19
17.01.2011, 20:48Lektura na 9 minut

Już graliśmy - Test Drive Unlimited 2

Test Drive Unlimited 2 to ostatnio stały gość w redakcji CD-Action. W numerze 1/2011 grę opisywał, na podstawie jednej z wersji preview, enki, teraz zaś dostaliśmy nową jej wersję, która pozwoliła nam zaktualizować wcześniejszy tekst. Dzięki potędze internetu możemy go dostarczyć wam od razu.


CD-Action

Choć do premiery Test Drive Unlimited 2 zostało już tylko kilka tygodni (premierę wyznaczono na 11 lutego 2011), prace nad grą wciąż trwają. W grudniu do naszej redakcji trafiła wersja gry, ograniczona do rozgrywki dla jednej osoby i opatrzona komentarzem, że wciąż trwają prace nad poziomem trudności oraz modelem jazdy, teraz zaś dostaliśmy wersję, w której tryb multiplayer był częściowo funkcjonalny, a model jazdy, choć już dużo lepszy, wciąż jest szlifowany. Wiemy więc już więcej, ale wciąż za mało, by grę oceniać - mimo wszystko jednak, to niemała przyjemność siąść za kółkiem jednego z ponad 90 licencjonowanych samochodów, i ruszyć w trasę na dwóch ogromnych wyspach z 3290 kilometrami dróg (i bezdroży) oraz z ponad sześcioma setkami wyzwań. 

We're going to Ibiza!

Ale - od początku. Test Drive Unlimited 2 to znacznie rozbudowana wersja wciąż szalenie grywalnej „jedynki” z 2006 roku (warto przypomnieć, że jej ocena w CDA wynosiła pełną "dyszkę"). Poza tym, co w obu grach wspólne - by wspomnieć tylko o hawajskiej wyspie Oahu, po której znów możemy beztrosko pruć 300 km/h, siedząc na fotelu kierowcy Pagani Zondy i wymijając slalomem ruch „cywilny” - jest też sporo nowości. Dlatego zanim w „dwójce” dane nam będzie ponownie powiedzieć „aloha” Hawajom, czeka nas sporo innych atrakcji - a dokładniej: zwiedzanie hiszpańskiej Ibizy. Nieco mniejszej niż Oahu, ale wciąż pociętej na tyle gęstą siecią dróg (i, co ważne, również rond), że te marne kilka „nitek” na mapie Seacrest County z Need for Street: Hot Pursuit wydaje się nieporozumieniem. 

Zaczynamy ubogo, z niewielkim „kieszonkowym” na koncie, za które możemy sprawić sobie pierwszy używany wóz (wcześniej jednak możemy posmakować potężniejszej maszyny, bowiem w ramach samouczka dostajemy na chwilę bardzo zrywne i bardzo czerwone sportowe auto należące do pewnej seksownej telewizyjnej redaktorki). Chociaż zaczynamy "gratem", od samego początku nic nie stoi na przeszkodzie, by zwiedzać do woli całą wyspę, gdzie czeka na odkrycie całe zatrzęsienie sklepów, sklepików, salonów (po wszystkich lokalach poruszamy się w trybie FPP!), wyzwań i wyścigów.

Shopping and developing

W porównaniu do poprzedniej odsłony przybyły sklepy z naklejkami na karoserię, myjnie (potrzebne w zasadzie tylko po to, by co jakiś czas popatrzeć na dziewczynę w bikini lejącą wodę z węża na maskę...) oraz „community racing center”, gdzie gracze mogą prezentować stworzone przez siebie trasy wyścigów. Do sklepów z odzieżą dla naszej postaci doszły zaś salony fryzjerskie i kliniki chirurgii plastycznej, gdzie możemy wedle własnego uznania przemodelować swoją twarz, płeć pozostawiając jednak taką, jaką wybraliśmy na samym początku.

Dokonywanie zakupów w powyższych przybytkach bywa ciekawym urozmaiceniem rozgrywki polegającej przede wszystkim na poruszaniu się na czterech kółkach. Jest całkowicie opcjonalne i nie wpływa wprost (no, może prócz ulepszeń samochodów w salonach tuningu) na przebieg naszej kariery wyścigowej. Ponieważ jednak stanowi część nowego systemu „progresji”, (bo i tego – jak przystało na szanującą się onlajnówkę – nie zabrakło), warto poświęcić trochę czasu na tego typu poboczne atrakcje, gdyż tylko w ten sposób możemy zagwarantować najszybszy rozwój kierowanej przez nas postaci.

A działa to tak: na globalny poziom reputacji postaci wpływają punkty zdobyte w czterech sferach działalności: zawodach, odkrywaniu, kolekcjonerstwie oraz szeroko pojętym trybie wieloosobowym. Choć maksymalna wartość, jaką może mieć liczba przy naszym portrecie, wynosi 60, tak naprawdę nic nie blokuje nam dostępu do zawodów, samochodów czy domów (bo gdzieś trzeba upchać całą tę kolekcję Ferrari). Jedyną barierą, którą musimy w grze pokonać, jest uzyskanie poziomu 10., który otwiera możliwość podróży na Oahu i z powrotem. Resztę załatwia uczciwie zarobiona gotówka. To mądre rozwiązanie - uzależnienie dostępu do pełnej zawartości gry od aktywności gracza w dziedzinach innych, niż wyścigi, mogłoby zrazić część graczy, którzy "nie kupują" całego towarzysko-imprezowego aspektu gry (który rzeczywiście może kojarzyć się nieco z... Simsami). Dobrze, że nowsza wersja preview nie wnosi do tej mechaniki żadnych nieoczekiwanych zmian. 

W 50 minut dookoła świata

Głównym źródłem pieniędzy w trybie single TDU2 są nagrody za wygrane turnieje. Podczas gdy w „jedynce” przyjemnym i dochodowym zajęciem było wyszukiwanie na mapie pojazdów do „odstawienia” do właściciela za sowitą opłatą, tutaj podobne zadania są znacznie skromniej nagradzane. Turnieje to serie zawodów rozgrywanych w ramach jednej z 11 klas pojazdów (klasyczne C4 i C3, „asfaltowe” od A7 do A1 oraz nowe, offroadowe B4 i B3). Są więc wyścigi, próby czasowe, wyzwania polegające na uzyskaniu najwyższych prędkości itp. Można do nich podchodzić wielokrotnie oraz w dowolnej kolejności. Zwycięzcą turnieju jest zdobywca największej liczby punktów za rozegrane konkurencje.

Aby przystąpić do turnieju, należy wcześniej zdobyć w szkole jazdy licencję na ściganie się daną klasą (każda licencja to kilka niedługich, stosunkowo prostych wyzwań) oraz oczywiście zaopatrzyć się w odpowiednią maszynę. Serię turniejów kończą zaś puchary – jeden na Ibizie i dwa na Oahu, których konkurencje rozgrywane są w kilku różnych klasach i które kuszą nadzwyczaj wysokimi nagrodami. „Miękkordzeniowców” lojalnie jednak ostrzegam: aby zarobić milion dolarów za puchar Ibizy, w ostatniej konkurencji trzeba objechać na czas całą wyspę, co trwa około 50 minut! Ale co to za 50 minut... Start wieczorem przy wydłużających się cieniach drzew, potem 250 km/h po oświetlanej tylko światłem księżyca i reflektorami szosie, co jakiś czas jedynie migające pojedyncze samochody z naprzeciwka, szum morza podczas sprintu wybrzeżem i wreszcie meta. Punkt, z którego wyruszyliśmy i do którego docieramy wraz z pierwszymi promieniami wschodzącego słońca. No powiedzcie, czy to nie brzmi jak bajka?

Prawie jak safari

Doba w grze trwa bite dwie godziny, a czas płynie, nie zważając na to, czy jeździmy sobie dla samej przyjemności odkrywania, czy uczestniczymy w zawodach. Dzięki temu każdy gracz z tego samego turnieju wyniesie nieco inne wrażenia. Jeden śmignie beztrosko dany odcinek w pełnym słońcu, drugi zaś na tej samej trasie, grubo po północy, z oczami wbitymi w punkt, gdzie sięgają reflektory, będzie wypatrywał kolejnego zakrętu.

Nie tylko możliwość obejrzenia nocnej panoramy Honolulu (np. z obszernego tarasu loftu, który można w grze zakupić za jedyne 600 tys. dolarów) sprawia, że weterani TDU z chęcią powrócą na Hawaje. Tym razem wreszcie możemy się wdrapać również na wulkaniczne granie, dzięki całej sieci dróg, hm, „polnych”, która pokryła spory teren będący dziewiczym na mapie z poprzedniej części. Do tego w kilku miejscach wyspy zauważyłem całkiem nowe tory wyścigowe, a i to po wciąż dosyć pobieżnym poznaniu odświeżonej Oahu. Nie ma wątpliwości, że tak obszernej gry wyścigowej na rynku po prostu nie ma (poza Fuelem, który jednak bazował na otwartej przestrzeni, a nie na wytyczonych z precyzją drogach).

W sieci raźniej

Nowa wersja preview Test Drive Unlimited 2 przynosi również możliwość zapoznania się z trybami sieciowymi, podobnie jak w jedynce bardzo mocno zintegrowanymi z trybem dla jednego gracza (w przypadku tego tytułu taki podział przestaje być zresztą aktualny). Oczywiście inni gracze są cały czas widoczni w otwartym świecie (sesje testowe z developerami nie pozwalają jednak ocenić ilu będzie ich obecnych w finalnej wersji, w normalnych warunkach gry), co daje możliwość wyzywania innych graczy na pojedynek (w otwartym świecie) lub uczestniczenia wraz z nimi w swobodnej jeździe do wskazanego punktu. Twórcy gry mówią, że popularność tej ostatniej aktywności zdziwiła ich bardzo w jedynce - ponoć do dziś zdarzają się grupki graczy, którzy w pierwszym TDU umawiają się we wskazanym miejscu i jadą gdzieś na drugi koniec mapy, przy okazji rozmawiając o dziewczynach, polityce i życiu.

Są też bardziej tradycyjne firmy rywalizacji - w sieci rozgrywać można również wyścigi i wyzwania przygotowane przez twórców, dołączając do pierwszej otwartej sesji, lub też przyjmując zaproszenie znajomych (albo i samemu takie zaproszenie inicjując). Ciekawa opcja to możliwość zakładania własnych klubów "ścigantów", w ramach których można organizować wyścigi zamknięte tylko dla jego członków, jak również wyzywać na pojedynki inne kluby. Do tego dochodzi wiele ciekawych, wieloosobowych gier, np. "Follow the leader" (gracze ścigają się do punktu kontrolnego, wskazanego przez jednego z nich), "Keep your distance" (zabawa w przejechanie jak największego dystansu, przy zachowaniu określonej odległości od innego gracza), czy "Chase mode" (ściganie przejeżdżających w pobliżu graczy, którzy mają na sumieniu dużo wykroczeń drogowych). Testem dla trybów sieciowych będzie oczywiście odbiór społeczności, ale zdaje się, że to, co dla niej przygotowano, powinno ją zadowolić.

Model w trakcie wymiany

W swoim tekście w piśmie, enki pisał, że TDU2 ma dla niego jedną, ale za to bardzo poważną wadę: model jazdy. Zwrócił uwagę na to, że na asfalcie i poza nim samochody prowadzą się tak, jakby w ogóle nie miały bezwładności – łatwo skręcają, rzadko wpadają w poślizg i hamują dużo szybciej niż w rzeczywistości. Jak pisze różnica  pomiędzy produkcją Eden Games a np. Gran Turismo 5 jest kolosalna, a fakt ten potęguje dodatkowo kiepski force feedback na kierownicy, który odzywa się w zasadzie wtedy, gdy zjedziemy na wyboje. Co gorsza, ustawienie w opcjach trybu „hardcore” sprawia jedynie, że samochody z potężnym silnikiem i napędem na tylną oś mają większe problemy z nadsterownością, więc np. łatwo zrobić bączka, gdy ruszając za bardzo dociśniemy gaz do dechy.

Swoją zapowiedź enki kończy słowami, że to będzie "doskonała samochodówka... jeśli twórcy w ostatniej chwili poprawią model jazdy". I... jest na to nadzieja. Nowa wersja gry prezentuje bardziej wiarygodny model jazdy, w których waga samochodów jest wyraźnie większa, podobnie zresztą, jak ich "skrętność". Dodatkowo model "hardcore" wreszcie różni się też np. skutecznością hamulców, czy lepszym odwzorowaniem efektu utraty  kontroli nad pojazdem w momencie wjechania na nierówności. Co prawda model jazdy wciąż nie jest idealny, i zdecydowanie wymaga dalszych prac, jeśli jednak przyjrzymy się różnicy między wersjami z grudnia i stycznia, jest szansa, że finalna wersja (z lutego) będzie zgodna z oczekiwaniami graczy. 

Bo poza tym zastrzeżeniem - na pewno kluczowym dla powodzenia gry - całe to odkrywanie, ściganie się i możliwość rozejrzenia się po wnętrzu każdego z dostępnych wozów naprawdę czynią z Test Drive Unlimited 2 pozycję unikatową w swoim gatunku. Płynny, rozbudowany model jazdy to ostatnia cegiełka, której brakuje, by TDU2 powtórzyło lub wręcz przebiło sukces swojej poprzedniczki. Już nawet obejdzie się bez odpadających kół i drzwi wiszących na sznurku po kraksie (w „dwójce” są jedynie, niestety, drobne uszkodzenia wizualne). Czekamy - do 11 lutego!


Redaktor
CD-Action
Wpisów1101

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze