego Jedi w kierunku leczenia i obrony (Sage) lub infiltracji (Shadow). I co tu wybrać? Leczenie to dosyć przydatna umiejętność. Zarówno przy indywidualnej walce jak i w działaniach drużynowych. Tyle tylko, że wydawała mi się trochę nudnawa i monotonna. Bo co to za rozrywka stać z boku, patrzeć jak ktoś walczy i co chwilę klepać monotonnie w klawisz „ulecz”. Pewnie się mylę, ale jakoś tak sobie wyobraziłem tą specjalność. Dlatego wybrałem ścieżkę cienia. Dało mi to trzy rzeczy. Pierwsza to zdolność walki podwójnym mieczem świetlnym. Takim jaki miał Darth Maul. Druga to nowe moce związane z tą ścieżką. Między innymi możliwość stawania się prawie niewidzialnym dla wrogów. A trzecia to drzewko talentów. Składa się ono z trzech części. Jedna odpowiada za talenty obronne, druga za infiltracyjne, a trzecia za atak. Od tej pory za każdy zdobyty poziom postaci dostaję punkt talentu. Mogę go ulokować w jedną z części drzewka, co daje, do już posiadanych umiejętności Mocy, specjalne bonusy. I punkty te mogę zarówno pakować w tylko jedną z części drzewka jak i dowolnie miksować. Warto jednak pójść jedną drogą, gdyż jeśli użyjemy odpowiednio dużo punktów talentu w wybranej części, odblokuje nam to silniejsze bonusy.

Po dokonaniu wyborów ruszyłem dalej. Na Coruscant. To co ujrzałem wywołało dużego banana na mojej twarzy. Planeta-miasto. Dokładnie taka jaką zapamiętałem z filmów. Majestatyczne budowle, równe szeregi pojazdów przemykające po niebie, wielkie pomniki, wrażenie potęgi i chwały Republiki. Miło było przemierzać ulice i napotykać kolejne rasy znajome z Sagi. W podziemiach spotkamy małych Ungaughtów pilnujących działania machinerii miasta, zadania będą nam zlecać istoty z rasy Nautolan, spotkamy też przedstawicielkę rasy Togruta (choć tu nie jestem pewien czy nie pojawi się później). Będą też różnego typu droidy, od prostych naprawczych po dosyć spore maszyny bojowe. A co było najfajniejsze, napotkałem też większą ilość i różnorodność graczy opowiadających się po jasnej stronie Mocy. Na Tythonie spotykałem się tylko z Jedi, a tu miałem okazję stanąć twarzą w twarz również ze szturmowcami i przemytnikami. W każdym razie na nudę nie narzekałem. Na przykład trafimy tu do sektora kontrolowanego przez organizację Czarnego Słońca. Takich smaczków z uniwersum SW jest więcej. Z ciekawszych rzeczy związanych z rozwojem postaci, muszę odnotować otrzymanie na 14 poziomie umiejętności szybszego biegania, kiedy moja postać nie walczy. Zdecydowanie poprawiło to żmudne przemierzanie map w celu wykonania kolejnych zadań.

Teraz będzie trochę spoilerów, oznaczę je pochyłą czcionką, jeśli ktoś nie chce popsuć sobie fabuły niech odpuści sobie ten fragment.
W głównym wątku fabularnym zająłem się na Coruscant odszukaniem trzech specyficznych holocronów, które zostały nazwane tu Neotikonami. Zawierały one informacje odnośnie tajemniczej choroby jaka dotknęła moją mistrzynię. Jak się okazało, nie była to przypadkowa słabość, ale śmiertelna plaga wynaleziona dawno temu przez pewnego Sitha jako broń przeciwko Jedi. Przy okazji poszukiwania lekarstwa na chorobę mistrzyni dowiedziałem się, że stoi za tym tajemniczy wróg, określony jako plaguemaster.
W uleczeniu Youn Par mógł pomóc tylko specjalny i dosyć trudny rytuał. Żeby się go nauczyć musiałem w ruinach świątyni Jedi odnaleźć terminal, który po połączeniu z trzema Neotikonami przekazał mi wiedzę przodków. Niestety zaraz po tego dokonaniu, urządzenie zostało zniszczone przez podopiecznego tajemniczego Sitha i w ten sposób zostałem jedynym Jedi zdolnym uleczyć moją mistrzynię. Gdy to zrobiłem kosztem swych sił witalnych, dowiedziałem się od Rady Jedi, że prawdopodobnie jest więcej ofiar nowej plagi i zostałem poproszony o pomoc.

Koniec spoilerów głównego wątku.

Po zakończeniu zadań na Coruscant, osiągnąłem poziom 16 i dostałem do dyspozycji statek. Jest to korelliańska lekka korweta klasy Defender. Mimo że nie jest najpiękniejszy, to jak pierwszy raz zobaczyłem go w hangarze, uznałem za miód na moje oczy. Bo nie ważne jaki ma wygląd. Jest mój. Wraz ze statkiem dostałem kolejnego towarzysza. Tym razem jest to droid protokolarny. Ponieważ w walce jest bezużyteczny, wykorzystuję go do craftingu, czyli wysyłam na misje zbierania i wytwarzania przedmiotów.

Statek z jednej strony sprawił mi zawód, a z drugiej spodobał się. Zawodem jest latanie i walka nim. Nie ukrywam, że po cichu liczyłem tu na coś w stylu stareńkiego Tie Fightera (mowa o grze nie myśliwcu). Czyli możliwość latania niezłym statkiem z osłonami, rakietami, dwoma rodzajami działek, pełnego sterowania lotem, zabaw z układami energetycznymi, rozkładaniem pól w osłonach itd. Tymczasem dostałem zaledwie prosty celowniczek z praktycznie żadnymi możliwościami sterowania i regulacji czegokolwiek. Po prostu patrzę na pojawiające się na ekranie cele i w nie strzelam. Zero jakiejkolwiek finezji. Tym SWTOR sprawił mi odczuwalny zawód. Plusem jest to, że kilkuminutowe bitwy kosmiczne, potrafią dostarczyć całkiem sporej liczby punktów doświadczenia. Pół godzin godziny latania pozwoliło mi zebrać tyle XPków, że przeskoczyłem cały 17 poziom. Następnym celem podróży stała się dla mnie planeta Taris. Ale to już historia na następną część mojej opowieści.

A jak wasze przygody w Galaktyce? Też nie podoba się walka w kosmosie? Który macie poziom? Jaka przygoda najbardziej zapadła wam w pamięć?


Redaktor
Tomasz „Ghost” Matusik

Z redakcją byłem związany przez ponad 20 lat. Nie pisałem zbyt dużo, ale w inny sposób się udzielałem. Zajmowałem się forum, reklamacjami, sklepem, konkursami, infrastrukturą IT w redakcji, opieką nad praktykantami, nadzorowaniem tworzenia nowych serwisów i ogarnianiem całej masę innych spraw. Teraz mam inne zajęcie. Coś tam pewnie jeszcze będę się udzielał, ale zdecydowanie rzadziej niż kiedyś.

Profil
Wpisów792

Obserwujących3

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze