15.02.2024, 14:12Lektura na 7 minut

Turtle Beach Stealth Ultra – test. Lepiej nie trzeba

Co tu dużo mówić: to najlepszy kontroler Turtle Beach i nie sposób się w nim nie zakochać.


Grzegorz „Krigor” Karaś

Firma Turtle Beach ostatnimi czasy mocno weszła w segment kontrolerów, zapełniając sklepy zarówno urządzeniami bardziej budżetowymi, jak i konstrukcjami wyraźnie droższymi. Tym razem do redakcji trafił zaś pad z najwyższej półki.

Turtle Beach Stealth Ultra – kontroler z ekranem

Oferta Turtle Beach, jeśli chodzi o kontrolery do gier, jest naprawdę szeroka – prócz padów (również do smartfona) możemy się wyposażyć m.in. w wolanty czy dżojstiki. Cechą wspólną części tych sprzętów jest to, że mają niewielkie ekrany ułatwiające konfigurację urządzeń. Tak właśnie sprawa wygląda w przypadku Stealth Ultra.

Turtle Beach Stealth Ultra 
Turtle Beach Stealth Ultra 

Producent co prawda nie chwali się rozdzielczością, ekran jednak ma 1,4 cala i to w zupełności wystarcza, żeby był prawdziwym centrum zarządzania sprzętem. Wciskając jeden guzik na obudowie, aktywujemy na rzeczonym wyświetlaczu interfejs, po czym możemy zanurkować w dostępnych tam opcjach. Do dyspozycji otrzymujemy m.in. 10 profili, możliwość obłożenia czterech dodatkowych przycisków na pleckach czy konfigurację wibracji – dla każdego z czterech silniczków z osobna. Zmienimy tu również podświetlenie (kolorystyka, rodzaj i prędkość animacji), plan zasilania, ustawimy czułość analogów, martwe strefy czy włączymy… powiadomienia z telefonu w przypadku sparowania go z kontrolerem za pomocą protokołu Bluetooth. Z kolei gdy podłączymy do pada słuchawki, znajdziemy tu także dostęp do sekcji audio z regulacją głośności i balansu gra/czat. Nie zabrakło też profili dźwiękowych, możliwości dostosowania odsłuchu z mikrofonu i trybu Superhuman Hearing podbijającego istotne dla zabawy odgłosy. To wszystko sprawia bardzo pozytywne wrażenie, zwłaszcza że modyfikacja ustawień jest intuicyjna i szybka.

Turtle Beach Stealth Ultra 
Turtle Beach Stealth Ultra 

Jak się klika?

Jeśli chodzi o ogólną budowę, to mamy do czynienia z konstrukcją zgodną z padem Xboksa – o czym zresztą świadczy stosowny certyfikat. Klasyczny dla kontrolerów Microsoftu układ został tu uzupełniony o cztery konfigurowalne przyciski na pleckach oraz przełączniki skoku triggerów. Spusty mogą działać klasycznie lub niemal natychmiastowo – głębokość wciśnięcia jest w tym przypadku zredukowana do minimum, działaniem wówczas przypominają one guziki ABXY. Krzyżak wydaje się zaś trochę… dziwny. Ma dość płaski, talerzowy kształt z zaznaczonymi, lekko wypukłymi kierunkami i wyczuwalny luz – w praktyce jednak wciska się błyskawicznie. Trzeba się po prostu do niego przyzwyczaić.

Turtle Beach Stealth Ultra 
Turtle Beach Stealth Ultra 

Co ciekawe, w przypadku rzeczonego D-pada, przycisków głównych, dodatkowych (na pleckach) i bumperów zastosowano mikroprzełączniki, które pracują z wyczuwalnym i słyszalnym kilkiem. Turtle Beach deklaruje trwałość rzędu 5 mln kliknięć – a więc do pięciu razy większą niż w standardowych kontrolerach. Żywotniejsze mają być również analogi. Przy odczytywaniu wychyleń korzystają one bowiem z efektu Halla – są więc bezkontaktowe i, jak zapewnia producent, odporne na pojawiające się z czasem w przypadku tradycyjnych konstrukcji zjawisko driftu. Całość pracuje bez zarzutu: głębokość skoku przycisków jest umiarkowana, luzy w zasadzie pomijalne, analogi zaś „chodzą” bardzo gładko, moim zdaniem o wiele lepiej niż w tradycyjnych konstrukcjach. Sama przyjemność!

Turtle Beach Stealth Ultra 
Turtle Beach Stealth Ultra 

Obsługa i oprogramowanie

Do tego, jak kontroler sprawuje się na co dzień, nie mam zastrzeżeń – poza jednym, niewielkim. Otóż gripy po zewnętrznych stronach są teksturowane i pokryte nieco bardziej „gumowym” tworzywem niż reszta obudowy – i po pewnym czasie zaczynają łapać tłuste plamy. To jednak nic, czego nie ogarnęłaby zwykła chusteczka. Ogółem pad leży w dłoniach rewelacyjne i dobrze sprawdza się nawet z kablem (oprócz tego do dyspozycji mamy Bluetooth i dongle’a USB), choć ten nie jest w żaden sposób zabezpieczony przed przypadkowym wyrwaniem z gniazda, a do obecności tego typu udogodnienia niektórzy mogli przywyknąć, np. korzystając z konstrukcji turniejowych.

Turtle Beach Stealth Ultra 
Turtle Beach Stealth Ultra 

Wrażenie robi też wyposażenie dodatkowe. Dostajemy tu bowiem twarde etui (z dziurką osłoniętą zaślepką, urządzenie można zatem ładować podczas przechowywania, gdyby ktoś potrzebował), dwa wymienne grzybki na analogi oraz… stację dokującą, czym kontroler Turtle Beach zawstydza testowanego przez nas jakiś czas temu droższego pada Razera i sprawia, że problem wydajności akumulatora robi się nieistotny: przez dzień grania nie byłem w stanie Stealth Ultra rozładować, a potem, odłożony na miejsce, regenerował siły. Dla porządku jednak warto wspomnieć, że producent deklaruje działanie do 30 godzin zależnie od ustawień i szybkie ładowanie w ciągu dwóch godzin. Innymi słowy, można poczuć się dopieszczonym. Ponarzekać jednak muszę na co innego.

Turtle Beach Stealth Ultra 
Turtle Beach Stealth Ultra 

Za obsługę kontrolera z poziomu peceta odpowiada aplikacja – tym razem jest to Turtle Beach Control Center 2 i niestety, jak na nowy program przystało, nie została ona odpowiednio dopracowana. Przede wszystkim nie lubi się z ultrapanoramami. By np. swobodnie zapisać ustawienia w ramach ostatnich na liście profili, musimy… zmienić sobie rozdzielczość na dowolną o proporcjach 16:9, w innym wypadku nie widzimy dolnej części okna aplikacji. Jest też problem z przerzucaniem się pomiędzy zakładkami widocznymi w oprogramowaniu: gdy nie robimy tego po kolei, niekiedy po prostu nie działają. Ponadto miałem kłopot z przeprowadzeniem aktualizacji firmware’u – nie wiedzieć czemu pojawiał się błąd i zanim się udało, operacja kilka razy kończyła się niepowodzeniem. Program musi cały czas działać na pierwszym planie i prawdopodobnie zakłócają go nawet wyskakujące powiadomienia. Ogólnie oprogramowanie nie sprawia więc najlepszego wrażenia, przynajmniej obecnie.


Czy kupić?

O tym, że mamy do czynienia ze sprzętem niesamowitym, jeśli chodzi o możliwości, nie muszę przypominać – to jeden z najlepszych i najbardziej „dobajerzonych” padów, jakie możemy sobie sprawić. Z kontrolerami tego typu wiąże się jednak ten feler, że to, co wychodzi ponad standard nakreślony przez Xboksa… cóż, jest tak naprawdę zbędne i da się bez tego przeżyć. Z tego wszystkiego wynika prosty fakt, że Turtle Beach Stealth Ultra to urządzenie dla ludzi, którzy chcą się poczuć dopieszczeni – i jeśli tylko nie żal wam wyciągnąć z portfela aż dziewięć stówek, to nie będziecie narzekać.

Turtle Beach Stealth Ultra 
Turtle Beach Stealth Ultra 

Cena: 899 zł

Dostarczył: Turtle Beach

TURTLE BEACH STEALTH ULTRA – PARAMETRY

Przyciski: 2 × analog, krzyżak, ABXY, 2 × bumpery, 2 × analogi, cztery dodatkowe przyciski na pleckach, Xbox/włącznik, menu, widok, Share, input focus • Łączność: przewodowa – kabel USB-C – USB-A 3 m, bezprzewodowa – Bluetooth i przez dongle’a USB-A; gniazda USB-C i mini-jack • Inne: akumulator do 30 h, szybkie ładowanie – 2 h do pełna, kolorowy ekran 1,4, dwa przełączniki zmiany trybu pracy triggerów, podświetlenie RGB, sekcja audio z ustawieniami EQ, balans gra/czat, mic monitoring, tryb Superhuman Hearing, dostosowywane niezależnie wibracje pada i triggerów, pamięć na 10 profili, oprogramowanie; w zestawie: sztywne etui z otworem na ładowanie urządzenia, dwa wymienne grzybki na analogi, stacja ładująca, dongle USB-A, kabel ładujący 3 m, dokumentacja, naklejki • Wymiary: 160 × 120 × 64,2 mm • Waga: 246 g

Ocena

Pad wprost kipi od dodatkowych, uprzyjemniających zabawę opcji, przede wszystkim jest zaś dopracowany, wygodny i bezproblemowy w działaniu. Szkoda tylko, że kosztuje niebotyczne pieniądze – no ale coś za coś.

8+
Ocena końcowa

Plusy

  • wygodny
  • dodatkowe przyciski
  • kabel, Bluetooth, łączność bezprzewodowa przez dongle’a USB-A
  • rozbudowane ustawienia audio
  • przyzwoity akumulator
  • podświetlenie RGB
  • ładnie wygląda
  • ekran LCD z wygodnym dostępem do ustawień
  • dużo dodatków w opakowaniu

Minusy

  • bardzo drogi
  • na upartego: przyzwyczajenie się do kształtu i sposobu działania krzyżaka może trochę potrwać
  • aplikacja Control Center 2 na PC jest niedopracowana i sprawia różnorakie problemy


Czytaj dalej

Redaktor
Grzegorz „Krigor” Karaś

Gdyby mnie ktoś zapytał, ile pracuję w CD-Action, to szczerze mówiąc, nie potrafiłbym odpowiedzieć. Zacząłem na początku studiów i... tak już zostało. Teraz prowadzę działy sprzętowe właśnie w CD-Action oraz w PC Formacie. Poza tym dużo gram: w pracy i dla przyjemności – co cały czas na szczęście sprowadza się do tego samego. Głównie strzelam i cisnę w gry akcji – sieciowo i w singlu. Nie pogardzę też bijatyką, szczególnie jeśli w nazwie ma literki MK, a także rolplejem – czy to tradycyjnym, czy takim bardziej nastawionym na akcję.

Profil
Wpisów586

Obserwujących23

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze