42
24.09.2015, 11:52Lektura na 3 minuty

Zanosi się na strajk aktorów growych. Domagają się lepszych warunków

Nad przemysłem growym zebrały się ciemne chmury... no, może nie aż tak, ale zamieszanie się zrobiło: niektórzy spośród czołowych voice actorów z naszej ukochanej branży głośno wyrazili niezadowolenie warunkami, w jakich muszą pracować i rozpoczęli strajk przeciwko obowiązującym, niedoskonałym kontraktom.


Dawid „spikain” Bojarski

Już objaśniam, o co tak właściwie się rozchodzi. Najpierw jednak podsumujmy, o kogo chodzi. Poparcie dla inicjatywy wyrazili już między innymi: David Hayter (Solid Snake – Metal Gear Solid), Steven Blum (m. in. Killer Croc w Arkhamach, ale też Ba'Gamnan w Final Fantasy XII czy – poza grami – Spike w amerykańskim dubbingu Cowboy Bebop), Jennifer Hale (Shepard w Mass Effectach, Tanya w Mortal Kombat X), Cree Summer (różne postacie w różnych grach od Fallouta po Destiny), Travis Willingham (nawet nie zaczynam wymieniać), Elias Toufexis (przede wszystkim Jensen w Deus Ex) oraz Tara Strong (m. in. Harley Quinn w Arkhamach). To, czy dojdzie do samego strajku, zależy od tego, czy za strajkiem zagłosuje przynajmniej 75% członków SAG-AFTRA, zrzeszającej voice actorów organizacji.

Żądania dotyczą częściowo – jak się można spodziewać – pieniędzy, ale również tak podstawowych kwestii, jak bezpieczeństwo na planie. Całość możecie przeczytać tutaj. W skrócie zamknąć je można w kilku punktach:

Po pierwsze, premie. Jeżeli gra, w której dany aktor maczał palce (ekhm, struny głosowe) odniesie sukces, powinien dostać dodatkowe wynagrodzenie. W końcu przyczynił się do tego sukcesu. Zaproponowano cztery progi sprzedanych egzemplarzy (lub subskrybentów w przypadku gier online) – 2 miliony, 4 miliony, 6 milionów i 8 milionów wzwyż. Brzmi rozsądnie.

Po drugie, zdrowie i bezpieczeństwo. Aktorzy żądają przede wszystkim przerw w tych bardziej męczących dla głosu nagraniach. Chcą skrócić sesje nagraniowe, w których muszą na przykład krzyczeć do dwóch godzin. Chcą też, by zatrudniano koordynatora kaskaderskiego w przypadku sesji motion capture, w których można narazić się na jakiekolwiek niebezpieczeństwo. Taki koordynator dbałby też przy okazji o to, by np. sceny walki wyglądały bardziej profesjonalnie i realistycznie (co odbiłoby się pozytywnie na samej grze).

Po trzecie, aktorzy chcą wiedzieć więcej o grach, nad którymi pracują. Branża gier w szczególności wyczulona jest na wszelkie wycieki, a wydawcy kurczowo trzymają szczegóły o przyszłych produktach blisko przy piersi, by móc skrzętnie rozplanować całą kampanię promocyjną i optymalnie dawkować informacje, które trafiają do klientów. Efekt jest taki, że aktor często nie ma pojęcia, co tak właściwie dzieje się w scenie, którą musi nagrywać. Nie trzeba nikomu mówić, że to absurdalna sytuacja, która siłą rzeczy miewa negatywny wpływ na ostateczny kształt dzieła. Chcą więc wiedzieć, ile sesji nagraniowych trzeba będzie odbyć, w jaką grupę klientów celują twórcy i dlaczego, czy w grze są treści dla dorosłych, czy sesje będą wokalnie wymagające i tak dalej.


Redaktor
Dawid „spikain” Bojarski

Redaktor naczelny CD-Action. Zagraj w Unavowed.

Profil
Wpisów3672

Obserwujących37

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze