7
11.04.2011, 21:11Lektura na 3 minuty

Death Rally ? recenzja

Ekipa Remedy Entertainment, specjaliści od inteligentnego straszenia i zabaw z czasem, wrócili do swojej pierwszej gry – samochódówki Death Rally – i stworzyli jej nową wersję na premierową dla siebie platformę. Efekt? Rzeczywiście zabójczy. A dokładniej – zabójczo wciągający...


Hut

Death Rally (iOS)
testowano na: iPod Touch 4Gen
cena: 3,99 euro

Gdyby ktoś zapytał mnie przed premierą, jak obstawiam szanse Death Rally na iOS odpowiedziałbym: „Czy ja wiem, pewnie będzie OK, ale to wszystko”. Kiedy zobaczyłem, że Remedy życzy sobie za tę produkcję 3,99 euro (a to i tak premierowa promocja!) przez pół godziny mędrkowaliśmy z gemem, jak to Finowie nie znają się na iOS-owym rynku, jak bardzo go nie czują i w jak wielkich tarapatach muszą być, skoro łapią się takich sztuczek. Kiedy facet nagada publicznie głupot, wypada, by potem je odszczekał. Woof, woof, woof!

Death Rally wygląda rewelacyjnie i to pierwsze, co rzuca się w oczy. Drugie, co wyczuwają palce, to bezlitosny model jazdy, który początkowo wydaje się nie do opanowania. Kciuk lewej dłoni przesuwa wirtualnym drążkiem, który zmienia wektor ruchu sterowanego pojazdu. Ma on jednak sporą bezwładność, zapanowanie nad maszyną nie jest wcale proste. Tym bardziej, że dostępne w grze należą do tych bardziej krętych, a na trasie cały czas jest z nami pięciu innych zawodników, którzy nie tylko rozpychają się na torze, ale i chętnie korzystają z broni, w jakie wyposażyli wszystkich kierowców twórcy. Początkowo jest więc trudno, i po pierwszej sesji pomyślałem: „Ok, ładne, fajna technologia, mogą na niej w przyszłości coś zbudować, ale w to – w to grać się nie da”.

Coś jednak było w Death Rally, co kazało mi do gry wrócić. Wpadłem. Druga sesja rozpoczęła się ok. 23.00 wieczorem, a zakończyła o 1.45 – przy czym byłem przekonany, że minęło ledwie pół godziny, no, może godzina. Co mnie tak wciągnęło. Okazuje się, że mimo moich wątpliwości, Remedy świetnie rozpracowało granie na iOS-ach. Doskonale. Cała gra oparta jest na mechanizmie małej nagrody, podobnym nieco do systemu levelowania przedmiotów z Infinity Blade – każdy wyścig daje nam określoną liczbę punktów, którymi można podbijać statystyki prowadzonego wozu albo poziom zainstalowanej na niej broni. Dopiero kiedy jedno i drugie wymaksujemy, rośnie nam wskaźnik sławy, który z kolei otwiera dostęp do trudniejszych wyścigów. Tyle tylko, że nie ma w nich co brać udziału z wymaksowanym tylko pierwszym dostępnym wozem i maksymalnie rozbudowaną tylko pierwszą bronią – trzeba więc inwestować w kolejne pojawiające się w grze maszyny i dalsze pukawki (np. w wyrzutnię pocisków samonaprowadzających). A ponieważ jeden wyścig trwa ledwie minutę, poza tym w każdym momencie możemy sami wybrać, na której trasie chcemy jechać, syndrom „jeszcze jedną kolejkę, mamo” jest w Death Rally niezwykle mocny – każdy przejazd coś tam daje, każdy można odpalić w mgnieniu oka, czemu więc tego nie zrobić?

DoświadczenieDeath Rally uzupełniają takie smaczki, jak występujące w wyścigach, jako kierowcy, znane postaci z gier, np. Barry Wheeler z Alana Wake'a czy Duke Nukem. Cieszy też obietnica wspierania gry darmowymi dodatkami – pierwszy zresztą już się ukazał (naprawiając przy okazji błędne zliczanie osiągnięć w Game Center), a dzięki niemu mam już pokonane 111% gry i poziom sławy noszący nazwę „God”. Należy mi się – po 169 wyścigach...

Ocena: 8,5

------------

Plusy:

  • wciąga jak cholera
  • pięknie wygląda
  • doskonały, choć wymagający, model jazdy
  •  

    Minusy:

  • wciąga jak cholera :)

  • Redaktor
    Hut
    Wpisów4059

    Obserwujących0

    Dyskusja

    • Dodaj komentarz
    • Najlepsze
    • Najnowsze
    • Najstarsze