17
30.08.2009, 14:53Lektura na 9 minut

Fallout Online już jest. Tylko nazywa się inaczej... Pierwsze wrażenia z gry w Fallen Earth

CD-Action, jako pierwsze pismo na świecie... wróć! Niech obędzie się bez wkrętów: oto równych dziesięć spostrzeżeń z bety gry Fallen Earth, mającej być substytutem zapowiedzianego parę lat temu (i pozostającego wciąż w sferze marzeń) Fallouta MMO.


Monk

Mała uwaga – niniejszy tekst nie jest ani beta testem, ani zapowiedzią, ani nawet przepisem siostry Adelajdy na Enki serowe z masełkiem i kluseczkami z kaszy jaglanej. To jeno relacja z dnia wyjętego z życia a wsadzonego w otwartą betę Fallen Earth - płatnego MMORPG-a przez wielu określanego sieciowym Falloutem. FE przynajmniej póki co nie doczeka się wydania i serwerów w Europie, choć z czasem brak ten może zostać nadrobiony - w takim wypadku Europejczycy, którzy zdecydują się teraz na "przezoceanicznie" łączenie z grą otrzymają możliwość transferu swych postaci z powrotem na rodzimy grunt.

Czwartek: BUAHAHA, wreszcie zagram w to słynne falloutowe MMO! Beczki z toksynami rozstawione w pokoju, licznik Geigera wyje głośniej niż Radio Krypta FM, pelargonie chcą mnie uczyć gry w szachy – można zaczy... Servers off due to the maintenance. Motyla noga.

Piątek: Czas skopać parę tyłków i przeżuć nieco gumy balonowej, a ponieważ skończyła się guma... [Dwie godziny później:] Upatchowiło się! Niczym poprzez łącze w akademiku zamulone od zasysania "Przygód w saunie 10" i "Niegrzecznych Zakonnic vol. MMCXII", ale jest! [Kwadrans później:] Postać stworzona, co by tu... Connection timed out? I znowu?! I jeszcze kilka razy?! Papatki, idę na mościq :*.

Sobota: Zmywania serwerów nie ma... połączenie jako tako trzyma... no, chyba coś z tego wyjdzie.

Coś wyszło.

1. Te MMORPGi coraz bardziej mnie dziwią. Myślałem, że setki kombinacji wyglądu z Aiona (można tam stworzyć nawet Obamę) będą nie do przebicia, jednak Fallen Earth już na wejście mnie zaskoczyło. Co jak co, ale doboru intensywności i koloru owłosienia na klacie jeszcze nie widziałem.

2. Yyych. Ledwie wykonamy ruch inny niż w przód, a postać od razu zaczyna poruszać się niczym  "bredgenser" z Tylko5, ew. nieszczęśnik nakarmiony kijem od mopa. Jeszcze gorzej, gdy spróbujemy wskoczyć do studzienki lub w inne „kłopotliwe” miejsce – bywa, że gra po prostu zgłupieje, rzucając nami niczym hobbitem - tam i z powrotem. Nawet galopując na koniu mamy do czynienia z paroma irytującymi babolami, a i własnej postaci nie można w dowolnej chwili swobodnie obejrzeć. Fut-fut-fut, fristajlo...

3. Pozytywne zaskoczenie – wprowadzający we właściwą fabułę koniec tutoriala. Nie dość, że całkiem zaskakujący, to jeszcze przez moment naprawdę pachnący Falloutem. Sama gra również całkiem nieźle trzyma klimat postapokalipsy – jest okrucieństwo, narkotyki, brutalna walka o przetrwanie, mutacje czy nieodłączne walki frakcji. Ciekawie rozwiązano zwłaszcza ten ostatni element - o kontrolę nad Wielkim Kanionem walczą grupy w zazębiający sposób nienawidzące się i sympatyzujące ze sobą. Z czasem i my dołączymy o takich np. psychopatów z Children of the Apocalypse (CHOTA), by wspólnie nieść zagładę naszym oponentom. Na dzień dobry każdy dom w mieście przypomina melinę, wszystko się rozpada, jak okiem sięgnąć pustka i suchoty. Świat FE jest jednak naprawdę obszerny (może nawet za bardzo, choć przynajmniej będzie gdzie zamieszczać nowy content), to nie tylko stepy i zdezelowane wraki - możemy również zajrzeć chociażby do lasów przypominających Yellowstone czy rozmaitych Czarnych Dziur pełnych niebezpieczeństw - od kolorowych niczym jarmarki mutantów po obowiązkowe (rad-)skorpiony.

4. Pora wynurzyć się na powierzchnię, spojrzeć w wymęczone oblicze Matki Ziemi i uronić łzę nad bólem zadanym jej przez marnotrawne potomstwo...! Ale zaraz, tamtemu facetowi majta się coś nad głową... musi towarzysz quest giver! Cóż za miłe powitanie: pierwszy quest normalnej gry jest zbugowany. Nie wierząc marnuję piętnaście minut na próby zrozumienia o co chodzi – inni tego problemu najwyraźniej nie mają, czuję się więc podbudowany. Jak się niestety później okazuje, błędów w FE jest od groma i jeszcze trochę. Questy nie chcą "załapać" (zatłukłem z 15 chłopa, zanim łaskawie zaliczono mi wymaganą siódemkę), sądząc po zasięgu przeciwnicy są najwyraźniej wyposażeni w pięści teleskopowe, sztuczna inteligencja raz ładnie atakuje i nawet próbuje stosować jakieś uniki, potem z kolei trzech przeciwników można ściąć jeden po drugim przy braku reakcji pozostałych. Chat dla Nowych Graczy jest nieustannie zalewany jękami w rodzaju "utknąłem w rynnie, co robić", "znikły mi nowe porcięta, co się dzieje" i "GM-amo, a to nie działa". Z drugiej strony słychać też wielu oddanych fanów, którzy w trakcie trwania bety zdołali już osiągnąć bardzo, bardzo dużo - a myślę, że raczej wbrew sobie nie grali. W trakcie gry niejako podświadomie zacząłem żałować, iż nie mogę przeskoczyć dużo dalej, by zobaczyć tereny i przeciwników Tylko Dla Orłów - zwłaszcza, że parę nieco bardziej zaawansowanych osób z którymi rozmawiałem wydało mi się bardzo sympatycznych.

5. Wybiegam z podziemi i, miast osłaniać oczy przed pustynnym słońcem, w pośpiechu łapię opadającą ku glebie szczękę. Czy raczej łapałbym – gdyby nie to, że ręce opadły pierwsze. Do diabła ciężkiego i wszystkich świętych, który my mamy rok?! W najwyższych możliwych ustawieniach gra wygląda całkiem znośnie, jednak generalnie przygotujcie się na wrażenia rodem z czasów, gdy numeracja odcinków "Klanu" zawierała się jeszcze w trzech cyfrach. Najpewniej dalsze etapy prezentują się lepiej, jednak to co zdołałem zobaczyć krążąc w siodle po okolicach miejsc imprezowych (znowu: patrz niżej) prezentowało się po prostu słabo. Efekt wzmacnia ponury z zasady efekt postapokalipsy - gdyby w świecie gry było więcej pastelowych kolorków i kumkająco-świergoczącego życia, wszelkie braki najpewniej mniej rzucałyby się w oczy. Postacie graczy wyglądają stosunkowo najlepiej - aż miło popatrzeć na skromną pannicę dzierżącą dwa sztylety (i obwieszoną jednocześnie dwoma pistoletami, karabinem i toporem).

6. O, i to mi się podoba! Była apokalipsa, mutacje i nieustanne napaści kurczaków preriowych (sic!), a mimo to czytać i pisać potrafią nawet lokalne żuliki. W FE brak automatycznego rozwoju postaci czy innych prościzn! Współczynniki rozwijamy samodzielnie przydzielając punkty, jednak już wszystkie zdolności (od skuteczniejszego wymachu siekierą po wytwarzanie przedmiotów) zdobywamy przyswajając treści zawarte w rozmaitych poradnikach, także tych oferowanych przez mocno sponiewieranych panów spod sklepu z mutagenami. Muszę przyznać, że liczba tego typu lektur oraz umiejętności i przedmiotów jest naprawdę imponująca! Co ważne, gra jest pozbawiona jasno określonych klas, dzięki czemu mamy do dyspozycji dziesiątki/setki/miliardy możliwych modeli rozwoju - za to wielkie brawa! Rozwijamy rozmaite umiejętności bojowe, profesje wszelkiego rodzaju (ciekawy koncept Scavengingu - by ograbić jakieś zwłoki musimy mieć w niej odpowiedni poziom) czy wreszcie panujemy nad ogarniającymi nasze ciała mutacjami. Te ostatnie, prócz wiadomego ryzyka (drzewo wyrastające z czoła i inne ghulstwa) dają nam prawie-że-magiczną-moc!

7. Zza pleców – do biegania z ćwiekowaną deską się nadaje, do strzelania już nie. Znad ramienia – nieco lepiej, ale dla odmiany zupełnie nie wiadomo co się dookoła dzieje i co chwila wpadam na kaktusy. Z oczu bohatera – jak nietrudno zgadnąć, dobre do strzelania. FE oferuje trzy tryby ekstreminacji oponentów, jednak żaden z nich nie jest jakoś totalnie satysfakcjonujący. Poza tym nie przekonuje mnie mechanizm "pakuję przeciwnikowi serię między oczy, a zaliczone mi się trzy trafienia - bo tak wypadło". Co więcej, walka i stosowane umiejętności prezentują się szalenie mało widowiskowo - myślę jednak, że sytuacja poprawi się w toku dalszej rozgrywki, po zdobyciu tak lepszego ekwipunku, jak i lepszych umiejętności. Podczas imprezy (patrz niżej) w czyichś rękach parokrotnie pojawiły się granaty i od razu było weselej!

8. Przynieś, podaj, powymiataj... ale też eskortuj bądź kup i do kupy złóż. Nie grałem w FE zbyt długo, niemniej stawiane przeze mną zadania nie zdążyły mnie przesadnie znudzić – być może dlatego, że na startową lokację wybrałem tę przeznaczoną do podnoszenia zdolności twórczych, tj. craftingu. Co i rusz otrzymywałem zadania wymagające biegania za składnikami i ich łączenia - jest to o tyle ciekawe, że w grze mamy całe tony przedmiotów, na Falloutową modłę zaczynających się na kawałkach naszych ofiar, a na najrozmaitszych składnikach technicznych kończących. Crafting w grze działa w sposób dość specyficzny, zwłaszcza dla ludzi przyzwyczajonych do mechanizmów rodem z WoW-a, gdzie stworzenie machiny latającej czy wykucie Tytanowego Niszczyciela Nienawiści Aptekarza +667 trwa parę sekund. Produkcja przedmiotów w FE naprawdę TRWA. Od kliknięcia "wytwórz" do uzyskania przedmiotu już na początkowym etapie może minąć i z 20 minut (tyle np. trwało "sdiełanie" mojego Q'nika). Dobrze, że można w tym czasie wykonywać i inne czynności – gorzej, że nie można tym samym liczyć na natychmiastową realizację zlecenia ze strony znajomego.

9. Wczoraj w grze miał miejsce evencik kończący betatesty – Apocalypse Party. Pomysł niezły, ale wykonanie... jeśli tak mają wyglądać eventy w FE, to widzę w tej grze miejsce chyba tylko dla miłośników alternatywnego stosowania żyletek. Tak smętnej "imprezy" w MMO po prostu nie pamiętam - cały event polegał na rozstawieniu w czterech lokacjach palików z okolicznościową wstęgą, kilku "gadżetów" w rodzaju grilla oraz smutnych panów oferujących okolicznościowe dobra. Żadnych fajerwerków, grzybów atomowych czy napaści zmutowanych pielęgniarek - jedyną atrakcją była możliwość pomęczenia o głupoty paru GM-ów. Na całe szczęście większość ludzi potrafiła sama się zorganizować, owocem czego były tak uwielbiane przez wszystkich nagie tańce grupowe. Swoją drogą, FE dysponuje bardzo szeroką gamą tańców do wyboru (od charlestona po układ z "Thrillera" MJ), jak również umożliwia poruszanie się w szeregu różnych pozycji, od czołgania po przemieszczanie się w kuckach. To zdecydowanie miły akcent - chętnie położyłbym się pod jakimś drzewem i sprawdził, jak działa campienie w MMORPG. ;)

10. Zacząłem od użalania się nad sobą i problemami z połączeniem. Najwyraźniej nie tylko ja miewam takowe – ostatnio twórcy przesunęli premierę o tydzień, by poprawić właśnie stabilność klienta i serwerów. Obawiam się jednak, iż zmienionych powinno być także dużo innych elementów, na co w przypadku wydania gry zgodnie z zapowiedzią 15 września raczej czasu już nie wystarczy. Średniawą grafikę można przeboleć (w końcu nie to się w RPG najbardziej liczy), jednak i reszta gry powinna trzymać się kupy. Widać, że Fallen Earth ma duży potencjał (rozwój naszej postaci i jej umiejętności, klimat, ekwipunek czy ciekawie rysująca się fabuła) – szkoda, by zmarnowano go przez zwykłe niedopracowanie (patrz: Age of Conan). Wierzę też, że im dalej w grę, tym lepiej - niestety, nie było mi dane zajrzeć do wielu lokacji (i gardeł potworów) widocznych chociażby na trailerze, a zapowiadających się całkiem smakowicie.


Redaktor
Monk
Wpisów66

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze