14
23.06.2010, 18:30Lektura na 4 minuty

Recenzja www.cdaction.pl: Sonic The Hedgehog & Sonic the Hedgehog 2 (iPhone/iPod Touch)

Korzystając z urodzin jeża – i promocji na gier z jego udziałem, która obejmuje PSN/XBLA i App Store – postanowiłem zmierzyć się z jednym z nielicznych braków w „growej” edukacji i zagrać, 19 lat po premierze, w platformówkę, która jako jedyna mogła konkurować z Mario.


Hut

Sonic the Hedgehog 1 & 2
wersja testowana: iPhone/iPod Touch, j. ang
Wydawca: Sega
cena pełnej wersji: 2,99 euro (każda część, w czasie promocji)

Jeż Sonic (i pierwsza gra z jego udziałem) to odpowiedź firmy Sega – na przełomie lat 80-tych i 90-tych XX wieku jedynego konkurenta Nintendo – na platformówki z wąsatym hydraulikiem Mario. Odpowiedź skalkulowana na chłodno, wybrana po przejrzeniu kilkunastu różnych projektów postaci, jakie mogłyby zastąpić ówczesną maskotkę firmy, bohatera zwanego Alex the Kidd, i zaprojektowana tak, by każda część jej ciała (i ubioru) z czymś się kojarzyła – np. kolor futerka z logo firmy Sega, a buty z popularnym wówczas Michaelem Jacksonem. Na szczęście nie zapomniano też o tym, co najważniejsze - by tę wykreowaną przez marketingowców postać umieścić w dobrej grze. Tak powstała seria Sonic the Hedgehog – platformówki inspirowane przygodami Mario. Ale jednak inne...

Podstawowa różnica polega na... szybkości. Sonic to jeż naddźwiękowy, więc potrafi rozpędzić się do prędkości, która dla lekko otyłego wąsacza jest nieosiągalna. Im dłużej zwierzak biegnie bez przeszkód w jedną stronę, tym więcej ma na szybkościomierzu – a gdy trafi na pętlę, czyli charakterystyczne dla serii ukształtowanie terenu, które pozwala jeżowi najpierw szybciutko wbiec pod górkę, zawisnąć na chwilę do góry nogami, a potem popędzić w dół, jasne staje się, dlaczego na chrzcie otrzymał imię Sonic (w bardzo wolnym tłumaczeniu: naddźwiękowy).

Ta umiejętność jeża, właściwie jedyna, jaką posiada, nadaje grze ciekawą dynamikę. Poziomy przebiec można szybciutko, gra zresztą zlicza i premiuje czas ich pokonania, ale w ten sposób nie da się zebrać zbyt wielu pierścieni, które są tutaj podstawową znajdźką. Bardziej metodyczne „czyszczenie” etapów powoduje z kolei, że jeż poświęca na nie dużo więcej czasu, a przy tym ryzykuje także życiem i zdrowiem, bowiem kolejne poziomy zapełnione są tzw. badnikami, zwierzakami przerobionymi przez Dr. Robotnika (głównego złego), w mechanicznych wrogów, których z niedoli uratować można tylko skacząc im na głowę. Z drugiej strony jednak każdy z sześciu dużych światów gry i tak kończy się pojedynkiem z Robotnikiem (siedzącym we wnętrzu maszyny bojowej własnego pomysłu), warto więc mieć w zanadrzu zapas dodatkowych żyć. Te jednak zdobywa się wyłącznie poprzez zbieranie pierścieni... i koło się zamyka. Najważniejsze jest zaś to, że dylematy te trzeba rozważać naprawdę błyskawicznie, bo w grach, w których występuje Sonic – a szczególnie w tych dwóch pierwszych – po prostu trzeba lecieć cały czas przed siebie.

Konwersje dwóch pierwszych gier Sonic the Hedgehog, które bez zastanawiania pobrałem z App Store'a korzystając z promocji, to solidne edycje tych tytułów: oldskulowe gierki wyglądają naprawdę fajnie na ekranie iPhone'a (czy iPoda Touch, jak w moim przypadku), a ponieważ kontrolery starych konsol były dużo prostsze, niż pady do Xboksa 360 czy PS3, również ze sterowaniem nie ma większego problemu. Bez kłopotu udało się także odwzorować szybkość oryginalnych gier, jak również klarowne brzmienie ścieżki dźwiękowej, ważnego znaku rozpoznawczego serii  – o czym dobrze wiedzą wszyscy fanboje Sonica (choć zastanawiam się, czy jest ich w Polsce choć tuzin?).

Mimo wysokiej jakości konwersji i klasycznej rozgrywki, jaką oferują obie gry, na pewno przestrzegam przed popełnieniem błędu, który stał się moim udziałem: pobrałem obie części od razu, tymczasem oferują one bardzo podobną rozgrywkę, częściowo nawet rozgrywają się w tych samych lokacjach. Z tego względu polecam na początek Sonic the Hedgehog 2 – grę obszerniejszą, z dodatkową grywalną postacią (mniej znanym i nie tak charyzmatycznym liskiem Tailsem), zdecydowanie lepszą. Młodziakom z retro-zacięciem polecam, bo wysoki poziom trudności uzmysłowi im, w jak każualowych czasach żyjemy obecnie; zagrać mogą też oldskulowcy, którzy tak jak ja nie mieli okazji wcześniej przysiąść na dobre przy Sonicu. Mówiąc jednak szczerze rozumiem dlaczego to Mario jest najpopularniejszą postacią z gier wszech czasów – platformówki z nim są ponadczasowe, a Sonic the Hedgehog to po prostu „tylko” solidny przedstawiciel swojego gatunku.

Ocena: 3,5/5

---


Plusy:

  • to jedne z najbardziej klasycznych gier w historii
  • ekran iPod Touch/iPhone sprawia, że obie gry wyglądają lepiej, niż oryginały
  • zgrabne sterowaniem

  • Minusy:

  • rozgrywka jest mocno oldskulowa, przyda się nowoczesny rimejk tego typu gameplayu
  • są lepsze platformówki – tak na tej platformie, jak i „w ogóle”

  • Redaktor
    Hut
    Wpisów4059

    Obserwujących0

    Dyskusja

    • Dodaj komentarz
    • Najlepsze
    • Najnowsze
    • Najstarsze