33
22.05.2010, 14:11Lektura na 5 minut

Recenzja: Dragon Age: Początek - Kroniki Mrocznych Pomiotów (DLC)

Wreszcie dostaliśmy DLC, które nie sprawia wrażenia wyciętego z podstawowej wersji gry. Jeśli przyszłe dodatki od BioWare będą wyglądać tak, jak najnowsze rozszerzenie do Dragon Age: Początek, Kroniki Mrocznych Pomiotów, będę je kupować w ciemno!


Piotrek66

Dragon Age: Początek - Kroniki Mrocznych Pomiotów
wersja testowana: PC, j. PL
wydawca: Electronic Arts, cena oficjalna: 400 punktów BioWare - około 14 zł (PC), 400 MSP (X360), 5 dolarów (PS3)

 

Kroniki Mrocznych Pomiotów to DLC niezwykłe z dwóch powodów. Po pierwsze – tym razem BioWare nie zdecydowało się na „łatanie” historii znanej z podstawki, a zaoferowało nam całkowicie nową fabułę. A raczej alternatywną wersję tej już znanej. Po drugie – zdecydowano się zmienić nieco mechanikę gry.

Nowy dodatek do Dragon Age: Początek przedstawia alternatywną wersję historii, którą poznaliśmy w wydanej w listopadzie grze. Nasz bohater, który miał stać się wybawcą Fereldenu, padł już na samym początku w trakcie ceremonii Dołączenia do Szarej Straży – rytuału, który może uczynić potencjalnego kandydata Szarym Strażnikiem lub przenieść go na tamten, lepszy świat. Ostatnią osobą, która może stawić czoła Arcydemonowi i Pladze jest więc Alistair, nieślubny syn króla Marica i prawowity władca Fereldenu.

Najważniejsze jest jednak, że w Kronikach Mrocznych Pomiotów stajemy po drugiej stronie barykady i wcielamy się… w mrocznego pomiota! Tak jest – kierujemy poczynaniami Hurloka Przodownika, który pchany do przodu zewem Arcydemona ma wraz z innymi pomiotami za zadanie zniszczyć Denerim, stolicę Fereldenu.

Akcja dodatku jest więc osadzona w trakcie ostatniej, finałowej bitwy znanej z podstawki. Tak jak w Dragon Age: Początek, systematycznie, kawałek po kawałku, przeczesujemy kolejne dzielnice miasta, by w końcu dotrzeć na dach fortu Drakon, gdzie odbędzie się ostateczna walka. Tym razem jednak palimy i mordujemy niewinnych mieszkańców, jak i zbrojnych stawiających opór.

W trakcie naszej „wycieczki” natkniemy się oczywiście na bohaterów dobrze nam znanych – ponownie przetrzebimy skórę sir Cauthrien, przybocznej Loghaina, czy arlowi Rendonowi Howe, jednego ze zdrajców króla Cailana. Zmierzymy się także z osobami, z którymi do tej pory staliśmy ramię w ramię – w knajpie „Pod nienażartym szlachcicem” natkniemy się na krasnoluda Oghrena i jego bandę pijaczków, zaś w Obcowisku Elfów drogę zagrodzi nam elfi skrytobójca Zevran.

Nie samymi walkami jednak człowiek (a raczej pomiot) żyje. W czasie zabawy będziemy musieli wypełnić kilka zadań, które nie pozwolą nam się nudzić - będziemy musieli zniszczyć barykady blokujące nam przejście, z pomocą genloka-sapera wysadzić bramę prowadzącą do Obcowiska, czy też… zabić określoną liczbę mieszkańców miasta.
 
Dodatek jest więc już warty uwagi choćby ze względu na założenia fabularne. Jednak BioWare poszło o krok dalej i nieco zmodyfikowało samą rozgrywkę. Pierwsza zmiana rzuca się w oczy już w parę chwil po odpaleniu dodatku. Rekrutacja towarzyszy odbywa się bowiem w czasie rzeczywistym. W  Kronikach Mrocznych Pomiotów nie dysponujemy drużyną w sensie znanym z podstawki. W każdej chwili możemy bowiem do naszej ekipy dołączyć dowolnego pomiota, ogra, czy wrzeszczota stojącego obok – wystarczy użyć na nich umiejętności „Ujarzmienie”. W ten sam sposób możemy w każdej chwili wymienić naszego podwładnego na kogoś innego – ponowne zastosowanie „Ujarzmienia” sprawi, że nasz Hurlok Przodownik skróci danego nieszczęśnika o głowę.

Choć każdym naszym towarzyszem możemy sterować ręcznie, BioWare zrezygnowało z możliwości ich leczenia. Okłady lecznicze możemy zaaplikować tylko głównemu bohaterowi. I nic dziwnego – w każdej chwili można znaleźć jakiegoś mrocznego pomiota, który uzupełniłby nasze szeregi.

Dowodzenie oddziałem pomiotów daje nowe możliwości w trakcie walki. Co prawda, hurloki i genloki dzielą się na znanych nam łuczników, wojowników i magów, jednak najwięcej zabawy jest z ogrami i wrzeszczotami. Ci pierwsi mogą w każdej chwili złapać w swoje wielkie łapska ofiarę i potrząsnąć nią tak, że już się nie podniesie (jeśli marzyliście kiedyś o „potarmoszeniu” Alistaira ogromnym ogrem, teraz macie szansę). Równie dobrze mogą rzucić głazem by zniszczyć bramę lub barykadę albo stąpnąć, odrzucając w tył przeciwników.

Wrzeszczot natomiast na pierwszy rzut oka reprezentuję klasę skrytobójcy, jest jednak od niego o wiele silniejszy – pomiot ten dysponuje umiejętnością kamuflażu, potrafi jednak w krótkim czasie doskoczyć do przeciwnika i kilkoma szybkimi ciosami sprowadzić go do parteru.

Najważniejsze jest to, że prowadzenie oddziału pomiotów daje nielichą satysfakcję. Dowodząc tymi stworami czuć ich siłę – i nie chodzi tu tylko o to, że w naszych szeregach znajduje się ogr. Za Hurlokiem Przodownikiem i jego drużyną ciągle podążają inne pomioty sterowane przez A.I. Dzięki temu rozprawienie się z grupką fereldeńskich żołnierzy to kwestia kilkunastu sekund. W innym przypadku narzekałbym może trochę na zbyt niski poziom trudności, jednak w  Kronikach Mrocznych Pomiotów dzięki temu wiemy, że mamy prawdziwą przewagę nad przeciwnikiem.

Walka daje niesamowitą frajdę. Niestety BioWare skupiło się wyłącznie na niej, przez co dodatek przypomina w większym stopniu hack&slasha niż rasowego RPG-a. Prowadzony przez nas Hurlok Przodownik nie zdobywa punktów doświadczenia, zaś kolejne umiejętności nabywa wykonując poszczególne zadania. Fanów raczej nie usatysfakcjonuje również znajdywany sprzęt – co z tego, że możemy nasz plecak wypełnić po brzegi, jeśli znajdujące się w nim przedmioty do niczego się nadają? Sam w trakcie zabawy korzystałem wyłącznie z okładów leczniczych…

Twórcy zrezygnowali także z dialogów. Mało tego, nie chodzi tu tylko o prowadzenie rozmów z NPC-ami – w grze nie uświadczymy bowiem ani jednego zdania mówionego, zaś fabuła przedstawiana jest za pomocą krótkich zdań opisowych. Rozumiem, że mamy tu do czynienia wyłącznie z DLC, a nie pełnoprawnym rozszerzeniem, jednak mogło to zostać trochę lepiej rozwiązane.

Mimo wszystko nie są to znaczące wady. Kroniki Mrocznych Pomiotów miały dać nam okazję zasmakowania potęgi sług Arcydemona. I tak też zrobiły. Dodatek polecam każdemu fanowi Dragon Age: Początek. Szczególnie, że jak na tak rozbudowane rozszerzenie – jego przejście zajęło mi około dwóch godzin – jego cena nie jest wygórowana.  Jeśli tak mają wyglądać DLC od studia BioWare – jestem za!

Ocena: 4,5/5

---

Plusy:

  • alternatywna historia
  • mroczny pomiot w roli głównego bohatera
  • możliwość skopania tyłka dotychczasowym towarzyszom
  • walka
  • ciekawy sposób rekrutacji towarzyszy
  • nowe moce i umiejętności
  • ogr
  • przystępna cena
  • czas potrzebny do ukończenia dodatku
  • Minusy:

  • to już bardziej hack&slash niż RPG
  • trochę za łatwe.
  • §


    Redaktor
    Piotrek66
    Wpisów17556

    Obserwujących0

    Dyskusja

    • Dodaj komentarz
    • Najlepsze
    • Najnowsze
    • Najstarsze