37
18.08.2010, 20:04Lektura na 9 minut

Recenzja CD-Action: Kane & Lynch 2: Dog Days (PC)

Zaledwie dwa dni pozostały do premiery gry Kane & Lynch 2: Dog Days na polskim rynku - już w piątek posiadacze PC-tów, a także konsol X360 i PS3 wcielą się w parę największych psycholi w gatunku gier akcji. Z tej okazji - recenzja CD-Action.


Hut

Kane & Lynch 2: Dog Days
wersja testowana: PC, j. polski
Wydawca: Square Enix/Cenega
oficjalna cena: 119,90 zł


Kane i Lynch... to zrypane czterdziestoletnie, łysiejące czuby, dla których tabletki przeciwbólowe to obowiązkowy składnik diety, a inne używki to dokładnie to, co „doktor zapisał”. Na dodatek obaj panowie mają spore kłopoty z trzymaniem nerwów na wodzy, z czym już zupełnie nie może sobie poradzić Lynch, chętnie rozładowujący agresję odstrzeleniem głowy mniej lub bardziej przypadkowemu nieszczęśnikowi. Naprawdę cieszyłem się na ich powrót. Ale okazuje się, że...§

Świr na emeryturze

Stary dobry Lynchie to nie ten sam psychol co jeszcze nie-tak-całkiem-dawno-temu. Akcja Kane & Lynch 2: Dog Days rozgrywa się w jakiś czas po wydarzeniach z „jedynki”, ale cała przedstawiona w Dead Men historia z organizacją The7 została w przeszłości i bohaterowie do niej właściwie nie wracają. Fabuła „dwójki” toczy się w Chinach, a dokładniej w Szanghaju, mieście, które Lynch wybrał na swoją emeryturę. Mimo że znalazł sobie tam dziewczynę i wieczory spędza z nią przed telewizorem, nie zwolnił jednak zupełnie tempa i cały czas, choć mniej intensywnie, prowadzi szemrane interesy. Właśnie zbliża się wielki deal – i Lynch dochodzi do wniosku, że sprawa jest na tyle gruba, iż sam jej nie ugryzie. Prosi więc o pomoc Kane’a, który daje się w to wciągnąć.



I tak to się zaczyna: Kane przylatuje do Szanghaju, Lynch odbiera go z lotniska i już właściwie mają jechać na kolację, kiedy wychodzi na jaw, że po drodze coś tam jeszcze trzeba załatwić. Kane nie ma ochoty na żadne tego typu skoki w bok, ale Lynch nalega. Pierwsza interaktywna scena gry to pościg za facetem uciekającym z nagą prostytutką (tak się przynajmniej początkowo zdaje) przez wąskie i gęsto zastawione straganami zaułki Szanghaju. Potem zaczyna się uliczna wojna z gangami i policjantami, a cała przygoda kończy się absolutną masakrą w siedzibie jednej z chińskich korporacji, której szef jest jednocześnie mafijnym bossem i wysoko postawionym urzędnikiem państwowym. Przez chwilę ktoś mówi o nim, że to najpotężniejszy człowiek w całych Chinach. Trudno to jednak usłyszeć, bo wokół świszczą kule.

Złe wychowanie

Fabularnie jest nieźle, lecz gorzej niż w „jedynce”. Dog Days to prosta opowieść o zemście za zemstę, w której nie ma zwrotów akcji, a tylko konsekwentne brnięcie w coraz większe tarapaty, zakończone w sposób, który w prawdziwym świecie niczego by nie rozwiązał, ale przedstawiony jest tak, jakby wszystkie problemy miały po nim zniknąć.

Chociaż przejście kampanii dla jednego gracza wypełnia nadzieniem setki worków na ciała, wydaje mi się też, że historia straciła swój pazur. Podglądanie w akcji Kane’a i Lyncha w Dead Men jeżyło włosy tak na karku, jak w nosie, i smakowało trochę niczym zakazany owoc. W Dog Days natomiast trup ściele się gęsto, ale są tu może dwie-trzy sceny, które odwołują się do emocji znanych mi z „jedynki”. Jakieś tam przypalanie na kuchence, jakieś tam dźganie nożem, jakieś tam bieganie na golasa po mieście z krwią kapiącą z gołych zadków. Już jednak nie patrzyłem na ekran przez palce, bo strzela się do setek bezimiennych niemilców, którym ani proste algorytmy AI, ani powtarzane w kółko kwestie dialogowe nie nadają ani krzty osobowości. Brakuje jej również miastu, które jest tłem opowieści. Twórcy postanowili najwyraźniej odejść od obrazków znanych z pocztówek i pokazać inne oblicze Azji.

Screener-YouTube-divx.avi

Jakie? Pomysł na oprawę graficzną to zdecydowanie najciekawsza rzecz w Kane & Lynch 2: Dog Days. Cała gra zrealizowana jest tak jak niezależny, niskobudżetowy film kręcony słabej jakości kamerą i wrzucony na YouTube’a. Nadaje to jej klimat, jakiego nie ma żadna inna produkcja znajdująca się na rynku, i muszę przyznać, że naprawdę mi się to spodobało.

Gdy  bohaterowie biegną, kamera porusza się za nimi, tak jakby trzymał ją jakiś niewidoczny na ekranie operator (podobny efekt np. w Gears of War wypada przy tym blado). Kiedy ofiarą strzelaniny padnie jakiś cywil (np. bagażowy na lotnisku), na jego twarzy pojawiają się piksele, mające ukryć makabrę tej śmierci. Jeśli Lynch czy Kane zostaną postrzeleni, towarzyszą temu graficzne błędy i artefakty. Jakiś malkontent mógłby oczywiście powiedzieć, że wszystkie te efekty mają na celu ukrycie słabości oprawy wizualnej Dog Days. Rzeczywiście, gdyby „ściągnąć” z ekranu te bajery, okazałoby się, że grafika prezentuje poziom  wcale nie lepszy niż pierwsza część, wydana, przypomnijmy, trzy lata temu.

Zza osłony niewiele widać

Celowo piszę tak dużo o postaciach, fabule i oprawie graficznej, bowiem jeśli chodzi o mechanikę rozgrywki, w przypadku Kane & Lynch 2: Dog Days nie za bardzo jest o czym opowiadać. Wystarczyłoby jedno zdanie: to shooter, przedstawiający akcję zza ramienia bohatera, pozwalający korzystać z osłon terenowych (czyli kleić się do murków) i wspierający kooperację. I to właściwie wszystko, bowiem ekipa IO Interactive postanowiła nie wychodzić poza kanony gatunku – do tego stopnia, że walka z bossem to tutaj m.in.
obowiązkowa w każdej produkcji tego typu... walka z helikopterem.

Gdybyśmy zrobili listę tego, co widzieliśmy w innych podobnych shooterach, a potem stawiali ptaszki przy każdej rzeczy, która pojawia się w Dog Days, to chyba zakreślilibyśmy wszystko. Bowiem mamy tu wspomniane już klejenie się do murków; możliwość podnoszenia powalonego pociskami kompana (ale tylko w co-opie, w singlu sterowany przez komputer partner sam po chwili wstaje); ostrzeliwanie przeciwników, gdy leżymy na ziemi; łapanie wrogów i korzystanie z nich jako żywych tarcz; akcje co-opowe, takie jak wspólne
otwieranie drzwi czy podsadzanie się do wyższych platform; sekwencje, w których bohaterowie rozdzielają się i fragment poziomu przechodzą oddzielnie; oraz osłony wykonane z podatnych na zniszczenia materiałów, które po krótkim ostrzale rozpadają się na kawałki.

Niestety Kane & Lynch 2: Dog Days powtarza również te rozwiązania, które w "shooterach z  osłonami" są zwykle przeciętne. Przede wszystkim średniej klasy AI, z którą walczy się tak, że zamiast stosować bardziej wymyślne taktyki po prostu czyha się, aż przeciwnik wystawi głowę nad murek. Jeśli w innych produkcjach tego typu drażniło was to, że przeciwnicy wybiegają dziesiątkami zza każdego rogu, tak że łącznie wyrzyna się ich w pień kilka setek, to pewnie też nie spodoba się wam to w Dog Days. Pomalowane na czerwono eksplodujące butle z gazem? Są i tu. Lokacje zastawione obiektami, które świetnie chronią przed ostrzałem, ale rozmieszczone są niezbyt realistycznie? Zaznaczam (a właściwie nie ja, tylko twórcy gry) ptaszka.

Kane & Lynch 12

Tryb dla jednego gracza oceniłbym więc najwyżej na siódemkę, ale na szczęście ukończenie go zajmuje bezbolesne pięć--sześć godzin, co jako świeżo upieczony ojciec doceniłem. Ale to, że widniejąca poniżej ocena jest wyższa, nie jest zasługą błędu w druku, lecz tego, co Kane i Lynch oferują poza singlową kampanią.

Do zabawy dla pojedynczego Lyncha (to on jest tu grywalnym bohaterem) IO Interactive dorzuciło więc jeszcze dwie inne atrakcje: Arcade oraz multiplayer. Arcade to rzecz podpatrzona w Gears of War 2 i dostępnym tam w sieci trybie Hordy, w którym chodzi o to, by pokonywać kolejne, coraz trudniejsze fale przeciwników. W Dog Days nie miałoby to jednak sensu, więc zabawa ma nieco inny kształt i jest singlowym wariantem trybu Kruchy Sojusz z multiplayera. Oto gracz jako członek grupy przestępców (sterowanych przez komputer) najpierw wykonuje skok (na pociąg, furgonetkę itd. – łącznie tych scenariuszy jest 9), a potem musi pokonać cały poziom, by dotrzeć do punktu ewakuacji (np. na lądowisko helikoptera). A potem to powtarza.

Haczyk polega na tym, że przy każdym kolejnym przejściu opór stawiany przez strażników pilnujących pieniędzy, a następnie przez policjantów blokujących drogę ucieczki jest coraz większy: rośnie ich liczba i skuteczność. Na szczęście i gracz może kupić lepsze pukawki w przerwach pomiędzy rundami, co zwiększa jego szansę na powodzenie. W skrócie: Arcade to tryb, w którym przechodzimy raz za razem ten sam poziom, by za jego ukończenie kupić lepszą broń, która pozwoli nam przejść go jeszcze raz. Genialne...

Prawdziwe Dog Days

...choć nie aż tak jak tryby sieciowe. To one tak naprawdę są najlepszym elementem Dog Days. I to one sprawiają, że z czystym sumieniem mogę wystawić tej grze ósemkę. Na moduł multiplayer Kane & Lynch 2: Dog Days składają się trzy tryby: znany z „jedynki” (choć nieco zmodyfikowany) Kruchy Sojusz i nowe Tajniak, a także Policjanci i Złodzieje. Trzymając się przestępczej tematyki gry, wszystkie tryby przedstawiają pewien skok – a scenariusz jest zawsze taki sam. Najpierw trzeba zgarnąć worki z łupem (robi się to, po prostu stojąc przy pieniądzach, np. półkach  z gotówką w wykolejonym pociągu z forsą), a potem biegiem lecieć do miejsca, skąd można na dobre uciec.



W Kruchym Sojuszu, choć wszyscy przestępcy zaczynają razem, w każdej chwili jeden z nich może obrócić się przeciw grupie i próbować zgarnąć jak najwięcej dla siebie, strzelając kompanom w plecy. Trzeba jednak uważać, by nie dać się przyłapać, a także... uważać na zabitych graczy, bowiem respawnują się oni jako policjanci i zaczynają polowanie na zdrajcę. Po dotarciu na miejsce ewakuacji znów można popsuć sobie karmę i np. oddać połowę pieniędzy kierowcy i uciec razem z nim, by nie dzielić się z resztą gotówką (opłacalne wtedy, gdy lamusy nic nie mają w plecakach).

Tajniak to odmiana Sojuszu, w której od razu wiadomo, że w grupie jest szczur – i rola ta przypada jednemu z graczy, wybranemu losowo. Tutaj trzeba mieć oczy dookoła głowy. Policjanci i Złodzieje to, w porównaniu z poprzednimi, tryb dużo bardziej standardowy. Gracze dzielą się na dwie drużyny: policjantów i złodziei. Ci drudzy chcą uciec z pieniędzmi, ci pierwsi zaś próbują ich powstrzymać.

W przerwach pomiędzy sesjami można kupować lepsze bronie. W całość wbudowany jest również system rozwoju postaci (kolejne rangi otwierają w "sklepiku" nowy ekwipunek), chociaż zdecydowanie mniej rozbudowany niż np. w Call of Duty: Modern Warfare 2. Tryby multi w Kane & Lynch 2: Dog Days wygrywają jednak czym innym – wymagają nie tylko refleksu, celnego oka i doświadczenia w sieciówkach, ale i znajomości podstawowych zasad psychologii. Kto jest zdrajcą? Czy opłaca się zostawić kompanów w miejscu przestępstwa w jednej
sesji, jeśli za chwilę znów ze sobą gramy? Tego nie oferuje żadna inna gra!

Ocena: 8 na 10

---

Plusy:

  • tryby sieciowe
  • ciekawa oprawa graficzna (choć technologicznie średnia)
  • "sympatyczni" bohaterowie
  • Minusy:

  • bardzo typowy przedstawiciel gatunku "shooter z osłonami"
  • tryb dla jednego gracza jest co najwyżej średni

  • Redaktor
    Hut
    Wpisów4059

    Obserwujących0

    Dyskusja

    • Dodaj komentarz
    • Najlepsze
    • Najnowsze
    • Najstarsze