72
29.07.2011, 10:54Lektura na 8 minut

Call of Juarez: The Cartel ? recenzja

Kolejny w tym roku polski produkt eksportowy. Niezłe recenzje poprzednich części Call of Juarez dawały The Cartel papiery na dobrą grę. Adzior sprawdził, czy dobre papiery rzeczywiście oznaczają dużą grywalność. I... się przeliczył.


Adam „Adzior” Saczko

Dziwnie nasz kraj wypada tego lata za granicą. Wiedźmin 2 sprostał oczekiwaniom, siatkarze po raz pierwszy ugrali medal Ligi Światowej, a piłkarze potrafią powalczyć w eliminacjach europejskich pucharów. Natura bywa jednak brutalna i stara się dążyć do balansu szczęścia i nieszczęścia. Call of Juarez: The Cartel przeciwważy wszystko, z czego mogliśmy ostatnio być dumni.

Wielki szwindel, odcinek 6712

Fabuła nie zaskakuje. W związku z rozrastaniem się kartelu Juana Mendozy (nie, nie tego z poprzedniczek), który doprowadził do zamachu bombowego na rządowy budynek w USA, zostaje powołany międzyagencyjny zespół, który działając w ukryciu ma rozgonić narkotykowo-stręczycielskie towarzystwo, zanim Wujek Sam wypowie wojnę Meksykowi. Ekipa składa się z trzech osób, w które możemy wcielić się w kampanii – sami lub w co-opie (co jest wskazane ze względu na AI, o czym zaraz). 

Do naszej dyspozycji są:

  • Benjamin McCall (z tych McCalli), detektyw pracujący dla policji w Los Angeles i weteran wojny wietnamskiej, wiecznie skrzywiony i ochrypły
  • Eddie Guerra – agent specjalny ds. walki z narkotykami, latynos o średnim poczuciu humoru
  • Kim Evans, pochodząca z getta agentka FBI, podobna do Victorii Beckham, pewna siebie kobieta
  •  

    Wszyscy różnią się od siebie stylem walki i motywami działania. Nie sądzę jednak, byście chcieli je wszystkie poznać. Po zakończeniu gry jedną postacią po prostu nie chce się przechodzić całej tej mordęgi ponownie. Z drugiej strony różnorodność bohaterów może być jedynym powodem, by do gry wrócić. Historia opowiedziana w The Cartel nie przypadła mi do gustu, a zwroty akcji raczej kwitowałem westchnięciem, niż przygryzaniem paznokci.

    W koło Cartelu

    Po dwóch, trzech (z piętnastu) rozdziałach gry można powiedzieć, że przeszło się ją całą. Kampania jest tak wtórna, że trudno znaleźć granicę pomiędzy niedopracowaniem, a brakiem szacunku dla odbiorcy. Podczas setek strzelanin chowamy się za osłonami prując do pojawiających się z powietrza przeciwników. Fabuła służy tylko do tego, żebyśmy wiedzieli w jakim miejscu i celu strzelamy. Czasem damy komuś w gębę, przejedziemy się samochodem, trzy razy przeleci helikopter. Koniec opowieści.

    A propos strzelania – broni jest całkiem sporo, choć gra rzadko motywuje do używania więcej niż trzech, czterech pukawek. Różnice między większością są dość subtelne. Możemy wybrać sobie jeden zestaw na całą grę, a kaemów i rakietnic używać tylko do zdejmowania helikopterów. Broń odblokowujemy w ciekawy sposób - kradnąc przedmioty z lokacji zdobywamy poziomy, które dają nową broń. Musimy kraść z dala od wzroku kompanów – w końcu to federalni. I… to byłoby na tyle, jeśli chodzi o zalety.

    Panie, silnik rzęzi!

    Szczerze – jeśli testerzy Techlandu faktycznie ogrywają kilkadziesiąt buildów dziennie, to albo powinni dostać po pensji, albo pójść do okulisty. Źle zaprojektowane skrypty i chimeryczne AI drużyny potrafią skutecznie zarżnąć te 5 procent frajdy płynącej z gry.

    Przede wszystkim etapy są cholernie liniowe, a skryptowanie beznadziejne. Chodzimy po kropkach umieszczonych na ciasnych lokacjach (zgubić się nie sposób), a jak mamy nieco swobody i pójdziemy za daleko, misja kończy się niepowodzeniem.  Gdy raz nie wszedłem na kropkę, partnerzy stali tępo przy samochodzie, zamiast do niego wsiąść. Żeby przejść przez jedne drzwi, musiałem poczekać, aż Kim i Eddie (grałem jako Ben) skończą gadać – dopiero wtedy drzwi się otwierały. Jedno zadanie musiałem wypełnić, idąc torem wymarzonym przez twórców, bo inaczej poziom trudności drastycznie wzrastał. Wymieniać dalej?

    Sztuczna inteligencja sprzymierzeńców też potrafi wkurzyć. Lubią stawać w przejściu, strzelać totalnie na oślep czy – tu znów skrypty dają o sobie znać - pojawić się znienacka przed naszymi oczami (raz myślałem, że dostanę zawału serca). A szczególnie „radosny” byłem, kiedy Guerra ominął jednego z wrogów i stanął do niego plecami. Tak, dobrze myślicie – przechodząc, dostałem śmiertelną serię z MP5. Warto wspomnieć też, że napisy nie zawsze odpowiadały dialogom. Nawet wtedy, gdy moi kochani agenci chcieli mi pomóc, ich porady bywały źle przetłumaczone. 

    A oprawa? Gdyby ta gra wychodziła na PS2, dałbym najwyższą notę. O multiplayerze nie powiem nic, gdyż nie widziałem tłumów na serwerach. Jedna zbłąkana dusza to za mało, by zacząć grę.

    Iucidium Ultimum

    Nie byłbym tak zły na The Cartel, gdyby był grą przeciętną. Jest jednak grą fatalną, bo powtarzalność misji i – powiedzmy sobie szczerze – spaprana mechanika nie zbledną w cieniu wielu broni i systemu zdobywania poziomów. Na domiar złego klimat Call of Juarez odzywa się dopiero w ostatnich misjach. Pudełko mówi o nowym Dzikim Zachodzie, westernie nowych czasów – nie dajcie się zmylić. The Cartel nie dorasta do współczesnych shooterów, a westernu jest stosunkowo niewiele.

    Ocena: 5.0

    ----

    Plusy:

  • ee… dużo strzelania?
  • kleptomański rozwój postaci
  • bogaty arsenał broni…
  •  

    Minusy:

  • … z którego prawie nie skorzystamy
  • wtórna do bólu kampania
  • liniowe, niedające swobody etapy
  • beznadziejne skrypty
  • czasem dialogi to jedno, napisy to drugie
  • komiczne AI kompanów
  • przeciętna oprawa (nawet jak na konsole)
  • trochę za mało Call of Juarez w Call of Juarez
  •  

    PS. Na następnej stronie znajdziecie suplement do recenzji, a w nim inne poślizgi techniczne, które nie zmieściły się w tekście oraz mój debiut gameplayowy (bądźcie wyrozumiali!) w którym moje zaschnięte gardło opowie wam o najbardziej widowiskowym popisie skryptów.


    Redaktor
    Adam „Adzior” Saczko

    Od lat gram, piszę, gadam i robię gry. W efekcie gadam o grach popisowo zrobionych. Zagraj w Unavowed.

    Profil
    Wpisów2882

    Obserwujących0

    Dyskusja

    • Dodaj komentarz
    • Najlepsze
    • Najnowsze
    • Najstarsze