85
2.12.2011, 10:02Lektura na 7 minut

Assassin´s Creed: Revelations - recenzja

Organizuję zbiórkę. Kto tylko może, niech wrzuci do kapelusza po parę złotych na kwiaty, ciepłe kapcie, szlafrok i bilet do Ciechocinka. Czas najwyższy wysłać Ezia na emeryturę. Jeśli bowiem za rok jeszcze raz zobaczę jego twarz i usłyszę ten włoski akcent, gotowy jestem go udusić jego własnym kapturem. Z okazji dzisiejszej premiery gry na PC - recenzja CD-Action. Pisał: Qn'ik.


CD-Action

Assassin's Creed: Revelations
wersja testowana: PS3
wersja PL: tak (napisy)

 

Wszystko dobre, co się dobrze kończy. Kończy! Nie wiem, kto w Ubisofcie stwierdził, że Ezio jest tak wspaniałą postacią, że warto go przetrzymać już w trzeciej z kolei grze, ale na pewno nie należy mu się w tym roku premia świąteczna. Czas spojrzeć prawdzie w oczy: kura znosząca co roku złote jajka, jeden z największych hitów Ubi, w końcu zostanie ukatrupiona. Francuski gigant zaangażował chyba komplet swoich studiów (Montreal, Bukareszt, Szanghaj...) do pracy nad tą częścią i tylko dzięki temu udało mu się w rok stworzyć produkt, który mimo wszystko nie wygląda jak dodatkowe misje z DLC.

Dał przykład Batman
Żeby była jasność: Assassin’s Creed Revelations to oczywiście bardzo dobra gra, przy której ci więksi miłośnicy serii spędzą kilkadziesiąt godzin i będą usatysfakcjonowani. Jeśli dla kogoś będzie to pierwszy tytuł z cyklu, pewnie również będzie oczarowany (jak tylko nauczy się potrzebnych do życia sztuczek – ACR jest nieco trudniejszy niż poprzednicy i zbytnio się nie patyczkuje, rzucając gracza od razu na głęboką wodę. Zresztą całkiem dosłownie). Jednak tacy ludzie jak ja, którzy śledzą postępy tej marki od samego początku, ale nie są jej psychofanami, zaczną niewątpliwie tupać nogą ze zniecierpliwieniem. Zwłaszcza jeśli na Asasyna przesiedli się prosto z Batmana: Arkham City.

Obie produkcje, wbrew pozorom, mają bardzo dużo wspólnego. Na tyle, że pozwoliłem sobie skonfrontować je w tabeli, którą znajdziecie gdzieś nieopodal. Krótko mówiąc: Człowiek Nietoperz po raz kolejny udowodnił, że Asasyn powinien nauczyć się wielu sztuczek, żeby móc dotrzymać mu kroku. Być może właśnie dlatego, że patrzyłem na Revelations przez pryzmat Arkham City, zamiast zachwytu odczuwałem głównie niedosyt nowości i przesyt tego, co doskonale znam z poprzednich części.

Śpiączka bohatera
Zacznijmy jednak od historii. Fabuła rozpoczyna się od wątku Desmonda, który trafia na tajemniczą plażę. Spotyka na niej mężczyznę, który twierdzi, że znajdują się w Animusie – a on sam już od dawna nie żyje, przez co jest uwięziony w programie. Jednocześnie bohater ciągle słyszy głosy świadczące o tym, że o jego życie i poczytalność toczy się właśnie walka. Aby nie pozostawać bezczynnym, po raz ostatni (oby!) wchodzi w skórę Ezia, który opuścił słoneczną Italię, by przenieść się do gorącego Konstantynopola (zwanego też Stambułem). Tam ma za zadanie znaleźć pięć tajemniczych artefaktów i uprzykrzyć życie Templariuszom, rozszerzając wpływy swoich asasynów.

Trzeba mu oddać, że tym razem ani przez chwilę nie zachowuje się jak wymoczek, jest wreszcie w pełni dojrzałym przywódcą. Jednak już na początku zamiast uczyć innych, sam dostaje parę lekcji, w trakcie których poznaje kolejne sposoby poruszania się. Główną nowością jest specjalny hak, który zastąpił ostrze na jednym z nadgarstków. Oprócz tego, że jest śmiercionośną bronią, pozwala również chwytać się normalnie niedostępnych gzymsów oraz ­zjeżdżać na linie między ­budynkami. Konstanty­nopolitańczykowianeczki najwyraźniej lubią suszyć pranie, zawieszając je na ogromnych, napiętych sznurach zaczepionych między odległymi budynkami, gdyż miasto jest nimi usiane (przy czym na żadnym nie wiszą jakiekolwiek gacie... dziwne). Nieraz pomaga to pokonywać duże odległości w krótkim czasie, a także zabijać przeciwników z zaskoczenia. Znów jednak warto dodać, że dla osoby, która grała w Batmana, to zaledwie kiepska namiastka prawdziwych możliwości.

Dla mnie bomba
Ezio rozwinął się też pod względem technologicznym. O ile broń biała i palna prezentują się mniej więcej podobnie (choć asasyn zaczął chętniej używać toporów), to rewolucja nastąpiła w temacie materiałów wybuchowych. Dzięki porozmieszczanym dość często centrom małego alchemika bohater może wykorzystywać odnajdowane przez siebie składniki (którymi teraz – zamiast pieniędzy – wypełnione są m.in. „skrzynie ze skarbami”) do przygotowywania bomb. Tych jest kilkanaście rodzajów. Począwszy od standardowych ładunków zdolnych zabić, poprzez zasłony dymne, pułapki i przynęty, aż po zwykłe „śmierdziuchy”. Twórcy najwyraźniej są z nich bardzo zadowoleni i zachęcają do jak najczęstszego ich wykorzystywania (m.in. oferując tzw. „pełną synchronizację”), jednak ja podszedłem do nich sceptycznie. Po prostu rzadko chciało mi się je robić. Na szczęście w zdecydowanej większości zadań nie są potrzebne – choć na pewno ułatwiają życie.

Nowości w produkcji jest nieco więcej. Nie wiem, czy jest to związane z dużą liczbą studiów, które zajmowały się Revelations, ale przynajmniej jedno rozwiązanie według mnie mocno się nie klei. Otóż ponownie odbijamy z rąk Templariuszy dzielnice, zabijając kapitana ochrony i zapalając ogień na najwyższej wieży. To już widzieliśmy w Brotherhoodzie, zmiana polega na tym, że teraz wrogowie chcą odzyskać zdobyty przez nas teren, a powstrzymać ich można poprzez minigrę wzorowaną na popularnym schemacie... tower defense. Ezio stoi na dachu, ustawia barykady i uzbrojonych asasynów, by odeprzeć kolejne fale atakujących. Lokacja, na której wszystko się dzieje, nie ma oczywiście nic wspólnego z tą, której faktycznie bronimy, a rozgrywka jest do bólu schematyczna i nudna. WTF?!


Redaktor
CD-Action
Wpisów1101

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze