51
21.12.2011, 19:45Lektura na 4 minuty

Z Ghostem przez galaktykę ? cz. 1

Jako fan Gwiezdnych Wojen i gier komputerowych, obowiązkowo zaopatrzyłem się w Star Wars: The Old Republic. Po pograniu trochę, postanowiłem podzielić się z naszymi czytelnikami swoimi wrażeniami z grania w ten tytuł.


Tomasz „Ghost” Matusik

Intro. Zmiażdżyło mnie i wdeptało w podłogę. Jest po prostu genialne. Aż chciałoby się zobaczyć pełnometrażowy film, tak zrobiony i utrzymany w takich klimatach. Wybieramy stronę Mocy. Jasna czy ciemna? Oto jest pytanie. Jasna to Jedi, pozytywne postacie, dobro itd. Ale ciemna też kusi, zwłaszcza, że są tam łowcy głów, a mnie się marzy zostać godnym następcą Boby Fett’a. Wróć, nie następcą, protoplastą, bo gra się dzieje o 4 tys. lat wcześniej niż Saga.

Dobra. Niech będzie jasna. Rasa? Nie kombinujmy. Człowiek. Klasa? I tu znowu problem. Co wybrać? Wezmę Jedi Consulara. To taki dosyć ostrożny wybór. Z jednej strony to klasa co radzi sobie w walce, ale z drugiej też ma całkiem nieźle rozwinięte umiejętności ochronne, w tym leczenie. No i walczy mieczem świetlnym. Zabawę blasterami zostawię sobie na ewentualną druga postać. Zaczynamy grę. Pojawia się kontynuacja filmiku z intra. Tylko zwiększa to mój zachwyt. Te filmiki już są dla mnie ogromnym plusem gry.

Zaczynam od przylotu do bazy na planecie Tython. Pierwsze pogaduchy i zmierzamy do enklawy Jedi. Wyciągam broń i … hej! Co to za patyk? Ja chcę miecz, w końcu jestem Jedi, no nie? No dobra. Popróbujemy z tym czymś. Da się walczyć. Umiem też użyć mocy, żeby wyrwać z ziemi dużego kamulca i rzucić nim w przeciwnika. Fajne. Potrafię też medytować co mnie ulecza z zadanych ran. OK. Zbieram pierwsze zadania w bazie i zaczynam łazić po okolicy. Skały, trawa, trochę drzew, jeziorka i oczywiście wrogowie. Zawsze w małych grupkach. Pokonanie ich nie jest specjalnie trudne, choć niektórzy potrafią dać się we znaki. Szybko zdobywam kolejne punkty doświadczenia. Najwięcej się dostaje za wykonywanie zadań. Pierwsze poziomy zdobywa się dosyć szybko a wraz z nimi nowe zdolności Mocy. Odkrywamy też kolejne obszary planety. Oprócz wrogów jest też trochę miejscowej fauny, która albo jest neutralna albo wrogo nastawiona wobec obcych. Ta wrogo nastawiona ma zwykle niepokojąco dużo zębów.

Na planecie położona jest świątynia Jedi. Tam moją mistrzynią zostaje Youn Par. To ona daje mi zadania związane z głównym wątkiem fabularnym. Ale nie tylko. Chętnych zlecić jakąś robótkę młodemu Jedi jest całkiem sporo. Więc chodzę i załatwiam palące problemy. Większość dosłownie załatwiam. Ale nie zawsze jest łatwo. Czasem nie wystarczy pójść gdzieś, zabić iluś tam wrogów i po sprawie. Przyznam, że miałem duży dylemat zwłaszcza przy misji dotyczącej dwójki młodych Jedi.

Mistrzowie zaniepokojeni poprosili, żebym sprawdził co się dzieje. Okazało, się że ta dwójka po prostu się w sobie zakochała. No i pojawił się problem. Ukryć ich miłość, coś ściemnić mistrzom i przez to sprzeciwić się kodeksowi Jedi? Czy też wypaplać o wszystkim, zostać przez to w zgodzie z kodeksem, ale złamać uczucie młodych kochanków i skazać na samotność? Ciężko było. Aż się potem zdziwiłem jak szybko potrafiłem się przywiązać do postaci z tej gry.

Fajną sprawą w zadaniach jest to, że część lokalizacji jest wydzielona i generowana tylko dla mojej postaci. Dzięki temu widziałem, że jak tam wejdę to nie znajdę stosu trupów zabitych przez innego gracza i nie będę musiał czekać wieczności, żeby się zrespawnowali. Minusem tego było to, że wiedziałem, że wszyscy oni czekają specjalnie na mnie i jak ich sam nie załatwię to nikt mi nie pomoże.

Wykonując różne zadania dotarłem do 8 poziomu. I tu niespodzianka. Po jednej z misji przyłączył się do mnie trandoshianin Qyzen Fess. Okazał się świetnym wsparciem w walce. Ponieważ w odróżnieniu ode mnie mógł nosić również średnie i ciężkie pancerze, wiedziałem, że da sobie radę nawet z grupką nieprzyjaciół. Od teraz gdy napotkałem wrogów, kazałem mu ich atakować. On ściągał na siebie główny ciężar walki, a ja go wspomagałem. Tu w kogoś rzuciłem kamieniem, tam oszołomiłem uderzeniem Mocy, innego uniosłem w powietrze i trochę tam przetrzymałem, a jak mojemu towarzyszowi było ciężko, sam wkraczałem do walki. Z jego pomocą poradziłem sobie z cięższymi misjami.

I w końcu nastał moment na który czekałem. Misja w trakcie której zdobyłem specjalny kryształ, a potem za pomocą Mocy składam miecz świetlny, którego ten właśnie kryształ jest żywotną częścią. Oglądając animację czułem się wręcz podniośle i dumnie, że tego dokonałem. Wreszcie miałem miecz z prawdziwego zdarzenia.

W tym czasie moja mistrzyni zapadła na tajemniczą chorobę. Chcąc ją uleczyć muszę opuścić planetę. Ale to to już inna opowieść. W każdym razie przez dwa dni dociągnąłem postać do 10 poziomu, zakończyłem misje fabularne na Tython i zostałem skierowany na Coruscant.

Jeśli chodzi o początek gry to z klimatów klasycznej pojawiło się tu trochę rzeczy: oczywiście Moc, kilka ras znanych z filmów (Trandoshianie, Twi’lekowie, Kel Dorowie, Zabrakowie),  miecze świetlne, hologramy, pomiędzy lokacjami poruszamy się speederbike’ami, a gracze ubrani są w charakterystyczne stroje i płaszcze Jedi. W każdym razie klimat uniwersum Star Wars jest już odczuwalny.

A wy? Przemierzacie Galaktykę? Jak wrażenia?


Redaktor
Tomasz „Ghost” Matusik

Z redakcją byłem związany przez ponad 20 lat. Nie pisałem zbyt dużo, ale w inny sposób się udzielałem. Zajmowałem się forum, reklamacjami, sklepem, konkursami, infrastrukturą IT w redakcji, opieką nad praktykantami, nadzorowaniem tworzenia nowych serwisów i ogarnianiem całej masę innych spraw. Teraz mam inne zajęcie. Coś tam pewnie jeszcze będę się udzielał, ale zdecydowanie rzadziej niż kiedyś.

Profil
Wpisów792

Obserwujących3

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze