20
8.03.2010, 16:32Lektura na 3 minuty

Recenzja: Resident Evil 5: Lost in Nightmares (DLC)

Chociaż dodatki typu DLC cieszą się wśród graczy nienajlepszą opinią, można wśród nich trafić prawdziwe perełki. Takie, jak Lost in Nightmares do Resident Evil 5, dodatek, który wszystkich fanów "Rezydentnego zła" uraduje bardziej, niż mózg zombie.


Hut

Resident Evil 5: Lost in Nightmares
wersja testowana: X360, j. ang
Wydawca: Capcom, cena oficjalna: 400 MSP (X360), 12 złotych (PS3)

 

Fabuła Lost in Nightmares opiera się na epizodzie z podstawowej wersji gry, który w pudełkowym Resident Evil 5 przedstawiony był tylko jaka krótka, ucięta retrospekcja. Chris Redfield wspomina w niej wspólną misję wykonywaną z Jill Valentine - a dokładniej odwiedziny w posiadłości Ozwella E. Spencera, jednej z najważniejszych postaci w korporacji Umbrella. W jej trakcie (i to widać w cut-scence) Jill poświęca się, by uratować Chrisa - Lost in Nightmares pozwala samodzielnie wziąć udział w tej misji (i nie tylko).

Można by więc potraktować to jako kolejne DLC z serii "poziom wycięty z podstawowej wersji gry", ale taka opinia byłaby dla Lost in Nightmares krzywdząca. Tak naprawdę jest to raczej hołd złożony historii serii i piękny ukłon w stronę fanów "Rezydentnego zła". W Lost in Nightmares gra się bowiem tak, jak w stare "residenty" - z Resident Evil 2 na czele.

Nawiązań do tego starego stylu rozgrywki, zarzuconego przy czwartej i piątej części serii jest tu mnóstwo, począwszy od animacji otwierania drzwi w widoku z perspektywy pierwszej osoby, a skończywszy na zadaniach polegających głównie na odnajdywaniu określonych przedmiotów i używaniu ich we właściwych miejscach. Styl tego DLC i podejście jego twórców do całej serii oddaje jednak inny fragment, który, mam nadzieję, będzie wystarczającą zachętą dla fanów serii. Otóż w pewnym momencie Chris i towarzysząca mu Jill wchodzą do wąskiego korytarza czy też holu. Ściana po prawej stronie wychodzi gdzieś na zewnątrz, są więc na niej okna - trzy czy cztery. Gdy wykonujesz pierwszy krok w kierunku końca korytarza nagle słychać szczekanie psów. Psów... Robisz kolejny krok i szybka w oknie pęka. Jest znajomo? Takich smaczków są tu dziesiątki.

Warto dodać, że cała pierwsza część dodatku praktycznie w ogóle pozbawiona jest walki. Przeciwnicy pojawiają się dopiero później, ale mimo to, ci nowi adwersarze - bo afrykańskich Majini tu nie ma - są nie mniej efektowni, niż ci z podstawki. Może trochę mniej mobilni, ale za to wyposażeni w potężne (dosłownie i w przenośni) bronie, walka z nimi jest bardzo satysfakcjonująca. A także emocjonująca - to z kolei zasługa tego, że amunicji jest tyle, co kot napłakał, więc naprawdę trzeba starać się, by żaden z pocisków nie frunął w powietrze na marne (a w końcówce nawet i to może nie wystarczyć). 

Rozgrywka wciąga więc na całego, tak bardzo, że kiedy się kończy, masz wrażenie, że minęła ledwie chwila. To największa wada tego dodatku, który niestety da się ukończyć w czasie około jednej godziny - a nawet krócej, co pokazują wyniki innych graczy umieszczone na zintegrowanej z grą tablicą wyników. Bonusy, które można otworzyć w trakcie zabawy troszeczkę to rekompensują - to m.in. nowa wersja trybu Mercenaries (m.in. z grywalną postacią seksownej Excelli Gionne) oraz inne (retro) tryby pracy kamery. Jako fan serii Resident Evil muszę jednak przyznać, że Lost in Nightmares to jeden z najlepszych "odcinków" "Rezydentnego Zła", w jakim miałem okazję uczestniczyć. Dla wielbicieli cyklu to naprawdę pozycja obowiązkowa - ciekawe, czy kolejne DLC, Desperate Escape, okaże się równie dobre.


Ocena: 9/10

----

PS. Lost in Nightmares, podobnie jak i Desperate Escape, to dodatki, które będą dostępne w reedycji Resident Evil 5, czyli Resident Evil 5: Gold/Alternative Edition, która trafia do sklepów w tym tygodniu.


Redaktor
Hut
Wpisów4059

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze